Jarosław Kuisz: Kaczyński i Wałęsa, czyli fascynacja i nienawiść

Zapewne można byłoby już napisać historię III RP przez pryzmat wzajemnego braku uprzejmości na linii Wałęsa – Jarosław Kaczyński - pisze publicysta.

Aktualizacja: 30.08.2017 15:51 Publikacja: 29.08.2017 18:32

Jarosław Kuisz: Kaczyński i Wałęsa, czyli fascynacja i nienawiść

Foto: Fotorzepa, Beata Kitowska

W internecie furorę zrobiło opublikowane przez Lecha Wałęsę zdjęcie sprzed lat przedstawiające Lecha Kaczyńskiego z Czesławem Kiszczakiem. Generał wyciąga dłoń do Kaczyńskiego, jakby serdecznie poklepywał go po ramieniu. Wałęsa rzecz opatrzył jednozdaniowym komentarzem: „Kolesie od kiedy współdziałali przeciw mnie". To swoista odpowiedź na wszczęcie postępowania, które od 29 czerwca prowadzi pion śledczy IPN w sprawie rzekomego złożenia fałszywych zeznań dotyczących dokumentów TW „Bolek".

Zapewne można byłoby już napisać historię III RP przez pryzmat wzajemnego braku uprzejmości na linii Wałęsa – Jarosław Kaczyński. Z trudem przychodzi uwierzyć, że były prezydent oddał w ręce Jarosława Kaczyńskiego własną kancelarię, zaś w 1990 roku ten ostatni zgłaszał kandydaturę Wałęsy na prezydenta. Fascynacja przerodziła się w nienawiść.

Ten spór można traktować jako modelowy. W przededniu rocznicy Porozumień Sierpniowych, którą w 2005 roku – podkreślmy – zgodnie ustanowiono świętem państwowym, trwa obrzucanie się błotem.

Janusz Śniadek, działacz związkowy od 1981 roku, w telewizji beszta Wałęsę i Władysława Frasyniuka, którzy po upadku komunizmu „nie zdali egzaminu z solidarności". Ten ostatni z kolei odpowiada, że dzisiejszy NSZZ Solidarność to „agencja ochroniarska rządu".

Za aktorami wydarzeń z przeszłości dziś w politycznym sporze ochoczo podążają zaś komentatorzy średniego pokolenia. Z grubsza rzecz biorąc, albo „Wałęsa był totalnie umoczony" (Michał Karnowski), albo „wielkiego znaczenia historycznego Wałęsy nic nie wymaże" (Tomasz Lis). Ostatnim ogniwem debaty są inwektywy obywateli swobodnie publikowane w sieci, wśród których „Targowica" należy do bardziej wyszukanych.

Mit pierwszej Solidarności zawsze niósł w sobie ambiwalencję. Oto piękne wydarzenia, takie jak pokojowe rozwiązanie konfliktu, podpisanie porozumień pomiędzy strajkującymi a przedstawicielami komunistycznego rządu, miliony osób w związku zawodowym czy 16 miesięcy niezwykłego eksperymentu ustrojowego, możliwe były tylko w sytuacji odczuwanego fizycznie zagrożenia interwencją ze strony ZSRR.

„Wejdą, nie wejdą" – zastanawiano się śmiertelnie serio. W tej sytuacji dokonywało się „samoograniczanie rewolucji", jak to nazwała Jadwiga Staniszkis.

Z czasów niewoli czy braku pełnej suwerenności część dysydentów przeniosła myślenie w kategoriach „wszystko – nic", „my – oni". W tej wersji bezkompromisowość to ukoronowanie myślenia politycznego, gwarancja czystości moralnej. Niewiele ma to wspólnego z codziennością okresu 1980–1981, gdy w sytuacji rzeczywistego niebezpieczeństwa dzisiejsi radykałowie potrafili zacisnąć zęby dla dobra wspólnoty. Wiele wspólnego zaś ma z degeneracją dysydenckiego etosu.

PiS prezentuje podstawy swojego programu jako lepszą moralnie wersję 1989 roku. Skoro III RP została powołana do życia przez „złych ludzi", jak Wałęsa, niezbędna jest radykalna powtórka z historii.

Poza tym manichejska wizja polityki niemal całkowicie przesłania myślenie w kategoriach wychowania republikańskiego czy zwykłego dawania dobrego przykładu następnym pokoleniom. „Kto nie z nami, ten przeciwko nam" przechodzi zatem na inne pokolenia.

Czarno-biała wizja polityki, od czasu, gdy SLD wypadło z gry, raczej służy tylko bratobójczym porachunkom. Aktorzy wydarzeń obsesyjnie wpatrzeni są w przeszłość utkaną z doświadczeń z lat 80. i 90. Komu należy się pomnik, tablica czy odznaczenie – i odwrotnie, od kogo odznaczenia nie przyjmiemy.

Niepodobna przy tym dojść, czy ważniejsze w dzisiejszych sporach pomiędzy zwolennikami III i IV RP są banalne urazy osobiste czy poważne kwestie ideowe. Gdy spojrzymy na biografie bohaterów, rodzi się podejrzenie, że te ostatnie dodawano ex post. PiS arbitralnie wybacza komunistyczne uwikłania z przeszłości, o czym świadczy choćby niesławny kazus Stanisława Piotrowicza. Wychodzi na to, że byłemu prokuratorowi PRL można wybaczyć więcej niż osobom, z którymi w antykomunistycznej opozycji było się na „ty".

W sytuacji utrzymujących się sporów młodzi Polacy, urodzeni i wychowani w suwerennym kraju, mogą mieć trudność ze zrozumieniem urody Sierpnia '80. Gdy przed laty pisałem książkę o pierwszej Solidarności, musiałem zapomnieć o tym, co wyprawiają aktorzy tamtych wydarzeń w XXI wieku. Młodym Polakom jutro, 31 sierpnia, radziłbym zrobić to samo.

Autor jest publicystą „Kultury Liberalnej", wykładowcą WPiA UW, współkierownikiem projektu polskiego w St. Antony's College, University of Oxford.

W internecie furorę zrobiło opublikowane przez Lecha Wałęsę zdjęcie sprzed lat przedstawiające Lecha Kaczyńskiego z Czesławem Kiszczakiem. Generał wyciąga dłoń do Kaczyńskiego, jakby serdecznie poklepywał go po ramieniu. Wałęsa rzecz opatrzył jednozdaniowym komentarzem: „Kolesie od kiedy współdziałali przeciw mnie". To swoista odpowiedź na wszczęcie postępowania, które od 29 czerwca prowadzi pion śledczy IPN w sprawie rzekomego złożenia fałszywych zeznań dotyczących dokumentów TW „Bolek".

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej