Poszlaki są w każdej niemal większej sprawie karnej, nabierają jednak znaczenia, gdy dotyczą kwestii głównej – przestępstwa, nadając procesowi poszlakowy charakter.
Tak jest właśnie w rozpoczętym we wtorek procesie Adama Z. oskarżonego o zabójstwo w Poznaniu Ewy Tylman.
Prokuratora oskarża go, że 23 listopada 2015 r., licząc się ze skutkiem śmiertelnym swego czynu, zepchnął tę młodą kobietę ze skarpy nad Wartą, a potem nieprzytomną do wody.
Oskarżony nie przyznaje się do zbrodni, a brakuje w sprawie kluczowego dowodu, że Adam Z. zepchnął ofiarę do rzeki. Są nagrania spaceru, ale nie tego najważniejszego momentu, nie ma też świadków tragedii, a oskarżony nie przyznał się do winy. A ponieważ fragment drogi do tragedii może oglądać cała Polska, nic dziwnego, że znaczna jej część zaczyna żyć tą sprawą.
Brak twardego dowodu
- I na tym polega proces poszlakowy, że nie ma w nim bezpośredniego dowodu popełnienia przestępstwa np. nagrania, naocznego świadka, a wszystkie inne to są poszlaki - wskazuje Prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.