Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości (Komisja), która za czasów ministra Jarosława Gowina opracowała, a za ministra Marka Biernackiego forsowała nowelę procedury karnej, wdrożyła do niej populistyczną zasadę „każdemu po równo".
Na mocy art. 80a i 87a ustawy z 25 października 2013 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego i niektórych innych ustaw od 1 lipca 2015 r. w postępowaniu sądowym pomoc prawną z urzędu uzyskają wszyscy oskarżeni, oskarżyciele posiłkowi, oskarżyciele subsydiarni, oskarżyciele prywatni, powodowie cywilni, jeżeli o to wystąpią, bez względu na ich sytuację materialną. Na mocy art. 1 par. 1 kodeksu karnego wykonawczego uzyska ją także każdy skazany. Były już wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski i niektórzy członkowie Komisji stwierdzili, że nie wiadomo, o ile osób chodzi ani jakie będą wydatki na pomoc prawną dla nich.
Wszędzie na świecie o przyznaniu pomocy prawnej z urzędu decyduje sytuacja materialna osoby, która o nią występuje. Nasza regulacja będzie urzeczywistniała zasadę równości, która jednak kłóci się z przyświecającą prawu zasadą sprawiedliwości. Wszak „równo" wcale nie znaczy sprawiedliwie, tymczasem budżet państwa będzie finansował pomoc prawną dla osób, których sytuacja materialna pozwala na samodzielne poniesienie tych kosztów. I żaden z naszych reformatorów nawet nie próbował wyjaśnić, dlaczego podatnicy mają teraz płacić za ludzi dobrze sytuowanych.
Beczka nie do napełnienia
Starania ówczesnego ministra Jarosława Gowina dały ten skutek, że ówczesny minister finansów Jacek Rostowski zgodził się wyasygnować 200 mln zł na koszty obrony z urzędu, ale wyłącznie w pierwszym roku reformy. Według uzgodnień w następnych latach powinny być one finansowane wyłącznie z kosztów tych obron ściągniętych od oskarżonych. Tyle tylko, że w projekcie noweli wskazano, że ściągalność zasądzonych kosztów obron z urzędu wyniesie 20 proc. Michał Królikowski podczas prac nad projektem przekonywał, że napełniona w pierwszym roku beczka (kwotą 200 mln zł) będzie uzupełniana wpływami z zasądzonych i ściągniętych kosztów procesu. Nikt nie oponował, choć jego twierdzenia były matematycznie rażąco błędne, bo przy 20-proc. czy 30-proc. ściągalności nie da się owej beczki ponownie napełnić. Co więcej, owe 200 mln zł wyłożone z budżetu państwa na pierwszy rok reformy miały pokryć wyłącznie koszty obron z urzędu. O kosztach pomocy prawnej z urzędu dla innych jej beneficjentów nie wspomniano ani w projekcie, ani podczas prac nad nowelizacją, tak samo jak o kosztach obron skazanych w postępowaniu wykonawczym. Cóż można powiedzieć o takim rozporządzaniu środkami publicznymi poza tym, że jest społecznie szkodliwe, bo naraża budżet państwa i społeczeństwo na wydatki, których te nie przewidywały?
Szczęśliwie, Ministerstwu Finansów zasady matematyki nie są obce i zauważyło, że skoro ustawa ma wejść w życie 1 lipca 2015 r., to na wydatki implikowane nową regulacją w 2015 r. należy się z budżetu 100 mln zł, a nie 200 mln zł, jak by to wynikało z art. 52 noweli. Przypomnijmy, że w noweli nie przewidziano żadnych wydatków na obrony z urzędu dla skazanych oraz na pełnomocników z urzędu dla oskarżycieli posiłkowych, subsydiarnych, prywatnych i powodów cywilnych.