Talaga: Dobre efekty brukselskiej awantury

Jak budować mocarstwo

Aktualizacja: 15.03.2017 09:12 Publikacja: 14.03.2017 18:27

Talaga: Dobre efekty brukselskiej awantury

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Politycy PiS na wyścigi deklarują – Polska nie chce opuścić Unii Europejskiej, nie po drodze nam z secesjonistami w rodzaju Le Pen czy Wildersa. Przeciwnie – chcemy ją wzmacniać poprzez reformy nadające większą efektywność jej pracom. Nareszcie afera z polskim oporem przeciwko wyborowi Donalda Tuska zaczyna przynosić jakieś pozytywne skutki: twarde „tak" dla UE. Oby tak dalej. Klęskę naszej dyplomacji w Brukseli najlepiej przykryć teraz pozytywnymi, proeuropejskimi inicjatywami. Ani kroku w kierunku wyjścia z UE. Kto zechce go uczynić, dopuści się zdrady interesów narodowych.

Trzeba scalać Unię

Geopolityka jest nieubłagana. Słaba Unia to słaba Polska, a Polska poza Unią to katastrofa. Sumowanie wszelkich potencjałów, od demograficznego i ekonomicznego po militarny, pokazuje czarno na białym, że Polska ani samotnie, ani nawet w ewentualnej koalicji z pobratymczymi narodami Międzymorza nie jest w stanie zrównoważyć potencjału Rosji. A tym bardziej Niemiec, gdyby przyszło nam z nimi konkurować, a nie współpracować jak obecnie. Nie może być mowy o powrocie geostrategicznego koszmaru samotnego trwania między Niemcami a Rosją. Dopóki jesteśmy w UE i istnieje sama Unia, dopóty się on nie powtórzy.

Nie jesteśmy mocarstwem i nie mamy zadatków na mocarstwo, nawet lokalne. Nie powstanie żadna polska strefa wpływów, nie przerodzi się w nią Wyszehrad ani Międzymorze. Możemy jednak i powinniśmy prowadzić podmiotową politykę europejską, ale granicą naszych ambicji musi być spójność chroniących nas struktur zewnętrznych – UE i NATO. Nie wolno nam jej naruszać, tym bardziej że już nie jest z nią najlepiej. Polska musi scalać UE, a nie przykładać rękę do jej rozsypki. Tylko pod parasolem Wspólnoty i paktu, nie zaś poza nimi, mamy możliwość zbudowania możliwie jak najbardziej suwerennych systemów zaopatrzenia w nośniki energii i broń.

W ogóle uprawiania suwerennej polityki w długim okresie czasu. Unia chroni nas też prawnie i ekonomicznie, daje siłę wynikającą ze stosowania zasady solidarności. Bez UE nie byłoby europejskich sankcji na Rosję, nie mielibyśmy żadnych szans w arbitrażach dotyczących gazociągów Nord Stream 2 i Opal.

Przykłady i dowody można mnożyć, tylko po co? Przecież to powinna być oczywistość. Stało się coś bardzo niedobrego, że kryzys na szczycie w Brukseli spowodował, iż w ogóle doszło do jakichkolwiek dywagacji na temat rozbratu Polski z UE. Nie sposób nie wskazać, komu tak naprawdę służyłby taki rozbrat – Rosji. Z nią właśnie chcą się bratać secesjoniści pokroju Le Pen, Wildersa czy Alternatywy dla Niemiec. Obiektywnie to wrogowie Polski, choćby nawet z ich ust płynął miód pod naszym adresem.

Budować na gruzach

W wymiarze praktycznym funkcjonowania UE nie może być zatem mowy o żadnym bojkotowaniu szczytów Rady Europejskiej, nieuznawaniu roli, jaką pełni na nich jej przewodniczący wybrany wbrew woli polskiej delegacji. Polska musi brać udział, i to konstruktywny, we wszystkich dyskusjach oraz spotkaniach dotyczących przyszłości UE. Proponować, rozmawiać, szukać na nowo sojuszników do naszych racji, czyli powstrzymania lub chociaż zminimalizowania Europy wielu prędkości.

Trzeba być wręcz nadaktywnym, „zanudzać" unijnych partnerów naszymi inicjatywami. Wszystko w imię jedności i spójności Europy. Trzeba odbudowywać na gruzowisku klęski dyplomatycznej w Brukseli. Nie ma innej drogi powrotu Polski do roli niezbywalnego, ale i racjonalnego, przewidywalnego partnera w UE. Nie musimy kochać instytucji UE, możemy wieść z nimi spór, ale spokojnie i konstruktywnie. Jak inaczej Polska przekona kogokolwiek do swoich wizji?

Krok po kroku

Jeden z polityków PiS powiedział ostatnio w wywiadzie, że jego partia chce, by UE była silnym mocarstwem. Tylko przyklasnąć, gdyby tak naprawdę było. To godny cel polityczny, wyraz zdrowej ambicji. Mocarstwo trzeba jednak budować z żelazną konsekwencją krok po kroku – albo siłą, alba poprzez konsensus. Na pierwsze nie mamy ani możliwości, ani chęci. Konsensus jest nudny, bywa czasami bolesny, ale jest jakaś inna rozumna droga?

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, doradcą firm zbrojeniowych

Politycy PiS na wyścigi deklarują – Polska nie chce opuścić Unii Europejskiej, nie po drodze nam z secesjonistami w rodzaju Le Pen czy Wildersa. Przeciwnie – chcemy ją wzmacniać poprzez reformy nadające większą efektywność jej pracom. Nareszcie afera z polskim oporem przeciwko wyborowi Donalda Tuska zaczyna przynosić jakieś pozytywne skutki: twarde „tak" dla UE. Oby tak dalej. Klęskę naszej dyplomacji w Brukseli najlepiej przykryć teraz pozytywnymi, proeuropejskimi inicjatywami. Ani kroku w kierunku wyjścia z UE. Kto zechce go uczynić, dopuści się zdrady interesów narodowych.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej