Chrabota: Kuszące hasło Polexitu

Celem strategów PiS są Polacy nieprzychylni Unii, bo to oni mogą zdecydować o wyniku wyborów

Aktualizacja: 15.03.2017 15:17 Publikacja: 14.03.2017 18:13

Rząd PiS robi dobrą minę do złej gry. Próbuje wytłumaczyć klęskę na unijnym szczycie (na zdjęciu pre

Rząd PiS robi dobrą minę do złej gry. Próbuje wytłumaczyć klęskę na unijnym szczycie (na zdjęciu premier Beata Szydło na konferencji w Brukseli w ubiegły piątek), ale innego wyjścia nie ma.

Foto: AFP

Niezależnie od narracji naprawczej, jaką uprawiają Jarosław Kaczyński, Beata Szydło i ich stronnicy, głosowanie w Brukseli jest i pozostanie znaczącą porażką rządu Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja oczywiście bardzo by chciała, by stała się dla partii Prezesa Stalingradem. Nie tylko prestiżową klęską, ale również początkiem ostatecznego upadku. Przełamaniem trendu. Czy to możliwe? Pewnie tak, ale wciąż więcej atutów w polityce wewnętrznej jest w rękach PiS. Ma karną większość parlamentarną, spójny rząd, prezydenta i bardzo stabilne poparcie na poziomie około jednej trzeciej wyborców. To atuty, przeciwko którym każda gra jest szalenie trudna.

Paradoksalnie Bruksela mimo entuzjazmu opozycji niewiele faktycznie jej daje. Za sukcesem Tuska nie stoi ani Schetyna, ani Petru, ani tym bardziej Kukiz. Jeśli ktokolwiek wygrał tę stawkę, to Angela Merkel. Zatem była to gra innych reprezentacji, niż te z udziałem polskich partii opozycyjnych i ledwie z ich obecnością na trybunach. Co gorsza, faktyczny zwycięzca, czyli Donald Tusk, w niewielkim stopniu stał się realnym aktywem na polskiej scenie politycznej. Piastując swoją funkcję, pozostanie w Brukseli i jako panaceum na polski deficyt liderów opozycji ma wartość tylko potencjalną. Zechce wrócić czy nie? Będzie walczył czy raczej odpuści? Wybierze konfrontacje z Kaczyńskim pod sztandarem PO czy raczej zdecyduje się na polityczną emeryturę za granicą? To pytania, które pozostają na razie bez odpowiedzi i dotyczą odległej przyszłości.

A co w krótkiej perspektywie w Polsce? Rząd robi dobrą minę do złej gry. Próbuje wytłumaczyć klęskę jako sukces. Robi to oczywiście w sposób dość nieudolny, ale innego wyjścia nie ma. Przyznanie się do klęski w logice PiS raczej się nie mieści. Partia uprawia więc narrację o jakiejś wyższości moralnej, o wstawaniu z kolan, o tym, że Unia zgubiła zasady, że jest manipulowana przez Berlin etc. Pomijając szczegół, że taka retoryka jest dla Madrytu, Paryża czy Rzymu obraźliwa, dokonuje ona dewastacji w stosunku Polaków do Unii. Mimo że w większości prounijni, otrzymujemy oto dychotomiczny obraz Wspólnoty. Po jednej stronie waleczny, kierujący się ostrymi normami moralnymi i interesem narodowym polski rząd, z drugiej zdemoralizowana, pozbawiona zasad i manipulowana przez silniejszych reszta Europy. A to już obraz niosący z sobą zapowiedź zdrady.

O polskim rządzie, który w każdej chwili może zostać oszukany, mówił zresztą wprost w wywiadzie dla „Super Expressu" Witold Waszczykowski, który zapowiedział przy okazji obniżenie poziomu zaufania wobec UE. Takie słowa w ustach dyplomaty są wyjątkowo mocne. W przełożeniu na potoczny język polityki oznaczają, że bardzo szybko ten chory europejski organizm w imię mętnych interesów Merkel, czy Hollande'a (już się przy tym pewnie gdzieś kręci cwaniaczek Orbán) zaatakuje Warszawę i będzie chciał coś wymusić na polskim rządzie. Co wtedy? Polexit? I tu na chwilę się zatrzymajmy.

To słowo z poważnych ust w Polsce jeszcze nie padło, a zatem nie weszło jeszcze do gry. Co ważniejsze, zdystansował się do tego postulatu wprost Jarosław Kaczyński, którego aktywność publiczna po Brukseli mocno wzrosła. Przyczyna? Zrozumiała. Samobójczość takiego postulatu jest oczywista dla zdecydowanej większości Polaków. Wedle ostatnich badań aż 78 procent z nas popiera Polskę w Unii.

Prosta arytmetyka pokazuje, że jest w tej grupie również duża część elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Jest jednak jeszcze 12 procent przeciwników Polski w Unii i około 10 procent niezdecydowanych. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że sporo niezdecydowanych i przeciwników Unii to elektorat PiS. Ale nie tylko. I to właśnie ci „nie tylko" muszą kusić strategów PiS najbardziej. Bo przecież narracja antyunijna to ich głosy. Zapewne nie wszystkich, ale jakiejś ich części. Jaka to grupa? Dwa, pięć, a może nawet dziesięć procent? W przeliczeniu na aktywny politycznie elektorat to gigantyczna armia.

Właśnie ta armia, te procenty mogą pomóc wygrać Prawu i Sprawiedliwości wybory samorządowe i parlamentarne. Po co ma je zbierać jakaś ekstremalna prawica? Lepiej przytulić tych wyborców do PiS.

I właśnie dlatego nie można wykluczyć, że kuszące hasło Polexitu może jednak paść. W jakieś bardziej eleganckiej czy zawoalowanej formie. Przykryte monstrualnym znakiem zapytania czy eufemizmem, ale pewnie padnie. I to niekoniecznie z samego centrum politycznego Prawa i Sprawiedliwości. Rzuci je zapewne ktoś z działaczy skrajnych, którzy po swojemu zinterpretują słowa Prezesa, że „nie można akceptować Europy kilku prędkości".

Pozostaje jeszcze pytanie, czy kupi je proeuropejska część elektoratu PiS? Na to pytanie odpowiedzi na razie nie ma. Ważne jest, czy ten elektorat jest wystarczająco lojalny, a jeszcze ważniejsze jak go uczynić lojalnym? W tej sztuce Jarosław Kaczyński ponosił dotąd zarówno porażki jak i sukcesy. Trudno doprawdy zgadnąć, co wymyśli, ale możemy być pewni, że szybko nastąpi (właściwie już trwa) ostre zwieranie szeregów i liczenie szabel pisowskiej armii.

A jeśli kierownictwo uzna, że partia jest w stanie utrzymać lojalistów, nic nas nie obroni przed postawieniem ryzykownego pytania o sens obecności Polski w Unii. I co wtedy? Wtedy wszyscy staniemy na krawędzi przepaści. Wystarczy jeden mocniejszy podmuch wiatru, by rozpocząć podróż w nieznane.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: boguslaw.chrabota@rp.pl

Niezależnie od narracji naprawczej, jaką uprawiają Jarosław Kaczyński, Beata Szydło i ich stronnicy, głosowanie w Brukseli jest i pozostanie znaczącą porażką rządu Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja oczywiście bardzo by chciała, by stała się dla partii Prezesa Stalingradem. Nie tylko prestiżową klęską, ale również początkiem ostatecznego upadku. Przełamaniem trendu. Czy to możliwe? Pewnie tak, ale wciąż więcej atutów w polityce wewnętrznej jest w rękach PiS. Ma karną większość parlamentarną, spójny rząd, prezydenta i bardzo stabilne poparcie na poziomie około jednej trzeciej wyborców. To atuty, przeciwko którym każda gra jest szalenie trudna.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej