Tuż po zakończeniu największych sojuszniczych ćwiczeń Anakonda 16 oraz na trzy tygodnie przed szczytem NATO w Warszawie, który ma potwierdzić polityczną decyzję o rozmieszczeniu wojsk sojuszu na wschodniej flance, w tym na terytorium Polski, opozycja domaga się odwołania szefa MON Antoniego Macierewicza. Jaki ma powód? Powiązania z byłym współpracownikiem SB Robertem Luśnią. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że haniebna przeszłość byłego TW znana jest opinii publicznej od ponad dziesięciu lat.
Jakie zarzuty stawiane są Macierewiczowi? „Gazeta Wyborcza" w swoim artykule powołuje się na dokumenty sądowe, z których wynika, że szef MON wciąż – przynajmniej formalnie – współpracuje z byłym współpracownikiem bezpieki, zasiadając w radzie fundacji „Głos". Prezesem tej organizacji pozarządowej jest biznesmen uznany kilkanaście lat temu przez sąd za kłamcę lustracyjnego. Dziennik opisuje, że szef MON wciąż posiada 10 proc. akcji w spółce Dziedzictwo Polskie, która wydawała czasopismo „Głos". Ponadto w latach 90. Luśnia – jako wiceprezes Herbapolu Lublin – bez wiedzy zarządu spółki miał przekazać pewną sumę pieniędzy Dziedzictwu Polskiemu. Mimo to na łamach „Głosu" żadna reklama firmy zielarskiej się nie pojawiła – napisano w artykule. Gazeta stawia także pytanie, dlaczego minister obrony narodowej utrzymuje więź ze zdemaskowanym płatnym TW? Przecież od lat głosi, że należy zwalczać wpływy byłych współpracowników SB.
W tej sprawie MON wydało dwa oświadczenia, podkreślając, że Macierewicz nie utrzymuje żadnych kontaktów z Luśnią. Co więcej, znajomość miał zerwać natychmiast po uzyskaniu wiedzy o współpracy Luśni z SB. Wówczas także został on wydalony z Ruchu Katolicko-Narodowego (RKN). – Od tamtego czasu minister Macierewicz nie widział się i nie rozmawiał z Robertem Luśnią – twierdzi MON.
Do tej pory sam Macierewicz niestety nie zabrał publicznie głosu w sprawie oskarżeń kierowanych pod swoim adresem. Murem stoi za nim za to cały obóz polityczny z premier Beatą Szydło na czele. Jednak w zapewnienia szefa MON o zerwaniu wszelkich kontaktów z byłym TW opozycja nie wierzy i wytacza największe polityczne działa, domagając się jego głowy.
– Macierewicz nie może być ministrem obrony. On jest opleciony osobami nie tylko z SB, ale tam w tle jest również GRU – przekonywał choćby w ostatnich dniach poseł PO Andrzej Halicki. – Nie chcę twierdzić, że Macierewicz jest agentem, ale to powinno zostać mocno przecięte – dodał. Sugerował również, że byli współpracownicy SB w otoczeniu Macierewicza „rzucają nowe światło na kwestię wykonania rozwiązania WSI, kiedy ujawniono siatki agentów na Bliskim Wschodzie". – To jest działanie na szkodę państwa. To naraża Polskę na niebezpieczeństwo – przekonywał poseł. Ponadto inni politycy PO w ostatnich dniach zgodnie przekonywali, że fakty, jakie przytoczono w publikacji, dowodzą, że Antoni Macierewicz to jedno z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski.