Będę na panią głosował, bo pani to jest porządna kobieta, a nie jakaś feministka" – powiedział kiedyś wyborca lekko zaskoczonej Izabeli Jarudze-Nowackiej, rozdającej ulotki na skwerze Kościuszki w Gdyni. Z uśmiechem przyjęła tę deklarację, wiedząc, że każdy głos się liczy, a głos mężczyzny oddany na kobietę jest w Polsce szczególnie cenny. Czy coś się zmieniło w postrzeganiu działaczek kobiecych od tamtego czasu, czyli kampanii wyborczej w roku 2007?
Staroświecka broszka
„Feministka" jest słowem chyba jeszcze bardziej obraźliwym w ustach mężczyzn parających się polityką, z sercem po prawej stronie, niż było. Ale na scenę wkroczyło nowe pokolenie kobiet – i tych, które są wyborcami, i tych, które chciałyby aktywnie działać społecznie czy politycznie. To są aktywistki mające mocno wbudowaną podmiotowość i świadomość celów, jakie im przyświecają. A jedno wynika z drugiego.
Może właśnie dlatego tak niewiele kobiet przed czterdziestką aktywnych jest na prawicy, a PiS nie może się pochwalić ani jedną posłanką w rodzaju liderek z Nowoczesnej, które dobrze amortyzują rozbujaną łódkę Nowoczesnej i sprawiają, że Ryszard Petru nie musi się obawiać w partii braku profesjonalistów.
Platforma też ma kłopot z takimi polityczkami: partyjne przygody Joanny Muchy są tego najlepszym dowodem, choć i tak dzieje się tam pod tym względem lepiej niż w PiS. Próby podejmowane przez partię Jarosława Kaczyńskiego w poprzedniej kadencji – takie jak słynne aniołki Kaczyńskiego – nie wypaliły (oprócz znalezienia aniołkom kilku niezłych posad), a symbolem partii jest raczej trącąca staroświeckością broszka pani premier. W PiS nie znajdują miejsca nawet takie młode kobiety jak działaczka pro-life Kaja Godek, zapewne dlatego, że można ją podejrzewać o bycie niesterowalną. Kobiety zdobywają bowiem podmiotowość i eksponowane stanowiska w PiS pod warunkiem absolutnej lojalności i utraty etykietki „dziewuchy" czy „pannicy".
Być feministką
Natomiast przeciwniczki obecnej władzy z bycia „dziewuchą" uczyniły swój sztandar. Jedna z najgłośniejszych grup w mediach społecznościowych, współorganizująca protesty w sprawach światopoglądowych i na bieżąco monitorująca poczynania władzy, to „dziewuchy dziewuchom". Trudno o bardziej precyzyjne przesłanie polityczne niż ta nazwa.