Pierwsze powstanie nowoczesnej Polski

Przywódcy powstania styczniowego uniknęli błędów poprzedników i formułowali postulaty bliższe republice niż restytucji monarchii – mówi dr hab. Maksymilian Stanulewicz, historyk prawa, wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Aktualizacja: 20.01.2018 08:14 Publikacja: 18.01.2018 17:03

"Patrol powstańczy”, obraz Maksymiliana Gierymskiego.

"Patrol powstańczy”, obraz Maksymiliana Gierymskiego.

Foto: Muzeum Narodowe w Warszawie

Rzeczpospolita: Czy powstanie styczniowe wybuchło w dobrym momencie?

Maksymilian Stanulewicz: Chyba żadne polskie powstanie nie wybuchło wtedy, kiedy trzeba, może poza wielkopolskim z 1918 r. W 1863 r. liczono na interwencję zachodnich mocarstw. Pech chciał, że w tym samym czasie za Atlantykiem toczyła się wojna domowa. Paradoksalnie to Rosja popierała Północ, a imperia Europy Zachodniej były za Południem. Powstanie styczniowe trwało więc przez wiele miesięcy siłą inercji.

A gdyby Zachód interweniował?

Być może nie mielibyśmy do czynienia z reformą rolną, może byłaby próba odtwarzania monarchii w Polsce? Prawdopodobnie w oparciu o tron Romanowów, ale nawet część umiarkowanych Białych była temu przeciwna i – tak jak Romuald Traugutt – przeszli na stronę Czerwonych, dla których liczyła się przede wszystkim walka. I którzy byli skuteczniejsi.

Na co liczyli Czerwoni?

Mieli nadzieję, że uda się obalić rząd zaborczy i powołać republikę – odmienną od tego, o co chcieli się bić Biali. Do tej „roboty narodowej" wciągali robotników i chłopów. Podkreślali wagę uwłaszczenia chłopów i w ogóle upowszechnienia własności. Łatwo zgadnąć, że w tych sprawach nie było porozumienia z częścią ziemiaństwa – największymi właścicielami ziemskimi. Ale pamiętajmy, że nie istniało wtedy państwo polskie. To, że wcześniej w zaborze rosyjskim nie doszło do uwłaszczenia, nie obciąża naszej szlachty, lecz raczej uwarunkowania zewnętrzne.

Jak się żyło Polakom między powstaniami?

W społeczeństwie dało się zaobserwować rozprężenie patriotyczne, depresję po przegranym powstaniu listopadowym. Pojawiło się młode pokolenie, które nie chciało trwać w tej depresji, szukało okazji do boju, bo nie miało swojego powstania. Ziem Królestwa Polskiego nie objęły wydarzenia lat 1846–1848, które tak zmieniły Poznańskie i Galicję. Najwidoczniej każde pokolenie musi przeżyć swój czas walki i swoje zwycięstwo. Inaczej na to patrzył Aleksander Wielopolski, wielka postać tego czasu, którego reformy posuwały ziemie polskie cywilizacyjnie. Ale on chciał, by było jak wcześniej, by przywrócić monarchię konstytucyjną w unii z Rosją, jak po 1815 r. Wielopolski trwał jednak w sporze z hrabią Andrzejem Zamoyskim, nieformalnym przywódcą Białych. Dla polskich aspiracji było to zabójcze, a oni nie potrafili się wzbić ponad podziały. Ponad 50 lat później Józef Piłsudski, który Wielopolskiego bardzo cenił, potrafił uniknąć jego błędu. W doniosłym momencie odrodzenia ojczyzny zaprosił do współpracy rywala – Romana Dmowskiego – i wysłał go na konferencję do Paryża.

Chęć przywrócenia tego, co było, restytucji pewnego porządku, brzmi znajomo...

Owszem, często tak się myśli w czasie powstań, rewolucji. Ale powstanie styczniowe było pod tym względem specyficzne, bo jego władze formułowały postulaty na przyszłość, jak na tamten czas nowoczesne. Choć w zaborze rosyjskim rusyfikacja postępowała, to znaczące grupy Polaków, w tym także polskich elit, coraz częściej widziały przyszłą Polskę jako republikę, a nie monarchię. Mówiono o pełni praw publicznych dla Żydów. W ogóle cele powstania styczniowego formułowano ku przyszłości, inaczej niż w powstaniu kościuszkowskim czy listopadowym.

Dlaczego już nie myślano o monarchii?

Coraz powszechniejsza była ocena, że się nie sprawdziła, że ma ograniczenia stanowe i nie gwarantuje niepodległości, bo przecież będzie musiała się odrodzić w oparciu o tron któregoś ze znienawidzonych zaborców. Monarchia kojarzyła się z upadkiem państwa i jego małą sprawnością. Dobrych wzorców z Księstwa Warszawskiego w latach 60. XIX wieku już nie pamiętano.

Czym się objawiała ponadstanowość tego powstania?

Po raz pierwszy na taką skalę w zbrojnym zrywie wzięło udział duchowieństwo, szlachta, robotnicy, a także chłopi. Można dyskutować, jak było powszechne. W szczytowym okresie, latem 1863 r., po stronie polskiej w Królestwie i na Litwie biło się jakieś 40 tys. powstańców. Wobec 12 mln Polaków zamieszkujących wówczas te obszary to może niewiele, ale poparcie dla powstania było masowe.

A nowoczesność jego idei?

Mało mówi się o tym, że na ziemiach polskich pod berłem carów od lat 20. XIX wieku aż do lat 60. dokonał się naprawdę znaczny postęp cywilizacyjny. Powstańcy musieli mieć to na uwadze. Istniały takie ośrodki, jak Łódź, Żyrardów, Aleksandrów Łódzki, dynamicznie rozwijało się Zagłębie Dąbrowskie, Staropolski Okręg Przemysłowy. Zbudowano Kanał Augustowski. Polskie biznesy sięgały na daleki wschód Rosji. Powstawały dziedziczne fortuny, zarządzane w nowoczesny sposób.

Skąd to się wzięło?

Ten skok cywilizacyjny zapoczątkowały kontynuowane po Księstwie Warszawskim reformy szkolnictwa. Zarówno na uczelniach rosyjskich, jak i w Szkole Głównej Warszawskiej czy Akademii Medyko-Chirurgicznej kształcono prawników, lekarzy, inżynierów, ekonomistów, agronomów. Tak powstawała warstwa inteligencji w miastach, dokąd po powstaniu listopadowym przenosiła się także szlachta, której sekwestrowano majątki. Jako nauczyciele kupcy mieli swój etos i byli przetrwalnikiem idei. Również w zaborze pruskim zjawisko tworzenia się tej warstwy było dostrzegalne.

Co Polacy myśleli o kierujących powstaniem?

Spory Wielopolskiego i Zamoyskiego czy Białych z Czerwonymi toczyły się o to, co będzie po odzyskaniu Polski. Popierający powstanie w to nie wnikali. Uznawali te spory za wewnętrzną sprawę przywódców, dla których z kolei te kwestie były najważniejsze.

A wojskowi?

Ci zawsze bili się o wszystko, nierzadko płacąc krwią. To było powstanie ducha. O ile w powstaniu listopadowym broni nie brakowało, a zabrakło ducha, o tyle w styczniowym było odwrotnie. Oddziały powstańcze były uzbrojone słabo, przewaga zaborców ogromna. Pod koniec powstania liczono jeszcze na konflikt prusko-austriacki, ale nadaremno. Kanclerz Bismarck był zbyt wytrawnym politykiem, żeby na to pozwolić.

W czasie powstania funkcjonował polski wymiar sprawiedliwości. Jak działał?

Sprawiedliwość powstańcza ograniczała się do tego miejsca, gdzie byli powstańcy. Istniały dwa piony sądownicze: wojskowy oraz odrębny, karny wymiar sprawiedliwości dla cywilów. Co ciekawe, ten ostatni sprawowali często polscy sędziowie oficjalnego sądownictwa, którzy dosłownie – jak w przypadku Trybunału Warszawskiego – schodzili do podziemia, by orzekać w sądach powstańczych. Tak samo było zresztą w czasie II wojny światowej.

Jak się do tego odnosiła ludność, a jak władze carskie?

Prawo powstańcze było prawem silniejszego. W opanowanym miasteczku można było ogłaszać dekrety, ale nie udało się utrzymać ich obowiązywania na dłużej, skoro w obliczu przewagi wroga żadnej miejscowości nie utrzymano dłużej niż kilkanaście godzin. Jednak Rosjanie podporządkowywali się decyzjom władz powstańczych. Gdy potrzebowali, występowali nawet do nich o przepustki na przejazd przez tereny opanowane przez Polaków. Honorowano też pieczęć powstańczą na dokumentach rozliczeniowych. Wyrazem ciągłości państwowej po 1918 r. było uznawanie przez niepodległą Polskę zobowiązań władz powstańczych wobec takich firm jak Lindley.

Czy to powstanie nas czegoś uczy?

Pozytywną nauką jest to, że są w historii momenty, gdy można i trzeba wznieść się ponad waśnie i podziały. Powinniśmy pamiętać, że podziały da się przezwyciężać. Powstanie w ostatnich miesiącach trwało w zasadzie wbrew wszystkiemu. Przetrwała też sprawa polska, choć już jako rozsadnik pewnych idei. Pamiętajmy, że nawiązywali do niej – nie powielając naszych błędów – także Bułgarzy, Rumuni czy Serbowie. Gdyby nie powstanie styczniowe, nie byłoby pokolenia roku 1914 i odrodzenia polskiej państwowości.

A smutne wnioski?

Parę lat temu powiedziałbym, że dzięki powstaniu przetrwała polska myśl romantyczna, to wszystko, co zawierają słowa: „Obok Orła znak Pogoni. Poszli nasi w bój bez broni". Dziś myślę, że to nauka raczej smutna, choć tkwi w duszy większości Polaków. Smutna jest też konstatacja, że powstanie styczniowe zakończyło naturalną łączność ziem Kongresówki, Galicji i Poznańskiego z ziemiami na wschodzie, pod władzą Rosji. W tamtych czasach obecność Polaków uczących się i robiących interesy w Dorpacie, Kijowie, Mińsku, a nawet dalej, w Irkucku, to było coś naturalnego. Klęska powstania tego nie zmieniła. Nadal powstawały fortuny a la Wokulski. Ale na Litwie, na Ukrainie, Mińszczyźnie czy Witebszczyźnie polskość jako obecna od wieków została wyrugowana językowo i majątkowo. Ograniczyła się do parafii rzymskokatolickich. 

—rozmawiał Wojciech Tumidalski

Rzeczpospolita: Czy powstanie styczniowe wybuchło w dobrym momencie?

Maksymilian Stanulewicz: Chyba żadne polskie powstanie nie wybuchło wtedy, kiedy trzeba, może poza wielkopolskim z 1918 r. W 1863 r. liczono na interwencję zachodnich mocarstw. Pech chciał, że w tym samym czasie za Atlantykiem toczyła się wojna domowa. Paradoksalnie to Rosja popierała Północ, a imperia Europy Zachodniej były za Południem. Powstanie styczniowe trwało więc przez wiele miesięcy siłą inercji.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej