Działacze partii Zmiana mają swoją własną wersję dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się w minionym tygodniu. „Zamaskowani osobnicy uprowadzili z ulicy Mateusza Piskorskiego. Podawali się za funkcjonariuszy ABW. W tym samym czasie inna grupa zamaskowanych osobników włamała się do naszego biura i dokonała kradzieży wszystkich znajdujących się tam przedmiotów".
Zmiana przedstawia się jako „pierwsza nieamerykańska partia w Polsce". Wedle tej samej nomenklatury Piskorski to „pierwszy polski więzień polityczny".
Piskorski stworzył Zmianę na początku minionego roku, jeszcze zanim obiecywanie dobrych zmian stało się motywem przewodnim kampanii wyborczych. Program partii jest anachronicznie lewicowy („wściekłe ataki kapitału na prawa pracownicze, degradacja polskiego rolnictwa, ubożenie emerytów i rencistów, brak perspektyw dla młodych w kraju – to wszystko powoduje, że należy jak najszybciej postawić tamę antyludzkiemu kapitalizmowi") i agresywnie antyamerykański („wysługiwanie się dogorywającemu amerykańskiemu hegemonowi, podpalanie Ukrainy przez pseudoelity, zdrada interesów polskich na rzecz intratnych posad w międzynarodowych instytucjach – to wystarczające powody, by zacząć żądać Polski suwerennej").
Utworzenie własnej partii to był finał jego wieloletniej działalności politycznej, a zwłaszcza ostatnich kilku lat, gdy stał się nieformalnym rzecznikiem Kremla w Polsce. „Przeciwstawiamy się tym, którzy twierdzą, że Rosja uderza w imperialistyczne tony i że powinniśmy wejść na drogę konfrontacji z Rosją" – mówił w „Financial Times" tuż po stworzeniu Zmiany.
Słowiańska siła
Widoczne gołym okiem prorosyjskie afiliacje, gloryfikowanie Putina i ostra krytyka ustroju Polski ściągnęły na Piskorskiego uwagę polskich specsłużb. Już za czasów Platformy ABW interesowała się nim wyjątkowo intensywnie. Wówczas jednak nie było przesłanek do tego, by Piskorskiego zatrzymywać – uważany był za tzw. rosyjskiego agenta wpływów, czyli kogoś, kto za pieniądze uprawia propagandę na rzecz Kremla.