Od dawna już przedstawiciele rządu Platformy Obywatelskiej i ci, którzy oskarżają ich o rażące zaniedbania, realizowanie interesów Rosji i ukrywanie prawdy na temat katastrofy smoleńskiej, przedstawiają argumenty osobno, bez możliwości bezpośredniego skonfrontowania swoich racji.
Oficjalnie Tomasz Arabski, były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, i inni urzędnicy oskarżeni są w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Sala sądowa jest miejscem neutralnym, gwarantującym formalne ramy przedstawiania zarzutów i przesłuchań świadków. Nie ma tam miejsca na filmy prezentujące teorie, takie jak ten przedstawiony w poniedziałek przez podkomisję Antoniego Macierewicza, ani też na „smoleńską publicystykę" uprawianą przez niektórych polityków. Do sali sądowej nie pasują słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane podczas obchodów siódmej rocznicy katastrofy: „Z bardzo wysokim stopniem pewności wiemy, że doszło do wybuchu".
Przesłuchanie Radosława Sikorskiego udowodniło, że ta właśnie, prawna formuła dochodzenia prawdy jest jedyną drogą mogącą ułatwić odbudowę zaufania do działań państwa w kwestii katastrofy. Były szef MSZ zdawał się to dobrze rozumieć, kiedy komentował 2,5-godzinne przesłuchanie w Sądzie Okręgowym w Warszawie: – Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli – mówił.
Pozew cywilny złożony został po tym, jak prokuratura w 2014 roku umorzyła śledztwo przeciw urzędnikom. W uzasadnieniu tamtej decyzji przedstawiono tezę, że choć nieprawidłowości, do jakich doszło przy organizacji wizyty, „pociągnęły za sobą potrzebę dodatkowej pracy przez funkcjonariuszy innych jednostek, zaangażowanych w przygotowanie wizyt, to nie zdestabilizowały jednak procesu organizacji obydwu wizyt, a przede wszystkim nie miały wpływu na bezpieczeństwo osób korzystających ze specjalnego transportu lotniczego". Prokuratura stwierdziła także, że działania funkcjonariuszy publicznych nie były „celowym działaniem na szkodę interesu publicznego bądź prywatnego". To stwierdzenie nie spełniło oczekiwań części rodzin, które postanowiły dochodzić prawdy na drodze procesu cywilnego.
Czego dotyczą zarzuty? Po pierwsze, faktu, że dopiero 16 marca 2010 roku MSZ przesłało prośbę o niezwłoczne notyfikowanie stronie rosyjskiej wizyty prezydenta w Katyniu 10 kwietnia. Zgodnie z ustaleniami prokuratury MSZ zostało powiadomione o zamiarze uczestniczenia przez prezydenta w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej już 27 stycznia. Zwłoka w przesłaniu notyfikacji miała znacząco zdaniem pełnomocników rodzin wpłynąć na jakość przygotowań do wizyty, a przede wszystkim na działania strony rosyjskiej na rzecz jej organizacji. Prokuratura wskazała też na „olbrzymią opieszałość w uzyskaniu przez pracowników Ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r.".