Test jawności dla rządu PiS

Gabinet Beaty Szydło jest przejrzysty, kiedy chce. A często nie chce. Czy zmieni to ustawa?

Aktualizacja: 20.07.2016 16:04 Publikacja: 19.07.2016 18:14

Kancelaria Premiera, którą kieruje Beata Kempa, nie publikuje wyników przeprowadzanych przez siebie

Kancelaria Premiera, którą kieruje Beata Kempa, nie publikuje wyników przeprowadzanych przez siebie kontroli

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Niepublikowanie oświadczeń majątkowych wiceministrów i wyników kontroli przeprowadzanych przez Kancelarię Premiera to niepokojące standardy rządu premier Beaty Szydło. Inaczej było w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005–2007, który wprowadził do polityki dobrą praktykę – jawności majątków ministrów – kontynuowaną przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz.

Rząd Szydło ma ogromny kłopot z jawnością, o której tak dużo mówi. Testem stosunku do tej kwestii będzie poselski projekt ustawy o jawności oświadczeń majątkowych autorstwa Janusza Wojciechowskiego, byłego europosła PiS, dziś członka Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.

– Projekt jest teraz nieformalnie opiniowany w resortach – mówi poseł PiS Waldemar Buda. Posłowie chcą poznać opinię rządu, zanim złożą w Sejmie projekt wprowadzający jawność majątków wszystkich funkcjonariuszy publicznych, urzędników, ministrów, sędziów, prokuratorów, policjantów. Jak szacują, obejmie on ok. 400 tys. osób.

Sam Wojciechowski tłumaczy: – Nie można zostawiać funkcjonariuszom wyboru, czy chcą ujawnić swój majątek. To musi być standard dla wszystkich, którzy sięgają po stanowiska państwowe.

PiS musi nauczyć tego swoich ministrów.

To powinno być obowiązkiem

Najpierw wyłamało się dwoje konstytucyjnych ministrów – Mateusz Morawiecki (szef resortu rozwoju) i Anny Streżyńska (cyfryzacja). W dniu nominacji złożyli oświadczenia zgodnie z ustawą antykorupcyjną, ale nie wyrazili zgody na ich ujawnienie. Streżyńska tłumaczyła to względami osobistymi, Morawiecki uznał, że po prostu skorzystał z przysługującego mu prawa.

Po medialnej burzy (dziennikarze sami próbowali wyliczyć zarobki byłego szefa banku) Morawiecki ustąpił i opublikował oświadczenie, czym zresztą wygasił zainteresowanie swoim stanem posiadania i zarobkami. Streżyńska zrobiła to dopiero 7 lipca – po ośmiu miesiącach urzędowania, zmuszona „prośbą" szefowej rządu, która w czerwcu, pisemnie zażądała od wszystkich swoich ministrów, by ujawniali majątki. Prośba była stanowcza i wszyscy zrozumieli ją jednoznacznie – albo publikujesz, albo będzie dymisja.

Formalnie ministrowie i wiceministrowie nie muszą ujawniać swoich oświadczeń. Swoje utajnili wszyscy wiceszefowie resortów zdrowia, rozwoju, obrony, infrastruktury i cyfryzacji (chyba że jako posłowie byli do zobowiązani do ujawnienia majątku). – Prawo ich do tego nie zmusza, ale od kilkunastu lat była to żelazna praktyka, którą zapoczątkował premier Kaczyński – mówi Grażyna Kopińska, dyrektor programu Stop Korupcji w Fundacji Batorego.

Jest zdziwiona tym bardziej, że jeszcze w styczniu tego roku Janusz Wojciechowski zapowiadał projekt ustawy wprowadzającej obowiązek jawności oświadczeń majątkowych nie tylko sędziów, ale ministrów i ich zastępców. To był jasny sygnał, że PiS nie toleruje wyjątków. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Wojciechowski tłumaczył, że „jest to kluczowy postulat antykorupcyjny, między innymi Najwyższej Izby Kontroli, ale także zalecenie Rady Europy".

„Oponentów proszę o wskazanie choćby jednego argumentu na uzasadnienie, że oświadczenie radnego gminy Biała Rawska powinno być jawne, a oświadczenie sędziego Sądu Najwyższego nie" – mówił w wywiadzie i miał w tym wiele racji. Ta sama uwaga dotyczy ministrów premier Szydło, którzy zbyt chętnie sięgają po argument, by nie publikować swoich oświadczeń – nie muszę, więc nie chcę.

Wojciechowski, choć nie ma go już w krajowej polityce, zdania nie zmienił. – To element kontroli społecznej z ważną prewencyjną funkcją – mówi nam dziś. Jak ocenia masową niechęć do ujawniania majątków ministrów rządu Szydło? – Właśnie dlatego nie może być to uzależnione od indywidualnej decyzji, ale powinno być obowiązkiem – odpowiada dyplomatycznie.

Dowodem na to jest minister środowiska Jan Szyszko (leśniczówkę przerobił na willę, ale jej wyceny nie podaje, podobnie jak ukradzionego mu właśnie poroża) czy Krzysztof Łanda, krakowski lekarz, obecnie wiceminister zdrowia odpowiadający za rynek leków wart 12 mld zł. Przed zatrudnieniem w ministerstwie był m.in. właścicielem dwóch medycznych spółek (świadczą usługi dla branży), ale nie wykazał tego w pierwszym oświadczeniu majątkowym składanym w dniu nominacji, bo aktywności takiej już zaprzestał. Kiedy do końca lutego miał złożyć kolejne oświadczenie za cały 2015 r., w ogóle zrezygnował z jego upublicznienia. Obiema sprawami zajmuje się CBA, co dla wizerunku PiS nie jest dobre.

Wygodna wymówka

Rząd ma problem nie tylko z przejrzystością majątków. W Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) Kancelaria Premiera nie publikuje protokołów z kontroli KPRM w podległych sobie jednostkach, zasłaniając się praktyką poprzedników. Obywatel nie wie, co kancelaria kierowana przez Beatę Kempę sprawdza i co z tego wynika.

To efekt zastrzeżeń generalnego inspektora ochrony danych osobowych jeszcze z 2014 r. (z czasów Ewy Kopacz), który zakwestionował sposób publikacji dokumentów ze słynnej kontroli w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ujawniającej tam nepotyzm i kumoterstwo. GIODO nakazał Kancelarii Premiera usunąć z raportu nazwiska pracowników i krewnych.

Kancelaria poszła do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w marcu tego roku uwzględnił skargę i uchylił zaskarżoną decyzję inspektora ochrony danych, ale ten złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pod tym pretekstem urząd kierowany przez Beatę Kempę niczego na razie nie publikuje. „Obecnie KPRM oczekuje na rozstrzygnięcie NSA, które pozwoli na wypracowanie systemowych rozwiązań w celu zapewnienia, że publikacja wyników kontroli będzie zgodna z przepisami prawa" – poinformowała nas Kancelaria Premiera. W ten sposób jedna sprawa zablokowała publikację wyników kontroli m.in. w ZHP, Caritas i Biurze Rzecznika Praw Pacjenta.

– Tłumaczenie się sporem z GIODO jest wygodną wymówką dla braku przejrzystości – ocenia Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo. Zauważa, że sądowy spór dotyczy konkretnej sprawy i bardzo wąskiego zakresu informacji w jednym z jej dokumentów. – Nie może to w żadnej mierze powstrzymywać Kancelarii od realizacji wyraźnie sformułowanego obowiązku publikowania treści wystąpień pokontrolnych w Biuletynie Informacji Publicznej. Niepublikowanie ich jest łamaniem prawa – mówi Izdebski.

KPRM zapewnia nas, że to „nie oznacza całkowitego braku możliwości uzyskania informacji publicznej w tym zakresie. Informacja ta jest dostępna na wniosek". Czyli jeśli obywatel wystąpi o wyniki konkretnej kontroli, to urząd mu je prześle. To wygodne dla polityków i urzędników, bo dla obywateli na pewno nie.

– Dostęp do informacji na wniosek nie może zastąpić powszechnego dostępu do wiedzy o tym, jakie kontrole przeprowadzono i jakie były ich rezultaty, bo obywatel nawet nie wie, jakie były te kontrole. Zasłanianie się sporem z GIODO jest zatem maskowaniem braku kultury jawności. Przy sloganach o potrzebie przejrzystości życia publicznego, jakimi posługują się członkowie rządu, wygląda to na zwykłą hipokryzję – mówi Krzysztof Izdebski.

Zaufanie do władzy

Jawność majątków wszystkich funkcjonariuszy publicznych jest wpisana w program PiS. To zdaniem Wojciechowskiego daje gwarancję, że jego projekt będzie zaakceptowany.

Projekt posłów PiS w 90 proc. powiela propozycje Marka Biernackiego, ministra sprawiedliwości w gabinecie Ewy Kopacz, z 2014 r. – Rząd PO odpuścił pod naporem 28 negatywnych opinii z resortów i środowisk, m.in. sędziowskich. Nasze zmiany, poprawki są właściwie kosmetyczne – przyznaje poseł Buda.

Gdyby ustawa weszła w życie, obowiązek publikowania w BIP oświadczeń majątkowych objąłby funkcjonariuszy publicznych bez względu na dochody. PiS chce uczynić wyjątek tylko dla funkcjonariuszy służb specjalnych w nadzwyczajnych okolicznościach lub sędziów, jeśli prowadzą trudny proces. – Wyjątek będzie miał restrykcyjny i czasowy charakter – zastrzega Buda.

Kiedy projekt mógłby być uchwalony? Nie wiadomo, na razie nie trafił nawet do laski marszałkowskiej. Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego przekonuje, by sprawy nie odwlekać. – Bycie jawnym, w tym zgoda na ujawnienie majątku i jego przyrostu podczas pracy na jakimś stanowisku, to budowanie zaufanie do władzy, która wydaje ogromne publiczne pieniądze – tłumaczy.

Niepublikowanie oświadczeń majątkowych wiceministrów i wyników kontroli przeprowadzanych przez Kancelarię Premiera to niepokojące standardy rządu premier Beaty Szydło. Inaczej było w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005–2007, który wprowadził do polityki dobrą praktykę – jawności majątków ministrów – kontynuowaną przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz.

Rząd Szydło ma ogromny kłopot z jawnością, o której tak dużo mówi. Testem stosunku do tej kwestii będzie poselski projekt ustawy o jawności oświadczeń majątkowych autorstwa Janusza Wojciechowskiego, byłego europosła PiS, dziś członka Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej