Migalski: Niepotrzebna walka o Polaków w Wielkiej Brytanii

Polacy mieszkający na Wyspach powinni jak najszybciej wrócić do kraju.

Aktualizacja: 29.03.2017 15:42 Publikacja: 28.03.2017 19:37

O Polakach na Wyspach Jarosław Kaczyński rozmawiał w ubiegłym tygodniu w Londynie z brytyjską premie

O Polakach na Wyspach Jarosław Kaczyński rozmawiał w ubiegłym tygodniu w Londynie z brytyjską premier. Na zdjęciu prezes PiS z wicemarszałkiem Senatu Adamem Bielanem (z prawej).

Foto: PAP

W interesie Polski, jako państwa, oraz Polaków żyjących w naszym kraju jest jak najszybszy powrót do ojczyzny milionowej rzeszy naszych rodaków przebywających obecnie w Wielkiej Brytanii. Dlatego rząd PiS nie powinien robić nic, by poprawić ich warunki bytowania na Wyspach i nie stawiać tej sprawy na agendzie politycznej przy okazji negocjacji warunków Brexitu.

Gdyby owi emigranci żyli nad Wisłą, a nie nad Tamizą, to wpłacaliby podatki do polskiego, a nie brytyjskiego, budżetu; kupowaliby polskie, a nie brytyjskie, produkty; stołowaliby się w polskich, a nie londyńskich czy manchesterskich, restauracjach i barach. To oczywiste, że w dobrze pojętym polskim interesie jest zakończenie ich exodusu i powrót do domów.

Plusy z powrotu Polaków

Także z powodów pozaekonomicznych – socjolodzy słusznie biadolą nad społecznymi skutkami rozbicia rodzin, wychowywaniem się dzieci bez rodziców, rozpadem małżeństw, które nie przechodzą próby rozstania, itp. Dodatkowo można zauważyć, że rezydowanie w Wielkiej Brytanii około 500 tysięcy polskich mężczyzn... osłabia naszą siłę obronną.

Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie i nieco egzotycznie, ale w wypadku konfliktu wojennego Rzeczpospolita będzie słabsza o te setki tysięcy mężczyzn, których nie uda się powołać pod broń, by przeciwstawiali się agresorowi.

Powrót miliona Polaków z Wysp miałby jeszcze jeden pozytywny dla nas wszystkich efekt – do kraju przyjechałaby armia ludzi, którzy przez kilka lat żyli w normalnym, zachodnim kraju. Przywykli tam do wysokich standardów politycznych, biurokratycznych, urzędniczych i ekonomicznych. Zobaczyli, jak powinno funkcjonować państwo i jego instytucje; doświadczyli działania rzetelnych i solidnych urzędów; mieli kontakt ze sprawnie i sensownie działającymi służbami państwowymi. No i nauczyli się dobrze choć jednego zachodniego języka.

Polska i Polacy mogliby tylko skorzystać z ich powrotu do ojczyzny – przywieźliby ze sobą trochę normalności i zachodniości. Zasililiby rzeszę tych, którzy rozumieją, jak powinno wyglądać państwo, jak winny działać instytucje publiczne, jak ma się odbywać debata polityczna.

Czy politycy rozumieją te proste prawdy? Oczywiście – wszak w każdej kampanii wyborczej obiecywali, że zrobią wszystko, by nasi rodacy wrócili do Polski. Mówiły o tym Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość oraz inne ugrupowania. Wiedza bowiem o dobroczynnym wpływie powrotu z emigracji kilku milionów naszych rodaków nie jest ezoteryczna i dostępna jedynie wybranym. Jest czymś oczywistym, znanym każdemu rozsądnie myślącemu człowiekowi. Także politykom.

Polityczny teatr dla sondaży

Dlaczego zatem mamy do czynienia ze spektaklem „obrony Polaków i ich praw" w kontekście Brexitu? Dlaczego Jarosław Kaczyński osobiście poleciał do Theresy May, by upomnieć się o nich i walczyć o to, by warunki ich egzystencji na Wyspach nie uległy pogorszeniu? Po co ta cała szopka z walką o „naszych" nad Tamizą?

Odpowiedź jest niestety pesymistyczna – to tylko spektakl polityczny mający na celu zyski sondażowe. Żadna partia rządząca nie chciałaby zostać zidentyfikowana jako niedbająca o Polaków, gdziekolwiek się oni znajdują.

Oczekiwania wyborców są takie, że rząd w Warszawie ma dbać o Polaków wszędzie na świecie właśnie z tego powodu, że są Polakami. I o ile jest to oczywiste nawet w odniesieniu do przestępców, którzy dokonali strasznych zbrodni za granicą, o tyle wcale nie musi to być naturalne i jasne w stosunku do emigrantów zarobkowych. Bo – powiedzmy to jasno – w interesie Polski i Polaków jest jak najszybszy powrót miliona naszych współobywateli do kraju, a nie walka i polepszenie warunków ich egzystencji nad Tamizą.

Tyle tylko, że żaden z polityków nie może się do tego przyznać. I każdy, kto byłby na miejscu Beaty Szydło, musiałby mówić to, co ona – że będzie walczyć o prawa Polaków w Wielkiej Brytanii; że nie pozwoli na ich dyskryminację; że celem polskiego rządu jest zagwarantowanie naszym rodakom jak najlepszych warunków pracy na Wyspach.

Jak widać, w kwestii Brexitu interesy Polski i Polaków mieszkających w kraju są niejako sprzeczne z interesami naszych rodaków już osiadłych w Wielkiej Brytanii. Jest oczywistym, jak powinien postąpić rząd Rzeczypospolitej.

Choć jest równie oczywistym, że będzie głosił coś zupełnie odmiennego od tego, co jest polską racją stanu. Przy oklaskach opinii publicznej i tejże opinii liderów. Oto paradoks polskiej debaty. Nikt nie ma w niej odwagi mówić w kategoriach interesów, za to wszyscy łacno używają retoryki wartości i współczucia.

Konieczne warunki do pracy i życia

Oczywiście – najlepszym rozwiązaniem, łączącym dbałość o dobrostan wszystkich stron, byłoby stworzenie przez polski rząd takich warunków życia i pracy w kraju, by emigrantom po prostu opłacił się powrót do kraju. By znaleźli tu warunki pracy i życia co najmniej zbliżone do tych, których doświadczają na Wyspach.

Ale to wymagałoby od rządzących pracy, pomysłowości i wytężonych wysiłków. Dlatego nie należy się spodziewać tego typu przedsięwzięć. O wiele łatwiej i przyjemniej będzie rządowi robić to, co do tej pory – czyli nie przemęczając się w reformach krajowych, gardłować o walce o Polaków oraz o nieustępliwości w obronie ich interesów. Na emigracji.

Autor jest politologiem, byłym europosłem PiS i PJN

W interesie Polski, jako państwa, oraz Polaków żyjących w naszym kraju jest jak najszybszy powrót do ojczyzny milionowej rzeszy naszych rodaków przebywających obecnie w Wielkiej Brytanii. Dlatego rząd PiS nie powinien robić nic, by poprawić ich warunki bytowania na Wyspach i nie stawiać tej sprawy na agendzie politycznej przy okazji negocjacji warunków Brexitu.

Gdyby owi emigranci żyli nad Wisłą, a nie nad Tamizą, to wpłacaliby podatki do polskiego, a nie brytyjskiego, budżetu; kupowaliby polskie, a nie brytyjskie, produkty; stołowaliby się w polskich, a nie londyńskich czy manchesterskich, restauracjach i barach. To oczywiste, że w dobrze pojętym polskim interesie jest zakończenie ich exodusu i powrót do domów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej