Rz: Zdaje się, że w sprawie Ewy Tylman nie mamy twardego bezpośredniego dowodu. Proces będzie więc poszlakowy?
Mariusz Paplaczyk: Bardzo rzadko dysponujemy nagraniem z miejsca zdarzenia czy relacją bezpośredniego świadka. Zakładam, że prokuratura zrobiła wszystko, żeby zebrać dostępne dowody w sprawie. Przeprowadzono także liczne eksperymenty procesowe, przesłuchano kilkudziesięciu świadków.
Obrona twierdzi, że nie ma wielu logicznie powiązanych poszlak prowadzących do dowodu głównego?
W toku śledztwa zabezpieczono materiał z kamer prywatnych i miejskich. Wynikało z niego, że swoją ostatnią drogę w życiu Ewa Tylman spędziła w towarzystwie Adama Z. Nie była w stanie samodzielnie się poruszać, tj. opuścić także miejsca, w którym się znalazła, czyli koryta Warty. Z nagrania widzimy, że Adam Z. opuszcza to miejsce samodzielnie, następnie dzwoni do swojego przyjaciela – już wtedy zaczyna budować swoją linię obrony, przedstawiając swoim przyjaciołom, a także rodzinie Ewy Tylman różne wersje przebiegu wydarzeń tej feralnej nocy. Prokuratura skrupulatnie zabezpieczyła dowody elektroniczne zawierające treści rozmów, z których wynika, że Adam Z. miał świadomość tego, co się działo tamtej nocy.
Na czym się skupi oskarżyciel posiłkowy?