Wpadki rzeczników kosztowne, ale nie zabójcze

Jak długo wierny elektorat PiS będzie wybaczać nowej władzy błędy wizerunkowe?

Aktualizacja: 10.02.2016 19:31 Publikacja: 09.02.2016 17:45

Foto: materiały prasowe

Czasy kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, gdy od PiS płynął do mediów spójny przekaz, wydają się dziś odległą przeszłością. Obóz władzy ma ogromny kłopot z tłumaczeniem opinii publicznej swoich planów i decyzji. Kilku rzeczników prasowych już straciło stanowisko, inni wciąż się uczą na własnych błędach.

– Rzecznikom PiS brakuje wyrazistości, taki człowiek musi być osobowością – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" profesor studiów komunikacyjnych, public relations i perswazji na Georgia State University Tomasz Tabako.

Jego zdaniem w model takiego rzecznika wpisywał się Marcin Mastalerek, który świetnie radził sobie w kontaktach z mediami podczas obu kampanii PiS. Tyle że dziś Mastalerek, odsunięty od politycznych funkcji przez Jarosława Kaczyńskiego, wylądował na dyrektorskiej posadzie w Orlenie, a jego następcy radzą sobie na ogół znacznie gorzej.

Według Tabaki w USA za budowanie wizerunku partii odpowiadają wynajęte firmy konsultingowe, w których pomysły nie ingerują członkowie ugrupowań, natomiast w Polsce funkcjonuje model „Krzysiek – złota rączka". Nie ma opracowanego planu, a to, co należy powiedzieć w mediach, wymyśla się na bieżąco, co sprawia, że często brakuje spójności w wypowiedziach różnych polityków.

– PiS ma program radykalnej przebudowy państwa, ale ten projekt nie został przepracowany językowo, w związku z tym nie są angażowane odpowiednie emocje – twierdzi prof. Tabako.

Poprzeczka wysoko

Andrzej Duda i PiS przed wyborami oparli przekaz na krytykowaniu byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego i rządów Platformy Obywatelskiej. Dziś jednak sami znaleźli się pod ostrzałem. Zmiany w państwie, jakie przeprowadzają na początku kadencji, są gruntowne i radykalne, więc osoby odpowiadające za komunikowanie się z opinią publiczną mają poprzeczkę zawieszoną wysoko. Przy głośnych protestach opozycji i nieustannej krytyce ze strony części mediów muszą się wykazywać ogromną zręcznością.

Pierwszy na słabość w tej dziedzinie zareagował prezydent. Bezbarwną szefową swego biura prasowego Katarzynę Adamiak-Sroczyńską zastąpił błyskotliwym dziennikarzem Markiem Magierowskim. Ten ze starć z mediami zwykle wychodzi bez szwanku.

Nie można tego powiedzieć o rzeczniczce Klubu Parlamentarnego PiS Beacie Mazurek. Broniąc w Sejmie sztandarowego projektu gabinetu Beaty Szydło, programu 500+, zabrnęła w ślepą uliczkę. Pytana przez dziennikarzy, co by powiedziała samotnej matce wychowującej dziecko, której świadczenie nie przysługuje, odpowiedziała, że ta powinna ustabilizować sytuację rodzinną i mieć więcej dzieci. Potem przepraszała, ale też niezręcznie.

– Pamiętajmy, że niewielka część polityków PiS ma doświadczenie w rządzeniu. Wielu z nich uczy się funkcjonowania w wielkich mediach, w występach na żywo – tłumaczy politolog prof. Rafał Chwedoruk z UW.

„Doszło do wybuchu"

Brak profesjonalizmu zakończył się prawdziwą katastrofą w przypadku rzecznika Ministerstwa Sportu i Turystyki Bartosza Zbroi. Ten sam się przekreślił, robiąc na Twitterze słynną już ankietę z pytaniem: „Kto najlepiej nawilżył?". Odnosił się do pozyskiwania przychylności nowej władzy poprzez nagrody, które politykom z PiS przyznały redakcje „Wprost", „Gazety Polskiej" i „W Sieci". Już po kilku godzinach posypał głowę popiołem i ogłosił swoją dymisję.

Wpadkę ma na koncie także rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz. W dniu, w którym szef resortu Antoni Macierewicz powołał komisję do ponownego zbadania przyczyny katastrofy smoleńskiej, na twitterowym profilu MON pojawił się zaskakujący wpis z cytatem z wypowiedzi rzecznika. Misiewicz miał powiedzieć w Polsacie: „Na podstawie materiału dowodowego, wyników badań ekspertów twierdzimy, że doszło do wybuchu". Niechętne PiS media natychmiast to wychwyciły – dla nich był to dowód, że komisja przystąpiła do pracy z gotową tezą. Po kilkunastu minutach tweet usunięto, a po kolejnych kilkudziesięciu Misiewicz wyjaśniał, że został błędnie zacytowany przez służby prasowe, jego słowa zaś odnosiły się wyłącznie do prac zespołu smoleńskiego, którym Macierewicz kierował w Sejmie w poprzedniej kadencji.

O ile o ewentualnej dymisji Misiewicza nie słychać, o tyle doszło już do zmiany na stanowisku rzecznika całego rządu. Przestała nim być posłanka PiS Elżbieta Witek, która dzieliła czas pomiędzy rzecznikowanie a pracę szefa gabinetu premier Szydło. Łączenie funkcji przy tempie kontrowersyjnych zmian forsowanych przez rząd najwyraźniej ją przerosło.

Za kontakty z mediami odpowiada obecnie niespełna 30-letni Rafał Bochenek, do niedawna konferansjer na wyborczych imprezach Prawa i Sprawiedliwości.

Rozpoznanie bojem

Nasi rozmówcy są zgodni, że nie pojedyncze wpadki rzeczników są największym błędem obozu władzy. Tym jest brak spójnego przekazu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. – Popełnili szkolny błąd – twierdzi prof. Tabako.

Jego zdaniem, dopiero gdy wybuchł spór o TK, wielu obywateli usłyszało o istnieniu takiej instytucji jak Trybunał. – Dopóki społeczeństwo nie rozumie niuansów zagadnienia, dopóty utożsamia się jedynie z linią ideologiczną którejś partii. Trzeba więc tłumaczyć zmiany czymś, co angażuje emocje – tłumaczy. Jeśli ma rację, PiS powinien od początku jasno stawiać sprawę, że TK trzeba sparaliżować, żeby partia mogła z korzyścią dla wyborców spełnić swoje obietnice.

Prof. Chwedoruk częściowo jednak rozgrzesza PiS. – To było rozpoznanie bojem, na które ta partia mogła sobie pozwolić, bo przynajmniej teoretycznie ma przed sobą jeszcze wiele miesięcy rządów – zauważa. – Elektorat PiS jest nieufny wobec świata zewnętrznego i mediów głównego nurtu, za to jest lojalny wobec swojej partii – dodaje.

Jego zdaniem wyborców łączą silne więzy emocjonalne z partią, które się utrwaliły po 2010 r. i katastrofie smoleńskiej. To zaś oznaczałoby, że choć formacja odkryła dawną radykalną twarz, a jej rzecznicy popełniają błąd za błędem, nie zmniejszy się sympatia ze strony wiernych wyborców.

Czasy kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, gdy od PiS płynął do mediów spójny przekaz, wydają się dziś odległą przeszłością. Obóz władzy ma ogromny kłopot z tłumaczeniem opinii publicznej swoich planów i decyzji. Kilku rzeczników prasowych już straciło stanowisko, inni wciąż się uczą na własnych błędach.

– Rzecznikom PiS brakuje wyrazistości, taki człowiek musi być osobowością – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" profesor studiów komunikacyjnych, public relations i perswazji na Georgia State University Tomasz Tabako.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej