Sowiński: Opozycja. Za wcześnie na jedność

By wyrwać wyborców z letargu, trzeba im zagrać kilka różnych melodii

Aktualizacja: 25.01.2017 13:38 Publikacja: 24.01.2017 17:55

Sowiński: Opozycja. Za wcześnie na jedność

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Od samego początku rządów zjednoczonej prawicy słychać głosy, że pilnie zjednoczyć powinna się również opozycja. A w każdym razie, jej centrowa, postsolidarnościowa część. „Zjednoczona opozycja!" – skandują krytykujący rząd PiS manifestanci, „współpracujcie" – apelują do opozycji jej sympatycy, „tylko idąc razem opozycja może być naprawdę skuteczna" – dodają niektórzy komentatorzy.

Sama krytyka to za mało

Głosy takie można oczywiście zrozumieć. W sytuacji bardzo ostrego podziału wybrzmiewa w nich naturalne pragnienie, by jedność ponad podziałami niejako potwierdziła sens politycznego zaangażowania „po naszej stronie barykady". W jakimś sensie obecna jest w nich też zapewne – słuszna skądinąd – obawa przed dzieleniem opozycji przez PiS, a także nadzieja na polityczną premię za jedność, jaką w roku 2015 odebrał obóz PiS, a w roku 1997 – AWS.

A jednak wydaje się, że w obecnej sytuacji politycznej, gdy trwa ciągle pierwsza połowa politycznego meczu między władzą a opozycją, jednoczenie się opozycji byłoby wątpliwie, a w każdym razie przedwczesne. Zarówno z punktu widzenia opozycji, jak i jakości całego politycznego systemu.

Mówiąc to, warto przypomnieć naturalne socjopolityczne zróżnicowania polskiego społeczeństwa. Nawet bowiem wśród najbardziej aktywnych przeciwników obecnego rządu, kibicujących dziś PO, Nowoczesnej czy PSL, są zapewne wyborcy zarówno o poglądach liberalnych, lewicowych, konserwatywnych, jak i centrowych. I wszyscy oni oczekują oferty programowej, głębszej i pełniejszej niż sama tylko krytyka władzy.

Niechętni wobec PiS liberałowie czekają zatem na program obrony swobód politycznych i gospodarczych. Zawiedzeni obecnymi rządami konserwatyści chcieliby zapewne innego, spokojniejszego stylu promocji praw rodziny, narodowej tożsamości i powagi państwa. Nieidentyfikujący się z rządem etatyści oczekiwać będą gwarancji zachowania polityki socjalnej, a zwolennicy centrum, dobrych relacji z UE.

Rzecz w tym, że taką różnorodną polityczną alternatywę w sposób przekonujący dziś stworzyć może tylko kilka różnych i różniących się od siebie partii, które, zgadzając się w kilku pryncypiach (np. dobrych relacji z Unią czy niezależności sądownictwa), do różnych grup wyborców pójdą z różną ofertą i odmiennym językiem politycznym.

Co jeszcze ważniejsze, strategicznym wyzwaniem opozycji nie jest dziś ani przejmowanie elektoratu PiS (bo w tej chwili to mało prawdopodobne) ani sumowanie elektoratów własnych (bo w polityce zawsze niepewne), ani tym bardziej podbieranie sobie elektoratu nawzajem. Drogą do sukcesu jest budzenie z politycznego letargu i zniechęcenia tej części wyborców, którzy z różnych powodów od polityki się odwrócili. Pozyskiwanie dla siebie, a tym samym dla polskiej demokracji, choćby kilku czy kilkunastu procent z nich.

Wszakże i do nich, w jeszcze większym stopniu niż do wyborców aktywnych, nie dotrze jeden, wspólny, nawet donośny, ale z konieczności monotonny i uproszczony głos wyłącznie krytykujący obecną władzę. Odwrotnie, można się spodziewać, że ograniczenie się opozycji do kilku wspólnie nerwowo skandowanych haseł czy sloganów stworzy ideologiczny tumult, od opozycji, ale co ważniejsze od całej polityki, wyborców raczej odwodzący. Zdaje się rozumieć to obóz władzy, dość zręcznie, od czasu do czasu, prowokując opozycyjne partie do takich zachowań.

Do harmonii przez polifonię

Aby przywrócić sobie, a tym samym polskiej demokracji, zaufanie choćby kilku procent zniechęconych wyborców, opozycja potrzebuje dziś po pierwsze, ideowej powściągliwości akceptującej umiarkowany konserwatyzm polskiego społeczeństwa. Po wtóre, dobrego politycznego słuchu na wiele różnych aspiracji i emocji społecznych, zagłuszanych dziś przez polityczny zgiełk. Po trzecie wreszcie, kilku różnych, świeżych, dobrze rozpisanych na głosy i zgrabnie zagranych politycznych melodii, które wpadną w ucho różnym grupom wyborców, którzy niekoniecznie gustują w codziennych werblach i piszczałkach obecnej polskiej polityki.

Tyle tylko, że po stronie opozycji nie widać na razie – by użyć dalej tej muzycznej frazy – ani sprawnej orkiestry, ani zdolnych kompozytorów, ani porywających dyrygentów. Jest kilku ambitnych solistów i kilka mniej lub bardziej doświadczonych bandów, które usiłują jakoś dotrzeć do słuchaczy, grając jednak na ogół te same covery, częściej się przy tym nawzajem zagłuszając, niż sobie akompaniując. Przedwczesne zestawianie razem wobec różnorodnej i wymagającej publiczności ich samych, ich ambicji, a czasem braku ich doświadczenia, miast porywającym koncertem zakończyć się może kakofonią.

Drogą do przyszłego wspólnego udanego koncertu wyborczego opozycji (przynajmniej jej centrowej części) wydaje się dziś raczej polityczny wielogłos i polifonia. Uważne wsłuchiwanie się w odmienne głosy własnych elektoratów, szukanie własnych oryginalnych politycznych rytmów i kompozycji, niezależne ćwiczenie się i samodzielne polityczne występy. Jednym słowem, trudna sztuka gry równoległej, czasem na podobną nutę, często obok siebie, choć niekoniecznie przeciw sobie.

Jak wyłonić dyrygenta

Prędzej czy później, gdy nadejdzie czas wyborów, podzielona dziś centrowa opozycja zagrać będzie mogła zapewne nie tylko jednocześnie, ale także wspólnie. Aby było to możliwe, potrzebna wtedy będzie jedna wiodąca polityczna tonacja, jeden wspólny polityczny rytm i wyznaczający je wyrazisty polityczny dyrygent. Kto nim zostanie? Choć największe szanse zdaje się mieć dziś Grzegorz Schetyna, to na takie rozstrzygnięcia jest zbyt wcześnie. Jak zawsze w polityce zdecyduje o tym i polityczne doświadczenie, i intuicja, i zręczność, i personalne zaplecze, i zwykłe polityczne szczęście.

Jedno pewne wydaje się już dziś. Czytelnym dla wyborców sposobem wyłonienia przyszłego lidera i dyrygenta opozycji nie może być przedwczesne porozumienie ani nominacja, ale polityczne działanie i konkurencja.

Autor jest profesorem politologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Od samego początku rządów zjednoczonej prawicy słychać głosy, że pilnie zjednoczyć powinna się również opozycja. A w każdym razie, jej centrowa, postsolidarnościowa część. „Zjednoczona opozycja!" – skandują krytykujący rząd PiS manifestanci, „współpracujcie" – apelują do opozycji jej sympatycy, „tylko idąc razem opozycja może być naprawdę skuteczna" – dodają niektórzy komentatorzy.

Sama krytyka to za mało

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej