Proponowana ostatnio nowelizacja prawa łowieckiego wywołała ożywioną dyskusję, którą zdominowała raczej powszechna krytyka. W przekazie mediów więcej było niestety emocji i ocen niż rzetelnej dyskusji. Niepokoi, że opinia publiczna była wyraźnie dezinformowana o zakresie proponowanych zmian i ich uzasadnieniu. Niepokoi, gdyż na fali nierzetelnej krytyki marszałek Sejmu wycofał z obrad parlamentarnych projekt, który przewidywał wiele bardzo pożądanych regulacji. Przyjrzyjmy się pięciu wybranym, uwypuklanym w mediach zagadnieniom, by ocenić, jak działa machina medialna kształtująca nasze opinie.
1. Łatwiejszy dostęp do broni dla myśliwych?
Dowiadywaliśmy się, iż w wyniku nowelizacji myśliwi mieli zostać zwolnieni z obowiązku przeszkolenia, egzaminów strzeleckich czy badań lekarskich i psychologicznych. Tymczasem zasady wydawania pozwoleń na broń reguluje ustawa o broni i amunicji, której proponowane zmiany w ogóle nie dotyczyły (sic!). Zgodnie z jej zasadami każdy myśliwy przechodzi badania lekarskie i psychologiczne, zdaje egzamin z prawa łowieckiego i zasad posługiwania się bronią, wraz z jego praktyczną częścią. Myśliwi (podobnie jak sportowcy i kolekcjonerzy broni) nie muszą jedynie powtarzać badań psychologicznych co pięć lat. System mimo to działa. Nie słyszymy o wariatach ze sztucerami, a wypadki z użyciem broni na polowaniach są raczej sporadyczne. Tym samym wszelkie twierdzenia, iż nowelizacja prawa łowieckiego ma ułatwiać uzyskanie pozwoleń na broń, są po prostu nieprawdziwe.
2. Niepotrzebne pistolety
Nowelizacja przywracać miała prawo do posiadania przez myśliwego broni krótkiej. I nie brakło komentarzy malujących obraz rodem z Dzikiego Zachodu: armii myśliwych z pistoletami i rewolwerami na ulicach naszych miast. Krytycy podkreślali, iż taka broń jest myśliwym w ogóle niepotrzebna.
Tymczasem propozycja dotyczyła wprowadzenia możliwości korzystania przez myśliwych z rewolwerów (nie pistoletów), i to wyłącznie w celu dostrzeliwania postrzałków zwierzyny oraz redukcji drapieżników schwytanych w pułapki żywołowne. Używanie takiej broni dopuszczone jest od lat m.in. w Niemczech, gdzie nikt nie kwestionuje zasadności rozwiązania. Jak słusznie wskazuje specjalista od prawa dostępu do broni palnej, mec. Andrzej Turczyn: „Na tle Niemiec aktualna regulacja wyłączająca możliwość dostrzeliwania rannej zwierzyny z broni krótkiej jest anachronizmem i powoduje zagrożenie dla zdrowia myśliwego, a niejednokrotnie i życia. Znane są przypadki szarżujących postrzelonych dzików, przed którymi w warunkach leśnych, z bliskiej odległości, nie sposób bronić się sztucerem".
3. Dzieci na polowaniach
Media grzmiały, iż skutkiem zmian będzie „dopuszczenie dzieci do udziału w polowaniach". Jedna z telewizji pokazała film ukazujący płaczącą dziewczynkę przy ustrzelonej zwierzynie. Czemu płakała i czy była obecna na polowaniu – nie wiadomo. Nie w tym przecież rzecz. News wzbudził emocje, a machina kreowania postaw zadziała.