Sukces na rynku prawniczym: trzeba robić to, co się kocha

Żeby osiągnąć sukces na rynku prawniczym, trzeba robić to, co się kocha. Im szybciej znajdziemy na nim swoje miejsce, tym lepiej. Dobrze jest zacząć już na studiach.

Aktualizacja: 18.01.2015 12:36 Publikacja: 18.01.2015 12:00

Sukces na rynku prawniczym: trzeba robić to, co się kocha

Foto: ROL

Rz: Dużo mówi się teraz o trudnym starcie młodych prawników. Jakie były pani początki w zawodzie?

Katarzyna Topczewska, adwokat: Jeszcze przed zakończeniem studiów zaczęłam pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości. Spędziłam tam kilka lat, ale od samego początku wiedziałam, że widzę się w zawodzie adwokata. Zdałam na aplikację i równolegle z pracą w administracji rządowej współpracowałam z kilkoma kancelariami. Robiłam wtedy wszystko, żeby zdobyć jak największe doświadczenie. Od samego początku moje myśli biegły w kierunku prawa karnego. Po zdaniu egzaminu adwokackiego zdecydowałam się na założenie własnej kancelarii. Zbudowałam bazę klientów jeszcze podczas aplikacji i podjęłam ryzyko. A trzeba przyznać, że wchodziłam na rynek w trudnym momencie. Mój rocznik był liczny i od razu wiedziałam, że będzie ciężko. Dzisiaj cieszę się z mojej decyzji.

Specjalizuje się pani w prawie ochrony zwierząt. Skąd zainteresowanie tą tematyką?

To praktyka znalazła mnie, a nie ja praktykę. Całe życie byłam związana z ochroną zwierząt, ale w trochę inny sposób. Kocham zwierzęta i pomagałam im, kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką. Gdy studiowałam już prawo, organizacje, które wspierałam, zwróciły mi uwagę na problemy związane z prawem ochrony zwierząt. Niewiele osób się na nim zna, a jeszcze mniej chce się nim zajmować. Przepisy są niejednoznaczne, a praktyka bardzo różnorodna. Sprawy o znęcanie się nad zwierzętami to sprawy o przestępstwo. Było to w zakresie moich zainteresowań prawem karnym. Zagłębiłam się więc w tej tematyce. Muszę jednak podkreślić, że zajmuję się różnymi sprawami, nie tylko dotyczącymi zwierzaków. Jako aplikantka udzielałam także porad prawnych w fundacji niosącej pomoc pokrzywdzonym kobietom.

Ochrona zwierząt wydaje się obszarem dosyć wąskim, jeśli chodzi o regulacje prawne czy obsługę prawną?

Kiedy zagłębiłam się w prawo ochrony zwierząt, okazało się, że może i ustawodawca miał dobre intencje, ale faktycznie wszystko zostało tam określone  niejednoznacznie. W dodatku to stosunkowo nowe przepisy, więc organy nie zawsze postępują prawidłowo. Mówię tu przede wszystkim o policji, o prokuraturze, a także o sądach.

Pani praca nie zawsze wygląda jak praca standardowego prawnika.

To prawda. Zdarza się, że trzeba jechać na interwencję na drugi koniec Polski. Policja często odmawia pomocy organizacjom zajmującym się ochroną praw zwierząt, na przykład wtedy, kiedy trzeba wejść na teren prywatny i sprawdzić warunki przetrzymywania zwierząt. Mój udział w interwencjach polega na uświadamianiu funkcjonariuszy, że mają obowiązek zapewnić asystę takim organizacjom. Kiedy wiadomo, że mamy do czynienia z trudną sytuacją, z oporem właściciela i niechęcią policji, to jadę na drugi koniec kraju, żeby odebrać zwierzę. Często spędzam cały dzień, negocjując z policją i właścicielem. To pierwszy etap walki. Kolejne rozgrywają się przed organami administracyjnymi i sądami. Na tym polu mogę się pochwalić pewnymi sukcesami, udało mi się bowiem uzyskać dwa precedensowe orzeczenia przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi. Prowadzę też szkolenia dla funkcjonariuszy policji i straży miejskiej, jak powinna wyglądać prawidłowa interwencja.

Uczestniczy pani w dużych akcjach związanych z ochroną praw zwierząt. Ostatnio głośno było o sprawie uboju rytualnego. Brała pani w niej czynny udział?

Zaczęłam obsługę prawną kampanii przeciwko ubojowi rytualnemu jeszcze jako aplikantka.  Byłam autorem wszystkich wniosków do organów państwowych, które mogły zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego przepis rozporządzenia, który pozwalał na ubój rytualny wbrew przepisom ustawy. Zareagował prokurator generalny, który skierował sprawę do Trybunału. Złożyłam wiele zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, napisałam kilka opinii prawnych. Pierwszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący uboju rytualnego był ogromnym sukcesem. Niestety, wkrótce został w całości zniweczony przez kolejne orzeczenie TK dotyczące tej materii. Przez jeden absurdalny wyrok cała wieloletnia praca moja i organizacji, którym pomagałam, poszła na marne. Kiedy zaczynaliśmy, mało kto w Polsce wiedział, że ubój rytualny jest prowadzony na skalę masową wbrew przepisom ustawy o ochronie zwierząt. W ciągu dwóch lat udało się nagłośnić temat, uświadomić społeczeństwo i doprowadzić do wyeliminowania z porządku prawnego wadliwego przepisu, który dozwalał na takie praktyki rodem ze średniowiecza. Był to efekt ciężkiej pracy i wielu nieprzespanych nocy. Niestety, wskutek kolejnego wyroku TK ubój rytualny jest dozwolony na jeszcze szerszą skalę. Będziemy jednak dalej walczyć. Próbujemy przekonać posłów do złożenia projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która zezwoli na ubój rytualny tylko na potrzeby zarejestrowanych w Polsce mniejszości wyznaniowych.

Jaka jest pani recepta na sukces dla młodych prawników wchodzących na rynek?

Im szybciej będą szukać swojego miejsca na rynku, tym lepiej. Najlepiej zdobywać doświadczenie już na studiach. Zaczyna się od robienia wszystkiego, ale potem warto znaleźć coś, co najbardziej interesuje. Uważam, że żeby osiągnąć sukces,  trzeba robić coś, co się kocha. Może brzmi to jak frazes, ale naprawdę tak jest. Nawet jeżeli będziemy się zajmować czymś, co jest dochodowe, ale dla nas nudne, to nie będzie sukcesu. Uważam, że prawnik to zawód misyjny i absolutnie nie należy go traktować wyłącznie jako źródła dochodów.

—rozmawiała Dominika Pietrzyk

Katarzyna Topczewska jest adwokatem i prowadzi własną kancelarię prawną. Ma 29 lat. Specjalizuje się w prawie karnym i prawie ochrony zwierząt. Zasiada jako ekspert w Parlamentarnym Zespole Przyjaciół Zwierząt

Zapraszamy młodych prawników, którym udało się wejść na rynek i odnieść sukces, do kontaktu z redakcją pod adresem e-mail: prawny@rp.pl

Rz: Dużo mówi się teraz o trudnym starcie młodych prawników. Jakie były pani początki w zawodzie?

Katarzyna Topczewska, adwokat: Jeszcze przed zakończeniem studiów zaczęłam pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości. Spędziłam tam kilka lat, ale od samego początku wiedziałam, że widzę się w zawodzie adwokata. Zdałam na aplikację i równolegle z pracą w administracji rządowej współpracowałam z kilkoma kancelariami. Robiłam wtedy wszystko, żeby zdobyć jak największe doświadczenie. Od samego początku moje myśli biegły w kierunku prawa karnego. Po zdaniu egzaminu adwokackiego zdecydowałam się na założenie własnej kancelarii. Zbudowałam bazę klientów jeszcze podczas aplikacji i podjęłam ryzyko. A trzeba przyznać, że wchodziłam na rynek w trudnym momencie. Mój rocznik był liczny i od razu wiedziałam, że będzie ciężko. Dzisiaj cieszę się z mojej decyzji.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji