Sławomir Sowiński: Ryzyko przyspieszonych wyborów

Strategiczne kalkulacje Jarosława Kaczyńskiego.

Aktualizacja: 04.10.2017 18:51 Publikacja: 03.10.2017 19:04

Lista powodów, dla których Jarosław Kaczyński mógłby zdecydować się na przyspieszone wybory, jest dł

Lista powodów, dla których Jarosław Kaczyński mógłby zdecydować się na przyspieszone wybory, jest długa.

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek

Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w sytuacji osobliwej. Z jednej strony, po dwu latach burzliwych rządów, słupki kolejnych sondaży pokazują jego rekordowo wysokie i rosnące poparcie. Możemy się więc domyślać, że rządząca Polską partia nie tylko zbiera sondażową rentę za politykę socjalną i zręczne – choć kontrowersyjne – zarządzanie naszymi emocjami, ale także za to, że znalazła drogę do części przynajmniej wyborców, którymi wcześniej nikt poważnie się nie zajmował. Paradoksalnie jednak, z drugiej strony, właśnie w momencie tej sondażowej hossy w obozie dobrej zmiany widać coraz wyraźniej polityczne buksowanie i wewnętrzne rysy, stawiające pod znakiem zapytania jego dalszą politykę radykalnych zmian. Weta prezydenta w sprawie RIO i sądownictwa, napięcia między MON a Kancelarią Prezydenta, otwarta krytyka współpracowników prezydenta w mediach sprzyjających rządowi, różnica zdań między PiS i wicepremierem Gowinem, czy jednostkowa, ale jakoś znacząca historia posła Rzepeckiego, wszystko to – co ważne, u progu kampanii samorządowej – tworzy sytuację, w której coraz trudniej wyobrazić sobie dalszy twardy polityczny marsz PiS, w rytmie i tempie, do jakich siebie i swoich wyborców przyzwyczaił.

Taka sytuacja to zawsze spore polityczne niebezpieczeństwo i ryzyko. Ciśnienie rozbudzonych politycznych planów i ambicji oraz brak możliwości ich realizacji rozsadziły bowiem niejeden obóz polityczny, i to nawet tak skutecznie zarządzany, jak dziś PiS. Dlatego też jedną z opcji na politycznym stole, a na pewno jednym z ważnych politycznych pytań, wydaje się dziś kwestia możliwości przyspieszonych wyborów.

Konstytucja, zwarcie szeregów

Sięganie po kartę przyspieszonych wyborów jest oczywiście zawsze ogromnym politycznym ryzykiem, o czym PiS przekonał się dokładnie dziesięć lat temu. Niemniej lista powodów, by zagrać nią właśnie teraz, wydaje się wyjątkowo długa.

Fundamentalnie ważna dla PiS jest oczywiście możliwość zmiany konstytucji. I nawet jeśli przy dzisiejszych sondażach trudno wyobrazić sobie, że obóz dobrej zmiany zdobyłby w wyborach 45–50 proc. głosów, co otwiera drogę do samodzielnej konstytucyjnej sejmowej większości (2/3) mandatów, to wynik na poziomie wyraźnie przekraczającym 40 proc. stwarzałby możliwość szukania w tej sprawie koalicji. Co więcej, samo tylko pójście dziś do wyborów pod hasłem: „Potrzebujemy Twojego głosu dla nowej, rozwiązującej polskie konflikty, konstytucji", jakąś część, zwłaszcza stojących z boku wyborców, mógłby do głosowania na PiS przekonać.

Powód drugi, i równie dla PiS ważny, to wewnętrzna konsolidacja. Nie od dziś bowiem wiadomo, że choć wybory zawsze oznaczają wewnątrzpartyjne tarcia i rywalizację, to sprawnemu liderowi dają niepowtarzalną możliwość osłabienia partyjnych frakcji, przytemperowania niebezpiecznych ambicji, odsunięcia wątpiących i wzmocnienia lojalnych. W obecnej zaś sytuacji przeprowadzone z zaskoczenia przyśpieszone wybory parlamentarne mogłyby znacznie osłabić szanse na budowanie jakiegoś środowiska wokół prezydenta czy, szerzej, jakiejś innej prawicowej, konkurencyjnej wobec PiS, siły politycznej. Szanse, które za rok czy dwa mogą być relatywnie większe.

Nie bez znaczenia są również kwestie kalendarzowe. Przyspieszone wybory parlamentarne wiosną czy jesienią 2018 pozwoliłyby w jakimś sensie politycznie „przykryć" z różnych powodów niewygodne dla PiS wybory samorządowe, w których trudno będzie rządzącej partii odnieść spektakularne sukcesy. A nowy silny mandat wyborczy, jaki dałoby ewentualne zwycięstwo w roku 2018, wzmacniałby dodatkowo polityczną pozycję PiS w wyborach europejskich roku 2019.

Warto też zwrócić uwagę, że w wymiarze europejskim, tak dziś ważnym w naszej polityce krajowej, wyniki wyborów do Bundestagu odsunęły, jak się wydaje, w czasie, choć całkiem nie zamknęły, niewygodną dla PiS perspektywę pogłębiania Unii. Minie zapewne sporo czasu, zanim ukształtuje się nowa koalicja rządząca w Berlinie, a potem, zanim uda się pogodzić reformatorski zapał prezydenta Macrona z finansowym realizmem koalicyjnej niemieckiej FDP. I ten właśnie czas, przynajmniej teoretycznie, pozwoliłby obozowi dobrej zmiany na przeprowadzenie wyborczej kampanii bez trudnych pytań o miejsce Polski w Unii różnych prędkości.

Sprawą politycznie istotną – a może najistotniejszą – jest wreszcie niepowtarzalność politycznej chwili. Pamiętać bowiem trzeba, że pompujący sondaże PiS polityczny efekt 500+ i obniżonego wieku emerytalnego, a także sprzyjająca mu koniunktura gospodarcza nie muszą trwać wiecznie, a za dwa lata wyglądać mogą zupełnie inaczej. Co równie ważne, tu i teraz do wyborów parlamentarnych nieprzygotowana zdaje się być zupełnie opozycja, która w swej strategii „długiego marszu" koncentruje się głównie na punktowaniu PiS lub, ewentualnie, na wyborach samorządowych.

Wielki ciężar własnego sukcesu

Tę listę argumentów na rzecz zaskakujących dla opozycji i korzystnych dla PiS przyspieszonych wyborów parlamentarnych można by zapewne jeszcze wydłużać. Nie zmienia to wszakże faktu, że – jak powiedzieliśmy – operacja taka mimo wszystko obarczona jest ogromnym politycznym ryzykiem.

W sensie formalnym oznaczać by musiała bowiem: albo uchwałę o samorozwiązaniu Sejmu, ale do tego potrzebna jest szersza koalicja i głos 2/3 posłów; albo – przy współpracy z prezydentem – niewniesienie do jego podpisu projektu budżetu; albo po prostu autodymisja gabinetu i powstrzymanie się od powołania nowego. Politycznie każdy z tych wariantów oznaczałby dziś ogromne polityczne zamieszanie i, co ważniejsze, duże zdziwienie licznej grupy wyborców dobrej zmiany, zadowolonych z poczucia bezpieczeństwa i stabilności, jakie daje im rząd premier Beaty Szydło. Zdziwienie tym większe, że właśnie obietnica spokoju, stabilności i bezpieczeństwa, w niepewnych i niestabilnych czasach, stała się znakiem firmowym i jednym z filarów sukcesu PiS.

Paradoksalnie zatem największą i na dziś chyba wystarczającą przeszkodą w ewentualnym sięgnięciu przez PiS po atrakcyjną, ale ryzykowną polityczną kartę przyspieszonych wyborów jest sukces polityczny jego rządu.

Dziś i jutro

Powiedziawszy to, pamiętać jednak trzeba, że polityczne „dziś" to – jak przekonuje nas każdy dzień – kategoria niezwykle w naszej polityce ulotna. Za sprawą bowiem różnych splotów okoliczności, do drzwi zapukać może jakieś polityczne „jutro", które obozowi dobrej zmiany da do ręki wystarczające argumenty za zmianą także politycznego kalendarza. Co na przykład dla opozycji oznacza, że już dziś, a nie za dwa lata, pokazać powinna wyborcom przynajmniej ogólny zarys swojego alternatywnego pomysłu na Polskę. A od tego, na ile będzie to pomysł atrakcyjny, zależeć będzie także to, na ile ewentualna gra kartą przyspieszonych wyborów będzie dla PiS zbyt ryzykowna.

Autor jest doktorem habilitowanym, wykładowcą Instytutu Politologii UKSW.

Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w sytuacji osobliwej. Z jednej strony, po dwu latach burzliwych rządów, słupki kolejnych sondaży pokazują jego rekordowo wysokie i rosnące poparcie. Możemy się więc domyślać, że rządząca Polską partia nie tylko zbiera sondażową rentę za politykę socjalną i zręczne – choć kontrowersyjne – zarządzanie naszymi emocjami, ale także za to, że znalazła drogę do części przynajmniej wyborców, którymi wcześniej nikt poważnie się nie zajmował. Paradoksalnie jednak, z drugiej strony, właśnie w momencie tej sondażowej hossy w obozie dobrej zmiany widać coraz wyraźniej polityczne buksowanie i wewnętrzne rysy, stawiające pod znakiem zapytania jego dalszą politykę radykalnych zmian. Weta prezydenta w sprawie RIO i sądownictwa, napięcia między MON a Kancelarią Prezydenta, otwarta krytyka współpracowników prezydenta w mediach sprzyjających rządowi, różnica zdań między PiS i wicepremierem Gowinem, czy jednostkowa, ale jakoś znacząca historia posła Rzepeckiego, wszystko to – co ważne, u progu kampanii samorządowej – tworzy sytuację, w której coraz trudniej wyobrazić sobie dalszy twardy polityczny marsz PiS, w rytmie i tempie, do jakich siebie i swoich wyborców przyzwyczaił.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej