Jarosław Kaczyński jest zbyt mądrym politykiem, by nie wiedzieć, że łatwo dałoby się zejść z kursu kolizyjnego z Komisją Europejską w sprawie uchodźców. Wystarczyłoby zadeklarować gotowość do przyjęcia 7000, do czego zobowiązała się poprzednia ekipa rządowa. A potem przyjąć 2000 z nich. No, może 2500. Wcześniej należałoby zagwarantować, by uchodźcy mieli prawo do podróżowania po UE. Wówczas spokojnie można by było patrzeć, jak masowo przenoszą się do Niemiec czy Szwecji w poszukiwaniu wyższych świadczeń socjalnych i lepszego życia. Żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polaków by z tego nie było, a rząd miałby argument w sporze z Brukselą, że przecież robi co może i nie jest gorszy niż większość innych państw unijnych.
Kaczyński na to nie poszedł. Zaostrza nie tylko retorykę wobec Komisji i jej członków, ale także praktykę. Jego przyboczni buńczucznie oświadczają, że na polskiej ziemi nogi nie postawi ani jeden uchodźca. Nawet w ramach korytarzy humanitarnych. Na pozór wygląda to na szaleństwo i aberrację. Tak jednak nie jest. To dosyć spójny i przemyślany plan, jak wygrać wybory parlamentarne w 2019 r.
Jeśli bowiem spór między Polską a Unią wejdzie w ostrą fazę, minie kilka miesięcy, w czasie których Kaczyński będzie przedstawiał się suwerenowi jako jedyny obrońca przed hordami krwiożerczych muzułmanów. Potem nastąpi kilka lub nawet kilkanaście miesięcy, kiedy sprawa toczyć się będzie w Luksemburgu. Nim sąd orzeknie, kto ma rację, PiS będzie miało czas na utrwalenie w społeczeństwie narracji o tym, że tylko dzięki niemu nie ma w Polsce milionów „ciapatych", których celem jest podrzynanie nam gardeł oraz gwałcenie „naszych" kobiet.
To właśnie temu ma służyć referendum, którego przy okazji elekcji parlamentarnej chce Andrzej Duda. Wszyscy, którzy widzieli w tym pomyśle dowód na usamodzielnianie się prezydenta, powinni przebudzić się ze słodkiej drzemki – jego inicjatywa ma pomóc Kaczyńskiemu utrzymać władzę i na pewno została skonsultowana, a może nawet wykreowana, na Nowogrodzkiej.
Powiedzmy to otwarcie – obóz władzy, zarówno rząd, jak i głowa państwa, w podsycaniu lęku Polaków przed imigrantami widzą gwarancję przedłużenia swej władzy w 2019 i 2020 roku. Dlatego idą na otwarte starcie z Komisją – to przyspawa na stałe większość rodaków do PiS i Dudy oraz – co zapowiadał otwartym tekstem min. Waszczykowski – drastycznie obniży zaufanie Polaków do UE. Jeśli bowiem spór zostanie tak właśnie ustawiony, to efekt zostanie osiągnięty: nastąpi gwałtowny spadek poparcia dla naszego członkostwa w UE i równie gwałtowny wzrost notowań PiS.