Talaga: Nie trzeba bać się wielu prędkości

Z czym jedziemy do Rzymu.

Publikacja: 21.03.2017 18:07

Talaga: Nie trzeba bać się wielu prędkości

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Zbliża się szczyt Unii Europejskiej w Rzymie, który ma zdeterminować jej kształt na następną dekadę. Nie ma raczej szans na powstrzymanie koncepcji wielu prędkości, ale wcale nie musi ona mieć katastrofalnych skutków, czyli trwałego podziału na Europę „A" i „B" z miejscem dla Polski w tej gorszej części. Państwami Unii targają zbyt wielkie sprzeczności interesów, by taka konstrukcja mogła się utrzymać, a nawet w ogóle powstać. Polska zatem wcale nie musi być przegrana, mamy szansę tak manewrować w nowej rzeczywistości, by ustawiać się z politycznym wiatrem i wciąż odgrywać rolę czołowego państwa Wspólnoty.

Nasza delegacja jedzie na szczyt z dwoma celami głównymi. Pierwszy to powstrzymanie powstania Unii wielu prędkości, drugi – zreformowanie UE w ten sposób, by zwiększyć władzę państw narodowych kosztem instytucji unijnych. Wątpliwe jednak, by udało się je zrealizować. Za wieloma prędkościami bowiem opowiadają się wszystkie duże państwa Unii (poza nami) i większość mniejszych. Nie zdołamy się im przeciwstawić, także z tej przyczyny, że polska dyplomacja po klęsce związanej z wyborem przewodniczącego Rady Europejskiej ma – oględnie mówiąc – ograniczoną zdolność przekonywania innych do swoich racji.

Nie wydaje się też, by w bliskiej przyszłości doszło do zmiany traktatu lizbońskiego, gdyż przy obecnych napięciach doszłoby wówczas niechybnie do eskalacji narodowych żądań przy negocjacjach, co doprowadziłoby do paraliżu. Z drugiej jednak strony obecny marazm jest nie do utrzymania, ewidentnie blokuje Unii możliwości przełamania targającego nią kryzysu i rozwoju.

W takiej sytuacji przywódcy Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii zdecydowali, że jedyną metodą wyjścia z impasu jest poluzowanie Unii i umożliwienie jej państwom integrowania się według różnych prędkości. W Rzymie pójdą za nimi inni – z pewnością kraje Beneluksu, Słowacja, Austria, państwa bałtyckie, pewnie też Czechy.

Polska słusznie obawia się powstania Unii dwóch prędkości, czyli szybko integrującego się „twardego jądra" wzbogaconego o mniejsze kraje spoza grona państw założycieli Wspólnoty oraz peryferii, które będą traciły wpływ na bieg unijnych spraw i staną się de facto gorszą Unią. Taki rozwój wypadków byłby bardzo złym prognostykiem, rzecz jednak w tym, że nic go nie zapowiada. Na przykład, runęła koncepcja tworzenia jednego ministerstwa finansów i osobnego parlamentu dla strefy euro, o federalizacji Unii nie wspominając. „Twardego jądra" nie chcą przede wszystkim Niemcy, bo szkodziłoby ich interesom, a to wystarczająca siła, by powstrzymać jego formowanie się. Nie sposób sobie wyobrazić parafederacji z udziałem Niemiec postulujących dyscyplinę fiskalną z Włochami i Hiszpanią domagającymi się poluzowania polityki Europejskiego Banku Centralnego.

Dużo bardziej prawdopodobna jest zatem Europa wielu prędkości czy ścieżek bez powoływania jakichkolwiek nowych instytucji. Członkowie UE wybieraliby z inicjatyw integracyjnych to, co służy ich interesom. Jedno państwo zatem mogłoby być bardzo zaawansowane w integracji podatkowej, zaś mniej lub wcale w zakresie wspólnej obronności. I na odwrót.

Wadą takiego systemu jest jego mała przewidywalność. Nie sposób spekulować, kto z kim się w przyszłości zintegruje, czy powstaną kręgi państw współpracujących głębiej w wielu sprawach czy raczej luźna sieć nowych powiązań. Jedno jest jednak pewne – w Rzymie nie zostanie wypracowana i narzucona państwom UE żadna spójna konstrukcja, rozpocznie się raczej proces poluzowania mający dać UE nową energię do działania. To suwerenne państwa określą, jak ma się on posuwać i czym będzie Unia za dekadę lub dwie.

Unia w obecnym kształcie jest dla Polski korzystna, pod warunkiem że działa skutecznie. Teraz tak nie jest. Wygląda na to, że – czy tego chcemy czy nie – będziemy musieli rzucić się w nurt wielu prędkości. Dobry pływak jednak nie daje się miotać nurtowi w tę i z powrotem, ale wykorzystuje go, by niósł go do celu.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, doradcą firm zbrojeniowych

Zbliża się szczyt Unii Europejskiej w Rzymie, który ma zdeterminować jej kształt na następną dekadę. Nie ma raczej szans na powstrzymanie koncepcji wielu prędkości, ale wcale nie musi ona mieć katastrofalnych skutków, czyli trwałego podziału na Europę „A" i „B" z miejscem dla Polski w tej gorszej części. Państwami Unii targają zbyt wielkie sprzeczności interesów, by taka konstrukcja mogła się utrzymać, a nawet w ogóle powstać. Polska zatem wcale nie musi być przegrana, mamy szansę tak manewrować w nowej rzeczywistości, by ustawiać się z politycznym wiatrem i wciąż odgrywać rolę czołowego państwa Wspólnoty.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego