Migalski: Wizje romantyka, czyli polskie sny o potędze

Międzymorze nie może być narzędziem polityki antyniemieckiej

Aktualizacja: 20.09.2016 20:18 Publikacja: 20.09.2016 19:04

Nawet prezes PiS uważa, że Angela Merkel jest z punktu widzenia interesów Polski najlepszym kanclerz

Nawet prezes PiS uważa, że Angela Merkel jest z punktu widzenia interesów Polski najlepszym kanclerzem.

Foto: AFP

Dwa tygodnie temu, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej", minister Krzysztof Szczerski z Kancelarii Prezydenta ogłosił koniec mrzonek o Międzymorzu i zadeklarował zwrot w kierunku polityki unijnej. Odnosząc się do pytania red. Michała Szułdrzyńskiego o sens współpracy w regionie oraz o to, czy nie jest ona alternatywą dla naszej silnej obecności w jądrze UE, minister Szczerski stwierdził: „...w koncepcji Trójmorza nie chodzi o tworzenie alternatywy dla integracji europejskiej". Dopytywany, czy oznacza to przejście ze sfery ideologii do sfery praxis, Szczerski jednoznacznie potwierdził: „Dlatego (...) unikamy pojęcia Międzymorze, które kojarzy się z koncepcją geopolityczną. Nie, tu chodzi o to, by dać polityczne zielone światło dla praktycznej współpracy projektowej".

Przebudzenie

To przełomowa i niezauważona przez komentatorów deklaracja ze strony bliskiego współpracownika głowy państwa. Tym wywiadem, w którym notabene nie pojawia się ani razu sformułowanie „koncepcja jagiellońska", minister przyznaje faktycznie, że po roku prowadzenia tromtadrackiej i buńczucznej polityki nieudanego naśladowania działań Józefa Piłsudskiego (naśladowanego też przez Lecha Kaczyńskiego) ośrodek prezydencki chce zwrotu o 180 stopni i powrotu do zainteresowania centrum unijnym. „Trójmorze" ma być jedynie obszarem kooperacji gospodarczej i infrastrukturalnej, ale nie ma być alternatywą dla naszych stosunków z Berlinem czy Brukselą.

Ta zmiana cieszy, bowiem pokazuje, że w obozie „dobrej zmiany", a przynajmniej w jej części osadzonej w Pałacu Prezydenckim, doszło do opamiętania się i porzucenia wielkomocarstwowych mrzonek i słodkich snów o polskiej potędze oraz o byciu regionalnym liderem, który zbuduje koalicję państw Europy Środkowej i Wschodniej, będącą przeciwwagą dla dominacji Niemiec w Europie oraz dla imperialnych zapędów Rosji. Szkoda tylko, że ekipie Andrzeja Dudy zajęło to aż rok. Ale lepiej późno niż wcale.

To, że część obozu rządzącego wreszcie przejrzała na oczy i porzuciła swoje sny o potędze na rzecz realnego oglądu rzeczywistości, musi cieszyć. Pytanie tylko, jak na to przebudzenie zareaguje pozostała część, ze szczególnym uwzględnieniem prawdziwego decydenta polskiej polityki, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Miejmy nadzieję, że niezauważony medialnie wywiad Szczerskiego, zwiastujący poważną zmianę polityki prezydenta, został jednak odnotowany na Nowogrodzkiej i w Alejach Ujazdowskich, i że także tam skłoni odpowiedzialnych za politykę zagraniczną polityków do podobnej zmiany tonu.

Bo powiedzmy to bardzo jasno – idea Międzymorza jest pożyteczna i powinna być realizowana jedynie jako funkcja „Śródziemia". Pod tym nieco frywolnym terminem rozumiem oparcie naszej polityki zagranicznej na bliskiej i dobrej współpracy z Niemcami, Francją oraz instytucjami unijnymi, ale szczególnie z tym pierwszym państwem. To ono jest najsilniejszym graczem w Europie i to ono powinno być naszym strategicznym partnerem. Zarówno ze względów gospodarczych, jak i politycznych.

Ważny argument

Niemcy są i pozostaną hegemonem unijnym. Można się na ten fakt obruszać, ale nie można mu zaprzeczać. A także nie powinno się działać bez jego uwzględniania. Kwestionowanie niemieckiego przywództwa w UE jest mniej więcej tak samo przenikliwe, jak kwestionowane kierowniczej roli Stanów Zjednoczonych w NATO. Można to robić, ale takim postępowaniem ogranicza się, a nie zwiększa, zdolności do prowadzenia skutecznej polityki zagranicznej. Jeśli ktoś neguje fakt przywództwa USA w sojuszu północnoatlantyckim oraz Niemiec w Unii, to powinien jasno sformułować postulat wyjścia naszego kraju z obu tych organizacji. Jeśli jednak nadal chcemy pozostawać zarówno w NATO, jak i w UE, to warto pogodzić się z tymi faktami.

Czy oznacza to, że Polska ma się zgadzać na wszystko, co zaproponuje Waszyngton i Berlin? Oczywiście nie. Czy mamy zrezygnować z wysuwania i forsowania rozwiązań dla nas korzystnych i ważnych? Także nie. Czy powinniśmy przestać budować swoją siłę i dzięki niej dobijać się uznania własnych racji? Też nie.

I tak właśnie postrzegam rolę Międzymorza/Trójmorza w naszej polityce zagranicznej. Nie jako alternatywę dla naszych relacji z Niemcami, ale jako ważny argument w rozmowach z Berlinem. Naszym strategicznym celem powinno być zapewnienie sobie stabilnej i silnej pozycji w ramach „Śródziemia", do czego działania w obszarze Międzymorza mogą być bardzo przydatne. Ale trzeba to wyrazić najbardziej cynicznie, jak to tylko możliwe: nasze dobre relacje z Ukrainą, Rumunią, V-4 czy krajami bałtyckimi muszą być nie celem samym w sobie, ale jedynie kartą przetargową w rozmowach z centrum decyzyjnym Europy, czyli kancelarią kanclerza Niemiec. Nie ma niczego złego w budowaniu silnych związków z krajami „ABC", ale muszą one być postrzegane jedynie jako funkcja naszych stosunków z Niemcami, Francją i Brukselą. Zaangażowanie inne niż czysto przedmiotowe w nasz region przyniesie Polsce więcej szkód niż korzyści. Tylko brutalne i cyniczne wykorzystanie naszych „wschodnich" partnerów ma sens. Wiara w to, że są oni dla nas strategicznymi partnerami, oderwie nas do ośrodka decyzyjnego Europy i skaże na przegraną konfrontację. Konfrontację z Rosją i... Niemcami.

Putin czuwa

W tym pierwszym przypadku mam na myśli przede wszystkim konfrontację militarną. Nasze zaangażowanie na Ukrainie może być bardzo szybko i bardzo dla nas boleśnie sfalsyfikowane przez agresję Federacji Rosyjskiej na ten kraj. Wyobraźmy sobie bowiem, co by się stało, gdyby Putin zdecydował się na ofensywę, w wyniku której wojska rosyjskie dotarłyby aż do Kijowa. Jaka byłaby nasza odpowiedź? Dokładnie taka, jak całej reszty Unii i NATO – oburzenie, słanie protestacyjnych not, sankcje gospodarcze. Nic ponadto. Rozumieją to wszyscy, prócz naszych polityków – na ostatnich uroczystościach w stolicy Ukrainy unijne rządy były reprezentowane na niskim szczeblu. Jedynie Polska wysłała tam swojego prezydenta. Co powie ten niezłomny mąż stanu, gdy Kreml zdecyduje się na ostrzejszą grę z Kijowem? Jak będzie wyglądać jego, i nasza, reputacja? Bardzo bolesne może być obnażenie naszej bezsiły i tromtadracji.

Ale budowa Międzymorza/Trójmorza w kontrze do Niemiec także nie ma sensu, bowiem każde z państw tego regionu, bez zmrużenia oka, wybierze dobre relacje z Berlinem nawet ponad specjalne stosunki z Warszawą. Niemcy są w stanie więcej realnie dać każdemu z tych krajów, niż Polska jest w stanie im obiecać. Wiara w to, że Czesi, Węgrzy, Słowacy, Łotysze czy Litwini będą grać z Warszawą przeciwko Berlinowi, może się roić tylko w umysłach ludzi nic nierozumiejących z polityki i ekonomii. Przekonanie, że Polska może stać się uznawanym i szanowanym przez innych liderem regionu, w dodatku grającym w jakieś kontrze z Belinem, jest zaiste wiarą egzaltowanego młodzieńca. Jest snem romantyka.

To, że Międzymorze winno być jedynie funkcją polityki prowadzonej względem „Śródziemia", jest prawie oczywistością. Nie rozumiała tego obecna ekipa rządząca, która gra ponad miarę naszych możliwości. Żeby być sprawiedliwym, należy także wspomnieć o grzeszku poprzedniej koalicji rządzącej, która z kolei grała poniżej naszych możliwości i zupełnie nie wykorzystywała krajów „ABC" do swojej gry z Berlinem. Tusk i Sikorski lekceważyli państwa Międzymorza i nie przykładali do budowania z nimi silnych więzów prawie żadnej wagi. Rząd PO dobrze rozumiał siłę i rolę Berlina na naszym kontynencie, ale chciał swoją pozycję wobec niego niejako „wyprosić", a nie wymusić. Stąd Sikorskiego „hołd berliński" – w swym zamierzeniu wcale nie błędny, ale niepoparty argumentami i siłą Polski płynącą z siły Międzymorza – był jakoś nietrafny i nieskuteczny.

Nie przeciw Berlinowi

Bo Angela Merkel nie jest miłą cioteczką, kochającą i przytulającą do swego czułego serca każdego, kto zadeklaruje, że ją miłuje. Jest brutalnym graczem – kalkulującym i trafnie oceniającym siłę partnerów. Na szczęście dla Niemiec, Europy i dla nas jest także politykiem prounijnym, koncyliacyjnym i – co najważniejsze – rozumiejącym, że rolą Niemiec jest ograniczone, współodczuwające i wspólnotowe przywództwo w UE. Świetnie rozumie to Jarosław Kaczyński, który jasno zadeklarował, że to właśnie Merkel jest z punktu widzenia interesów Polski najlepszym kanclerzem.

Skuteczna i pożyteczna polityka RP wobec krajów Międzymorza powinna być zatem czymś pośrednim między lekceważeniem ich, które było doświadczeniem poprzedniej ekipy, a przecenianiem i używaniem w grze przeciwko Berlinowi i Moskwie, co jest praktyką obecnie rządzących. Międzymorze musi być budowane, ale nie jako cel sam w sobie (lub jeszcze gorzej – jako narzędzie polityki antyniemieckiej oraz materializacja urojeń polskiej polityki mesjanistyczno-jagiellońsko-romantycznej). Winno być tworzone jako lewar naszej pozycji wobec „Śródziemia" – czyli prawdziwego centrum decyzyjnego współczesnej Europy.

Jeśli to właśnie miał na myśli minister Szczerski, to należy się z tego powodu cieszyć. I liczyć na to, że podobnie będą myśleć wszyscy, którzy są obecnie odpowiedzialni za polską politykę zagraniczną.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Dwa tygodnie temu, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej", minister Krzysztof Szczerski z Kancelarii Prezydenta ogłosił koniec mrzonek o Międzymorzu i zadeklarował zwrot w kierunku polityki unijnej. Odnosząc się do pytania red. Michała Szułdrzyńskiego o sens współpracy w regionie oraz o to, czy nie jest ona alternatywą dla naszej silnej obecności w jądrze UE, minister Szczerski stwierdził: „...w koncepcji Trójmorza nie chodzi o tworzenie alternatywy dla integracji europejskiej". Dopytywany, czy oznacza to przejście ze sfery ideologii do sfery praxis, Szczerski jednoznacznie potwierdził: „Dlatego (...) unikamy pojęcia Międzymorze, które kojarzy się z koncepcją geopolityczną. Nie, tu chodzi o to, by dać polityczne zielone światło dla praktycznej współpracy projektowej".

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej