Migalski: Duma narodowa jest teraz w cenie

PiS cieszy się dużym poparciem, bo pozwolił Polakom być sobą.

Aktualizacja: 11.10.2017 15:17 Publikacja: 10.10.2017 18:20

Partia Jarosława Kaczyńskiego to socjalistyczni narodowcy – twierdzi publicysta

Partia Jarosława Kaczyńskiego to socjalistyczni narodowcy – twierdzi publicysta

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Gdyby określić polityków PiS mianem narodowych socjalistów, mogliby oni – i słusznie – poczuć się urażeni. Bo tym terminem zwykło się opisywać hitlerowców, członków NSDAP. Kto zaś chciałby porównywać Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera, a ustrój obowiązujący w chwili obecnej w Polsce do tego, który obowiązywał w Niemczech w latach 1933–1945, narażałaby się na zarzut absolutnej stronniczości oraz na odesłanie do szpitala psychiatrycznego.

Ale gdyby dokonać pewnego niewinnego zabiegu i odwrócić kolejność słów, a zatem opisać PiS jako socjalistycznych narodowców, czyż nie otwierałoby to przed nami nowych perspektyw deskrypcyjnych i nie prowadziło do właściwej odpowiedzi na pytanie o wciąż wysokie notowania partii rządzącej? Pójdźmy zatem tą drogą i bez niemądrego etykietowania i obrażania ludzi prezesa Kaczyńskiego jako narodowych socjalistów, przyjrzyjmy się ich sukcesowi jako socjalistycznych narodowców. Okaże się, że ten prosty z pozoru zabieg stylistyczny daje znakomite pole do eksplantacji fenomenu PiS i jego popularności wśród wyborców.

Naród czy społeczeństwo?

Zacznijmy od rzeczownika „narodowcy", na później zostawiając sobie przymiotnik „socjalistyczni". PiS od zawsze tak naprawdę eksponował ten fragment swojego programu: naród i należne mu prawa. Zamiast używać niejasnego terminu „społeczeństwo", Nowogrodzka lubiła używać, a nawet nadużywać, słowa „naród". Społeczeństwo, zwłaszcza z dookreśleniem „obywatelskie", jest dla przedstawicieli PiS podejrzane i chętnie nałoży mu się kaganiec w postaci specjalnie powołanego ciała, które będzie je „koordynować", a tak naprawdę kontrolować.

Natomiast naród jest hołubiony i ukochany. Nie tylko w nazewnictwie (do każdej instytucji obecnie rządzący chcą dodać słowo „narodowy"), ale także w treści. Podmiotem mają być Polacy – to im trzeba służyć i im być wiernym. Nie obywatele czy wyborcy, ale właśnie Polska i Polacy. To w ich obronie nie wpuści się do kraju ani jednego „ciapatego", to dla nich bronić się będzie przed islamistami, to w imię ich interesu powstrzymać należy imperialne zapędy Brukseli. Unia ma być luźnym związkiem państw narodowych, a nie jakąś federacją ze wspólną dla Europejczyków tożsamością.

Naród ma być centralną częścią polityki państwa. Dla budowania naszej tożsamości narodowej można zakłamywać historię. Dlatego nie można się przyznać, że Polacy mordowali Żydów w czasie II wojny światowej, nie należy kwestionować sensowności powstania warszawskiego, a Żołnierzom Wyklętym, którzy są antywzorem myślenia politycznego, należy się jedynie hołd i chwała (nawet jeśli część z nich zabijała niewinnych ludzi).

Dla budowania tożsamości narodowej należy na nowym banknocie umieścić portret pogromcy „muslimów" spod Wiednia, nazywać pociągi i samoloty imionami polskich bohaterów, zmieniać nazwy ulic, budować pomniki (najlepiej Jana Pawła II oraz Lecha Kaczyńskiego), powoływać coraz to nowe muzea, a w starych zmieniać ekspozycje i kierownictwa, modyfikować programy nauczania w szkołach tak, by nie tyle uczyć, co budować dumę narodową i miłość do wszystkiego, co rodzime. Dla przykładu w nowej podstawie programowej nauczania literatury, 90 proc. utworów jest autorstwa Polaków, tak jakbyśmy to właśnie my byli potęgą światową w tej dziedzinie.

Nadwiślański nacjonalizm

A wszystko po to, by zaspokoić głęboko tkwiący w elektoracie nacjonalizm, który przez ostatnie ćwierć wieku był przez rządzących ośmieszany i ekskomunikowany, ale przeżył i właśnie się odradza. Odradza się także po PRL-owskiej hibernacji. Wreszcie może sobie wybuchnąć z całą siłą. Nacjonalizm głupi, zaściankowy, pełen kompleksów i pretensji do całego świata. Nie amerykański czy francuski, ale właśnie swojski, nadwiślański. Wsobny i ksobny. Którego trzeba się było przez lata wstydzić, a dziś widzi się jego przejawy u czołowych przedstawicieli władzy. Można więc go wyrzucić z siebie i się z nim nawet obnosić.

Ta ulga jest nie do przecenienia. Ta możliwość publicznego obnażenia swej ciemnej strony musi zostać nagrodzona. PiS dlatego właśnie jest tak popularne, że pozwoliło milionom wyborców być sobą. Kiedyś za przejawy nacjonalizmu byli oni młotkowani przez media i autorytety, a dziś ich nienawiść i niechęć do wszystkiego, co obce lub elitarne, jest cnotą. Nie są obecnie nietolerancyjnymi chamami, ale obrońcami wiary i narodu. Nie są prymitywnymi kibolami, lecz kustoszami pamięci narodowej. Nie są przestraszonymi „obcym" tchórzami, lecz rycerzami chroniącymi ojczyznę i wiarę przed hordami najeźdźców ze wschodu.

Z wdzięczności za to Polacy obdarzają rządzących swoim zaufaniem. Pozwolono im być sobą, sobą w najgorszej postaci, w zamian oni pozwolą Jarosławowi Kaczyńskiemu rządzić tak długo, jak tylko będzie chciał. On dał im poczucie godności, tożsamość, powody do dumy ze swoich fobii i strachów, a oni dali mu prawo do rządzenia przez napuszczanie ich na kolejne grupy społeczne, religijne i narodowe.

Jakoś to będzie

A co z przymiotnikiem „socjalistyczni"? On także tłumaczy, dlaczego narodowcy z PiS zawładnęli duszami Polaków. Bo nasi rodacy tak, jak są nacjonalistyczni, tak samo też są etatystyczni. Liberałowie to wśród nich gatunek rzadko spotykany. O wiele większą estymą cieszą się ci, którzy będąc u władzy „dadzą" i „zapewnią". I właśnie to robi rząd Beaty Szydło: daje, zapewnia, rozdaje, obniża, gwarantuje.

W analizie wysokiego poparcia dla PiS nie da się pominąć tego aspektu działalności obecnej ekipy rządzącej. Od realnych transferów społecznych (takich jak program 500+ czy obniżenie wieku emerytalnego) przez rzeczywiste uszczelnienie ściągalności podatków po mgławicowe obietnice budowy portów lotniczych, reindustrializacji polskiego przemysłu, repolonizacji banków i mediów, produkcji samochodów elektrycznych itp., ekipa PiS skutecznie przekonała elektorat, że spełni jego socjalne marzenia życia we względnym dobrobycie. Sprzyja temu ogólnoświatowa koniunktura gospodarcza, która zapewnia najniższe bezrobocie od 1990 roku i czyni wszelkie zapowiedzi rządu realnymi. Polacy, którzy mieli dość kapitalistycznej transformacji, których skrzywdziła ona dotkliwie, dla których wolnorynkowe reformy nie zawsze oznaczały dobrobyt, zasmakowali obecnie z polityce i retoryce jak z lat 70., kiedy władza zapewniała, że jakoś będzie i do pewnego czasu jakoś było.

Koniec reedukacji

Oto, przynajmniej po części, tajemnica sukcesu socjalistycznych narodowców z Nowogrodzkiej. Skutecznie obsługują oni dwie fundamentalne dla Polaków sprawy: potrzebę dumy narodowej oraz chęć życia w socjalistycznym raju. Można się z tego wyśmiewać, ale tacy właśnie jesteśmy. Przynajmniej w większości.

Poprzednie ekipy tego nie dostrzegały, a nawet więcej – ignorowały obie tendencje (nacjonalistyczną i socjalistyczną). Popełniły też wiele błędów, nie zauważając ich lub nawet idąc w poprzek im. Reedukowano wyborców, że mają się wstydzić swojej tożsamości narodowej oraz zostać miłośnikami Friedmana i Hayeka. Kto nie spełniał tych kryteriów, młotkowany był medialną indoktrynacją, ośmieszany i wyszydzany. Wysiłku liberałów i „internacjonalistów" poprzednich ekip nie da się przecenić w procesie przejmowania władzy przez PiS – tak długo i intensywnie wbijali Polakom do głów nowe idee, że na koniec wyborcy zmienili sobie rządzących i dziś chętnie wysłuchują od nich, jak wspaniałymi są patriotami i jak wiele im się należy w sferze socjalnej.

Mówiąc najkrócej – powodzenia socjalistycznych narodowców z PiS jest dlatego tak spektakularne, że przyszło im rządzić socjalistyczno-narodowymi wyborcami. Opozycja, zwłaszcza Platforma Obywatelska, by na powrót dojść do władzy, musi albo zmienić swój „liberalno-internacjonalistyczny" program, albo winna zmienić społeczeństwo. Nie moim zadaniem jest doradzanie jej, ale wydaje mi się, że to pierwsze jest łatwiejsze.

Autor jest politologiem z Uniwersytetu Śląskiego, byłym eurodeputowanym PiS i PJN

Gdyby określić polityków PiS mianem narodowych socjalistów, mogliby oni – i słusznie – poczuć się urażeni. Bo tym terminem zwykło się opisywać hitlerowców, członków NSDAP. Kto zaś chciałby porównywać Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera, a ustrój obowiązujący w chwili obecnej w Polsce do tego, który obowiązywał w Niemczech w latach 1933–1945, narażałaby się na zarzut absolutnej stronniczości oraz na odesłanie do szpitala psychiatrycznego.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej