Zdjęcia pod spódnicą

Mężczyzna stał na ruchomych schodach i fotografował, co ma pod spódnicą 20-letnia kobieta. Wydawałoby się, że incydent powinien być potraktowany jako klasyczny przypadek seksualnego molestowania. Ale nie.

Aktualizacja: 15.01.2017 18:13 Publikacja: 15.01.2017 16:31

Zdjęcia pod spódnicą

Foto: 123RF

Kobieta bowiem nie zorientowała się, że ktoś potajemnie robił zdjęcia. Teraz sprawę ma zbadać Sąd Najwyższy.

Ubiegłej jesieni 39-latek szedł a Fridą i zaczął dyskretnie telefonem robić zdjęcia pod jej spódnicą, stojąc na ruchomych schodach sztokholmskiego metra. Frida nie zauważyła, co wyprawiał, ale miganie fleszu spostrzegła jej przyjaciółka. Kiedy zażądała oddania smartfonu, prześladowca rzucił się do ucieczki. Zatrzymało go jednak kilku znajdujących się na stacji metra chłopaków. Zadzwoniono na policję. Sprawca przyznał się od razu do winy i tłumaczył, że za dużo wypił. Przeczył jednak temu, jakoby jego zachowanie miało być przestępstwem.

Sąd pierwszej instancji uwolnił sprawcę od zarzutów. Skonstatował, że czyn byłby przestępstwem, gdyby wydarzył się w toalecie albo w szatni. Takie są postanowienia nowego prawa. Obecne reguły nie przewidują ogólnego zakazu robienia zdjęć innym i fotografowania oraz filmowania w publicznej przestrzeni, np. w ruchu miejskim czy w metrze. Poza tym, by atak można było osądzić jako seksualne molestowanie, kobieta musiałaby zdawać sobie z sprawę z incydentu podczas jego trwania, a nie post factum. Dla sądu pierwszej instancji nie miało znaczenia, że dostrzegła, co się działo, „w bliskim związku" z zajściem.

Również sąd drugiej instancji uniewinnił sprawcę, chociaż jednocześnie stwierdził, że biorąc pod uwagę wybrany obiekt fotografowania i kąt robienia zdjęć, czyn świadczy o seksizmie i o tym, że sprawca chciał naruszyć seksualne dobra osobiste kobiety. Mimo to występek nie podlegał karze.

Ze względu na to, że seksualne molestowanie powinno się traktować jako przestępstwo seksualne, a nie jako naruszenie miru domowego, nie ma znaczenia w aspekcie sankcji, że ofiara nie zauważyła ataku, kiedy trwał – orzekła Temida. Napaść seksualna powinna przede wszystkim odnosić się do sytuacji, w których dochodzi do cielesnego dotyku ofiary, ale może też dotyczyć potajemnego fotografowania. Niemniej sąd apelacyjny przychylił się do wyroku sądu rejonowego. W legislacji i w praktyce działania prawa nie ma bowiem „wsparcia explicité" dla możliwości penalizacji za seksualne molestowanie, gdy ofiara jest nieświadoma, że jest obiektem potajemnego fotografowania.

Kobieta zaś nie spostrzegła, do czego się posunął 39-latek. Zwróciła na to uwagę dopiero wtedy, kiedy sama napaść już się zakończyła. Dlatego sąd apelacyjny uznał, że bezpośrednio jej nie dotknęła – wyjaśniało werdykt Biuro Prokuratora Generalnego, który zaskarżył kazus do Sądu Najwyższego.

Według bowiem prokuratora generalnego Szwecji Andersa Perkleva mężczyzna powinien być sądzony za seksualne molestowanie. Bez względu na to, czy powódka zauważyła potajemne fotografowanie czy nie. Za tym jednak, że postępek jest seksualnym szykanowaniem, nawet jeżeli w trakcie kobieta się nie zorientowała, przemawia doktryna. Podobne przypadki – zdaniem prokuratora – nie występują jednak w pracach Sądu Najwyższego. Opinie na ten temat nie dają też satysfakcjonjących wskazówek. Dlatego o regułach powinni zadecydować teraz arbitrzy najwyższej instancji.

By móc uznać podejrzanego za winnego seksualnego molestowania, sprawca musi napaść na swoją ofiarę werbalnie lub fizycznie. Celem takiego czynu jest jej poniżenie. Zdarza się jednak, że ofiara nie ma świadomości, że stała się obiektem napaści, np. kiedy śpi, a sąd nierzadko orzeka, że chodzi tu o seksualne molestowanie.

Dlatego najwyższa pora, by molestowanie i inne uwłaczające nietykalności osobistej zachowania włączyć do katalogu przestępstw, także gdy ofiara nie zdaje sobie z nich sprawy. Co robi w ogóle aparat fotograficzny pod czyjąś spódnicą? Tak samo poniża jak obca ręka na pośladku.

Szykanom można by też choć częściowo zapobiec, wprowadzając zakaz fotografowania także w publicznych miejscach, np. w metrze. Wówczas 39-latek może by się opanował. A może nie. Byłby jednak ukarany. Samo moralne prawo nie stanowi bowiem żadnej bariery.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Kobieta bowiem nie zorientowała się, że ktoś potajemnie robił zdjęcia. Teraz sprawę ma zbadać Sąd Najwyższy.

Ubiegłej jesieni 39-latek szedł a Fridą i zaczął dyskretnie telefonem robić zdjęcia pod jej spódnicą, stojąc na ruchomych schodach sztokholmskiego metra. Frida nie zauważyła, co wyprawiał, ale miganie fleszu spostrzegła jej przyjaciółka. Kiedy zażądała oddania smartfonu, prześladowca rzucił się do ucieczki. Zatrzymało go jednak kilku znajdujących się na stacji metra chłopaków. Zadzwoniono na policję. Sprawca przyznał się od razu do winy i tłumaczył, że za dużo wypił. Przeczył jednak temu, jakoby jego zachowanie miało być przestępstwem.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb