Konstytucjonalizm stał się powszechnie narzuconą bezprogramową ideologią

Państwo przejmuje monopol na podejmowanie decyzji za wspólnotę i poszczególnych jej członków.

Aktualizacja: 14.01.2017 08:31 Publikacja: 14.01.2017 07:00

Konstytucjonalizm stał się powszechnie narzuconą bezprogramową ideologią

Foto: 123RF

Antybohater „Ulissesa" Jamesa Joyce'a Leopold Bloom wykrzykuje swoje credo: „Wolny bezwyznaniowy kościół w wolnym bezwyznaniowym państwie!", co niejaki O'Madden Burke przedrzeźnia: „Wolny lis w wolnym kurniku!" (w tłum. M. Słomczyńskiego). Współczesne demokracje szczycą się laickością, rozumianą jako niezależność od wszelkiej zewnętrznej (czytaj: religijnej) aksjologii. W ustroju demokratycznego państwa prawnego zmaterializowało się więc niepobożne życzenie pana Blooma.

Ideolodzy państwa prawnego wśród przewag tego systemu podkreślali zawarte w nim jakoby gwarancje ochrony przed samowolą władzy, w szczególności wykonawczej. W państwie prawnym podstawą działania organów władzy ma być prawo, które jednocześnie wyznacza granice ich kompetencji. Sam system prawa jest tu gwarantem praw i wolności obywateli, które ma chronić przed groźbą nadużycia władzy. Sceptycy dostrzegają wszakże, iż wyróżnikiem owego ustroju jest nie tyle zasada praworządności, ile raczej zapewnienie pierwszeństwa, a właściwie wyłączności prawa stanowionego jako regulatora wszelkich relacji między podmiotami prawa, z samym państwem włącznie – oczywiście kosztem deprecjacji prawa naturalnego oraz aksjomatów etycznych i duchowych, wcześniej pierwszych przed literą prawa.

Coraz szerzej, coraz więcej

Idea państwa wolnego od aksjologii, a rządzącego się wyłącznie samowładnie nadanym sobie prawem, ma swe korzenie (por. „Państwo prawne: dobro czy zło", „Rz" z 23 grudnia 2015 r.), w koncepcji „państwa celów" podanej przez Immanuela Kanta w „Grundlegung zur Methaphysik der Sitten" z 1785 r. („Uzasadnienie etyki moralności"). Tak pojmowane państwo ma umożliwiać poszczególnym swoim „członkom", którymi są dla Kanta „różne istoty rozważne", a więc niekoniecznie i nie tylko ludzie, realizację celów kreowanych i obieranych w warunkach mglistej „autonomii woli". Wyzwolona „wola" istot rozważnych, a nie inne względy, ma stanowić o kierunkach i sposobach działania zarówno tych podmiotów, jak i państw, których są one „członkami", albowiem autonomiczna wola istoty rozważnej „sama sobie jest prawem" (tłum. M. Wartenberga).

Wizja Kanta została podchwycona przez wolnomyślnie usposobionych przeciwników prymatu sumienia nad wolą, co znalazło wyraz w rozwiązaniach ustrojowych. Od końca XVIII w. widzimy całkowitą odmianę w postrzeganiu celów i zasad działania organizacji państwowej. Odtąd źródłem wartości i dóbr chronionych we wspólnocie politycznej, jaką jest państwo, ma być wyłącznie prawo stanowione przez powołane do tego władze. Podstawą ustrojową nowoczesnego państwa stała się konstytucja jako ustawa zasadnicza, ustalająca nie tylko zasady jego organizacji i funkcjonowania, lecz przede wszystkim – co bywa ukrywane przez apologetów państwa prawnego – zamknięty katalog wartości i praw, które państwo jest gotowe akceptować i ochraniać czy choćby tolerować. Nowoczesne konstytucje, wbrew pierwotnym hasłom ograniczenia samowoli władzy, stają się przede wszystkim źródłem kompetencji dla władzy ustawodawczej oraz wykonawczej, której granic wszakże już wyraźnie nie zaznaczają. Powszechnym w całym „postępowym" świecie zjawiskiem staje się zatem stałe rozszerzanie kompetencji prawodawczych państwa, a także idący za tym niepowstrzymany rozrost uprawnień władzy wykonawczej.

Historia jest niewzruszona

Państwo prawne nie poprzestaje na wyraźnym oznaczeniu wartości zasługujących na ochronę, bo również zastrzega sobie prawo ich redefiniowania dla swoich potrzeb. Znane dobrze i elementarnie pojmowane pojęcia, takie jak: wolność, własność, małżeństwo, rodzina, płeć, mogą otrzymać inne od spodziewanego znaczenie w pisanej normie prawnej. Z drugiej strony państwo prawne uznaje za dopuszczalne kreowanie zupełnie nowych celów, praw i wartości uznawanych za godne ochrony, stosownie do programowych preferencji prawodawcy. Sztandarowym tego przykładem może być obowiązująca do dziś kreacjonistyczna i aksjomatyczna, a przy tym radykalnie laicka konstytucja meksykańska z 1917 r., która posłużyła za pierwowzór i inspirację m.in. dla pierwszej konstytucji państwa radzieckiego.

Odrzucenie tradycyjnej aksjologii jako fundamentu ładu społecznego przyniosło w ostatnich stuleciach niespotykany regres cywilizacyjny. Wbrew niemilknącym pochwałom dla osiągnięć ludzkości we wszystkich dziedzinach, jakie mamy zawdzięczać rozwojowi demokratyzmu, historia niewzruszenie przypomina koszty tego postępu. Oto osoba ludzka zostaje zmuszona żyć w paranoicznym dualizmie dwu systemów wartości, jednego wyznawanego spontanicznie i drugiego narzuconego przez prawo państwowe. Doprowadziło to u współczesnego człowieka do osłabienia odpowiedzialności i poczucia wpływu na własne życie.

Z drugiej strony mamy proces zagarniania przez państwo jako najsilniejszą „istotę rozważną" monopolu na podejmowanie decyzji nie tylko za wspólnotę, lecz i za poszczególnych jej członków, oraz wymuszanie uległości wobec władzy. Skutkuje to zobojętnieniem oraz pokusą rezygnacji z samodzielnego podejmowania decyzji, a nawet dokonywania wyborów moralnych. Rezultaty widzimy nieustannie w najnowszych dziejach państw i narodów. Państwa mieniące się konstytucyjnymi oraz posłusznymi „rządom prawa" przy bezwolnej postawie własnych społeczeństw wzięły na siebie cele i zadania, które nie dają się pogodzić z ludzkim pojmowaniem dobra i słuszności; przypomnijmy tu zorganizowane i z góry zalegalizowane wymordowanie niemal całej rdzennej ludności dwu kontynentów, prawnie usankcjonowane niewolnictwo, segregację rasową, świadome i planowe zagłodzenie całych populacji (co najmniej dwa przypadki w nowoczesnej Europie!), wyzysk kolonialny i postkolonialny, realizację wymierzonej w bezbronną ludność idei wojny totalnej, produkcję i użycie broni masowej zagłady, eksterminację całych narodów i grup społecznych, wrogie życiu ludzkiemu państwowe programy regulacji i kontroli urodzeń oraz eugeniki.

Równie bezceremonialnie reglamentowane są przez państwowego prawodawcę wolność, w tym prawo do życia zgodnego z wyznawaną wiarą, własność, bezpieczeństwo i inne prawa podmiotowe osoby ludzkiej. Przykładów opresji prawnej państwa na tych polach jest pod dostatkiem we wszystkich współczesnych systemach konstytucyjnych.

W dobie globalizacji widzimy wyraźnie, iż cały nasz świat stał się wymarzonym przez Kanta państwem celów, które nie są już jednak celami ludzi. Ważniejsze od osoby ludzkiej są „istoty rozważne": państwa prawne, korporacje, rynki finansowe, organizacje ponadrządowe (nazywane niekiedy „pozarządowymi") i inne instytucjonalne byty prawne, które realizują głównie własne i wspólne cele w rozgrywce światowych interesów. Katastrofiści ostrzegają o ziszczeniu się wizji Herberta George'a Wellsa z „Wehikułu czasu": oto otępiałym z bezradności ludziom pozostawiono rolę Ejolów przeznaczonych na strawę dla stroniących od światła dziennego drapieżnych Morloków.

Demokratyczne państwo prawne pilnie strzeże swoich zdobyczy przed zagrożeniami płynącymi przede wszystkim z samodzielnego ludzkiego myślenia. Służy temu swoisty laicki kult konstytucjonalizmu, który okazuje się tym wolnym lisem w wolnym kurniku. Konstytucjonalizm w czasach współczesnych stał się powszechnie narzuconą bezprogramową ideologią, która podsuwa zarówno „prawdy" nowej wiary, jak i procedury konieczne do jej wyznawania.

Pokolenia oddają cześć

W wielu krajach (nomina sunt odiosa) konstytucjom przyznaje się wręcz liturgiczną powagę i wychowuje kolejne pokolenia obywateli w rygorze oddawania im czci niemal jak tekstom objawionym. We wszystkich ustrojach demokratycznych, także niestety u nas, wierność postanowieniom ustawy zasadniczej jest najwyższym i faktycznie jedynym probierzem jakości stanowionego prawa. W ten sposób ustrój konstytucyjny sam się nieustannie utwierdza i legitymizuje, a jednocześnie spycha na niewidoczny plan dotychczasowe podstawy współżycia ludzi i społeczeństw, z religią i tradycyjną moralnością na czele.

W pracy nad nowym prawem państwowym dla Rzeczypospolitej trzeba zdobyć się na śmiałość zerwania z aksjomatami państwa prawnego i przedłożyć do debaty inne propozycje ustrojowe, które odpowiadają ludzkiemu widzeniu świata i poczuciu słuszności. W pierwszej kolejności przywrócić należy pierwotną społeczną funkcję prawa, które nie ma, jak obecnie, samowładnie rządzić, lecz głównie służyć wartościom stojącym wyżej od samego prawa. Po wtóre: należy wyeksponować oczywistą prawdę, iż państwo jest polityczną wspólnotą ludzi i tylko ludzi, nie zaś „różnych istot rozważnych", jak chcą czciciele liberalnego państwa celów.

Inspiracji w tym dziele dostarcza nasz własny dorobek z poprzednich stuleci. To w Polsce utwierdzono po raz pierwszy prymat ochrony praw i wolności obywatelskich przed wolą i interesem władzy. Tradycja ta znajduje wyraz w znanych przecież wszystkim aktach ustrojowych, takich jak „Neminem captivabimus", „Nihil novi", artykuły henrykowskie czy pacta conventa. Nasi przodkowie dobrze wiedzieli, na czym stoją. Przez kolejne pokolenia dzielnie strzegli swej wiary, wolności i własności, nie wahając się dla tych wartości „na skinienie przelać krew".

Wiara, wolność, własność to właściwie gotowy fundament potrzebnego nam ustroju i systemu prawnego. Co pan by na to odrzekł, Mr. Bloom?

Autor jest wrocławskim adwokatem

Antybohater „Ulissesa" Jamesa Joyce'a Leopold Bloom wykrzykuje swoje credo: „Wolny bezwyznaniowy kościół w wolnym bezwyznaniowym państwie!", co niejaki O'Madden Burke przedrzeźnia: „Wolny lis w wolnym kurniku!" (w tłum. M. Słomczyńskiego). Współczesne demokracje szczycą się laickością, rozumianą jako niezależność od wszelkiej zewnętrznej (czytaj: religijnej) aksjologii. W ustroju demokratycznego państwa prawnego zmaterializowało się więc niepobożne życzenie pana Blooma.

Ideolodzy państwa prawnego wśród przewag tego systemu podkreślali zawarte w nim jakoby gwarancje ochrony przed samowolą władzy, w szczególności wykonawczej. W państwie prawnym podstawą działania organów władzy ma być prawo, które jednocześnie wyznacza granice ich kompetencji. Sam system prawa jest tu gwarantem praw i wolności obywateli, które ma chronić przed groźbą nadużycia władzy. Sceptycy dostrzegają wszakże, iż wyróżnikiem owego ustroju jest nie tyle zasada praworządności, ile raczej zapewnienie pierwszeństwa, a właściwie wyłączności prawa stanowionego jako regulatora wszelkich relacji między podmiotami prawa, z samym państwem włącznie – oczywiście kosztem deprecjacji prawa naturalnego oraz aksjomatów etycznych i duchowych, wcześniej pierwszych przed literą prawa.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem