Migalski: PiS tworzy prawo, ale da się go pokonać sprytem

Wspólna lista eurosceptycznych ugrupowań mogłaby pokrzyżować plany rządzących – twierdzi Marek Migalski, politolog.

Aktualizacja: 18.07.2018 14:07 Publikacja: 17.07.2018 18:11

Migalski: PiS tworzy prawo, ale da się go pokonać sprytem

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

By wygrać elekcję parlamentarną, najważniejszą ze wszystkich, partie polityczne nie mogą popełnić błędów w czasie wyborów je poprzedzających, czyli samorządowych i „europejskich". Dlatego tak ważne jest, jakie strategie przyjmą i jak zachowają się w czasie przygotowań do nich.

Pierwsze starcie nastąpi w czasie jesiennych wyborów do samorządów. Swoją siłę udowodnią w nich cztery ugrupowania: PO, PiS, SLD i PSL. Mają to, co w tego typu elekcji jest najważniejsze, czyli struktury, tysiące działaczy, miliony na kontach oraz doświadczenie w działaniu. Natomiast podmioty, które tego wszystkiego nie mają, staną w obliczu poważnych problemów. Kukiz'15, narodowcy, Partia Razem, kolejne ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego poniosą klęskę, bo brak im części z wymienionych atrybutów partii wielkich, a czasami nie dysponują żadnym z nich.

To właśnie z tego powodu Nowoczesna, która także cierpiała na tego typu niedobory, już zdecydowała się na wspólny start z Platformą, bowiem jej liderka słusznie skonstatowała, że „samorządówka" obnażyłaby wszystkie słabości jej formacji i obniżyłaby jej notowania.

Polityczna mapa

Nie wiemy jeszcze, jakie będą ostateczne wyniki jesiennego starcia, ale możemy powiedzieć, że polityczne ich konsekwencje będą następujące: PiS potwierdzi, że na prawicy nie ma dla niego alternatywy, PO udowodni, że jest najpoważniejszą konkurencją partii rządzącej, PSL pokaże swoją siłę niewidoczną w sondażach, a SLD przedstawi się swoim partnerom na lewicy jako hegemon w tej części sceny politycznej.

Z taką mapą polityczną partie przejdą gładko do wyborów europejskich, które odbędą się pół roku później. Jeśli zaproponowane przez PiS zmiany w ordynacji wejdą w życie, strategie poszczególnych partii będą wyglądać dosyć oczywiście. Najbardziej widoczny będzie efekt po prawej stronie. Ostrze owych zmian nie jest bowiem wymierzone w PO czy nawet SLD, ale w konkurentów PiS na prawicy. Nowe przepisy są kłopotem dla Kukiz'15, Korwina i narodowców, a także dla potencjalnych secesjonistów z PiS, na przykład pod wodzą sekowanego Antoniego Macierewicza. Zmiany w ordynacji podnoszą tzw. naturalny próg wyborczy i utrudniają wejście do PE podmiotom ledwo przekraczającym 5 proc., a na to właśnie mogły liczyć wymienione wcześniej ugrupowania. Po wejściu w życie nowych przepisów zadanie to staje się o wiele trudniejsze.

Może to spowodować albo to, że polegną one i żadne z nich nie dostanie się do europarlamentu, albo... zjednoczą się i wówczas będą poważnym wyzwaniem dla PiS. Gdyby liderzy Kukiz'15, Partii Wolność oraz narodowców poszli po rozum do głowy i wystawili jedną, wyraźnie eurosceptyczną listę, to wówczas mogłaby ona liczyć na około 10 proc. i być realnym wyzwaniem dla kluczącego w tej materii ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. O ile bowiem ten ostatni musi obsługiwać zarówno elektorat prounijny, jak i eurosceptyczny, co czyni jego komunikat niejasnym i nieścisłym, o tyle taka nowa lista mogłaby pełnym głosem krzyczeć o zaborcach z Brukseli i konieczności wyprowadzenia Polski z unijnych struktur. Wyborców, którzy właśnie tego pragną, jest co najmniej 10 proc.

Zmiany w ordynacji miały także za zadanie wybicie z głowy Zbigniewowi Ziobrze i Jarosławowi Gowinowi pomysłów na samodzielny start w tej elekcji, ale wydaje się, że chyba już na trwale przyspawali się oni do PiS i tego typu obawy ze strony Kaczyńskiego są nieuzasadnione. Ale prezes partii rządzącej woli dmuchać na zimne, znając stałość poglądów swoich współkoalicjantów.

Opozycja i SLD

A w jaki sposób zmiana ordynacji wpłynie na zachowania opozycji? Chyba najbardziej oczywisty będzie wspólny start PO z Nowoczesną i PSL. Taka lista ma szansę nie tylko na powalczenie z PiS, ale także na wygraną, co byłoby bezcennym sygnałem dla wyborców tych partii na pół roku przed elekcją do Sejmu i Senatu. Gdyby formacja Kaczyńskiego poniosła klęskę w wyborach do PE, a jest to wielce prawdopodobne, biorąc pod uwagę specyfikę elektoratów, które biorą w nich udział, to wówczas opozycja złapałaby wiatr w żagle i mogłaby liczyć na zwycięstwo jesienią 2019 roku. Wystawienie takiej listy byłoby o tyle łatwe, że zarówno PO, jak i PSL należą do EPP, czyli frakcji Partii Ludowej w PE, a startujący z tej wspólnej listy politycy Nowoczesnej mogliby mieć zagwarantowane prawo przejścia do frakcji liberałów w PE w przypadku uzyskania mandatu.

A co z SLD? Nie sądzę, by Włodzimierz Czarzasty zdecydował się na udział w tej grze. Z jego punktu widzenia lepiej byłoby wykorzystać swoją dominująca pozycję na lewicy, udokumentowaną wynikami elekcji samorządowej, i pójść do wyborów europejskich samodzielnie lub na czele jakiejś lewicowej koalicji (prawdopodobnie bez Partii Razem). Według przedłożonej przez PiS ordynacji europosłowie Adam Gierek, Janusz Zemke i Bogusław Liberadzki nadal zachowują szanse na swoje mandaty, ale nawet gdyby się to nie udało, to z punktu widzenia interesów Sojuszu nie ma tak wielkiego znaczenia, czy 7–8 proc. tej partii przełożyłoby się ostatecznie na „mepowskie" mandaty, czy też nie; o wiele ważniejsze byłoby to, że taki wynik „poszedłby w świat", czyli wyborcy zobaczyliby, że SLD jest w stanie przekraczać próg 5 proc. i warto na niego zagłosować pół roku później w wyborach parlamentarnych.

Krajobraz po....

Jeśli więc elekcja samorządowa zakończy się potwierdzeniem siły czterech ugrupowań, a nowa ordynacja do PE wejdzie w życie, możemy mieć w czerwcu przyszłego roku następujący krajobraz polityczny: zjednoczona opozycja pod wodzą Grzegorza Schetyny przy współpracy z Katarzyną Lubnauer i Władysławem Kosiniak-Kamyszem, osobny lewicowy blok z hegemonistyczną (jak na te warunki) pozycją SLD, a po drugiej stronie zjednoczony obóz rządzący pod przywództwem Kaczyńskiego oraz zjednoczoną/rozbitą drobnicę prawicowo-nacjonalistyczną.

To, jaki będzie układ sił między tymi podmiotami, między obozem władzy a opozycją, w znacznej mierze zależeć będzie od wyników wyborów samorządowych oraz europejskich. To one zdecydują z jakiej pozycji partie polityczne wyjdą z ostatniego wirażu na ostatnią prostą. Dlatego tak ważne jest, jak zachowają się ich liderzy w czasie przygotowań do obu poprzedzających parlamentarną elekcji. Warunki gry dyktuje PiS, bo to ono tworzy prawo i zmienia ordynacje wyborcze, ale od sprytu przywódców opozycji zależy, czy wyjdzie mu to na zdrowie. czy może jednak tego typu manipulacje obrócą się przeciwko niemu.

Autor jest dr. politologii na UŚ, byłym eurodeputowanym

By wygrać elekcję parlamentarną, najważniejszą ze wszystkich, partie polityczne nie mogą popełnić błędów w czasie wyborów je poprzedzających, czyli samorządowych i „europejskich". Dlatego tak ważne jest, jakie strategie przyjmą i jak zachowają się w czasie przygotowań do nich.

Pierwsze starcie nastąpi w czasie jesiennych wyborów do samorządów. Swoją siłę udowodnią w nich cztery ugrupowania: PO, PiS, SLD i PSL. Mają to, co w tego typu elekcji jest najważniejsze, czyli struktury, tysiące działaczy, miliony na kontach oraz doświadczenie w działaniu. Natomiast podmioty, które tego wszystkiego nie mają, staną w obliczu poważnych problemów. Kukiz'15, narodowcy, Partia Razem, kolejne ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego poniosą klęskę, bo brak im części z wymienionych atrybutów partii wielkich, a czasami nie dysponują żadnym z nich.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej