Kuisz: Złe nawyki wracają do Sejmu

Od 1989 r. nie mieliśmy warunków tak sprzyjających najgorszym tradycjom polskiego parlamentaryzmu.

Aktualizacja: 11.01.2017 11:27 Publikacja: 10.01.2017 18:05

Słabością polskiego życia politycznego jest uznawanie własnego programu za wyłączną i jedyną prawdę.

Słabością polskiego życia politycznego jest uznawanie własnego programu za wyłączną i jedyną prawdę. Opozycja ostatnio niebezpiecznie upodobniła się w tym do PiS (na zdjęciu początek blokowania sejmowej mównicy 16 grudnia 2016 r.).

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Co wydarzy się w środę w parlamencie? Uczestnicy spotkania zorganizowanego przez Stanisława Karczewskiego uzgodnili, że ich kluby nie będą blokować mównicy sejmowej. Niemniej kością niezgody nadal pozostaje kwestia poprawek do budżetu.

Platforma Obywatelska odmawia udziału w rozmowach. Marek Kuchciński zaś „ugodowo" stwierdza na antenie TVP Info, że sejmowy protest jest niezgodny z prawem. Eksperci, których marszałek Sejmu poprosił o opinie prawne, zaproponowali, by kryzys rozwiązać za pomocą rozmaitych środków. Samo cyrkulowanie takich pomysłów, jak wprowadzenie na salę funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, nie tylko nie sprzyja kompromisowi, ale może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje.

Aż trudno bowiem uwierzyć, że sprawa rozejdzie się po kościach. Być może w całej historii III RP nigdy nie było bardziej sprzyjającego momentu do degeneracji polskiego parlamentaryzmu niż teraz. Chodzi mniej o grzechy tego czy innego ugrupowania partyjnego. Po prostu znikają zewnętrzne punkty odniesienia dla polskiej polityki. Od 1989 r. nie mieliśmy warunków tak sprzyjających powrotowi do niechlubnych tradycji.

Polityczne pokusy

Wyzywanie przeciwników politycznych od wskrzesicieli Polski Ludowej czy „resortowych dzieci" jest dziś wszechobecne. To zarzuty nie tylko niedorzeczne, ale i oddalające nas od zrozumienia, co się obecnie dzieje na politycznej scenie.

Polska Ludowa, państwo satelickie wobec Moskwy, nie była miejscem do pobierania nauki demokracji i nie może być żadnym punktem odniesienia. Później przez lata wyobrażano sobie, iż USA i Europa Zachodnia nie tylko zwyciężyły w zimnej wojnie, ale także dominują pod względem politycznym, materialnym, kulturalnym, a nawet moralnym. Idealizowanie brało się z oczywistych wad bloku sowieckiego i oddzielenia żelazną kurtyną. Mit Zachodu dawał jednak wielką siłę do mobilizowania się do demokratycznych reform w III RP. Wystarczyło zapytać: „Co powiedzą na Zachodzie?" – by to jedno zdanie trzymało w ryzach polityków od prawicy do lewicy.

Dziś znikają wyraźne zewnętrzne punkty odniesienia. Nie aspirujemy już do NATO czy członkostwa w UE. Zachód przechodzi przesilenie. Wielu uznanych autorów opisuje sytuację często w kategoriach powrotu „dekadencji". W sytuacji braku silnej inspiracji dla polskich polityków, pokusa czy wręcz konieczność automatycznego osunięcia się w kody polskiego parlamentaryzmu jest wyjątkowo silna. Wręcz zrozumiała. A że nie są to tylko chlubne karty, mało który z polityków chciałby w tej chwili pamiętać.

Podziały, które przynoszą ulgę

Czego to nie było w pierwszych latach parlamentaryzmu II RP! Obstrukcje sejmowe, kocia muzyka i śmierdzące jaja. W powszechnym obiegu były ostre słowa, okrzyki: „skandal", „wstyd" czy „hańba" należały do łagodniejszych. Po zamachu majowym marginalizowanie parlamentu w życiu politycznym postępowało skokowo. Dla upokorzenia reprezentantów narodu w 1928 r. użyto policji zamiast straży marszałkowskiej. Później aresztowano byłych posłów opozycyjnych i osadzono ich w Brześciu. W pamięci mamy też „sztuczki konstytucyjne" Stanisława Cara.

Barwnych przykładów nie brakuje. To historie znane, ale rzadko bierzemy pod uwagę, że tak właśnie wyglądała praktyka ustrojowa w niezależnym, polskim państwie. To właśnie oznacza w parlamencie „być na swoim". Te najbardziej wyraziste przykłady z II RP, siłą rzeczy, trudno porównywać z III RP. Jeśli czegoś można się jednak obawiać, to powrotu złych nawyków. Co oznacza to na co dzień?

Po pierwsze, dalsza polaryzacja. To arcypolskie zachowanie, które wyklucza myślenie w kategoriach „wielkich koalicji" parlamentarnych na rzecz dobra wspólnego. Kiedyś historyk Tadeusz Łepkowski zadał sobie nawet trud zestawienia bipolarnych podziałów politycznych ostatnich dwóch stuleci. Kochamy postrzeganie rzeczywistości narodowej i społecznej: insurgenci i realiści, romantycy i pozytywiści, Czerwoni i Biali, Polska ludu i Polska szlachty, dwa nurty w polskim ruchu robotniczym, dwie orientacje w polskim ruchu niepodległościowym, sanacja i opozycja, Puławianie i Natolińczycy, władza i społeczeństwo, kolaboranci i „solidarnościowcy"... Możemy spokojnie dodać: Polska liberalna i Polska solidarna, PiS i anty-PiS, Salon i anty-Salon...

Po drugie, retoryczna przesada. Posłowie, z jednej strony, wydają się nie wierzyć w moc słów. Przeciwników wyzywa się bowiem od „nazistów" i „komunistów" w dużej mierze na potrzeby medialne. Jednocześnie ton półserio czy całkiem serio wyraża przekonanie o własnej wyższości moralnej nad przeciwnikiem politycznym. W tej sytuacji najmniejsze próby kompromisu utożsamia się z wywieszaniem białej flagi.

Po trzecie, „przywracanie" porządku. Gdy pojawia się podział na dwie Polski, jak się wydaje, kulturowo niemal odczuwamy ulgę. Świat staje się zrozumiały. Porządek ten znakomicie wpisuje się nie tylko w informacyjne telewizje 24-godzinne, ale i w narodową tradycję.

Wyższość moralna? Po obu stronach

Ostry antagonizm w parlamencie to zatem nie żadna „ukrainizacja" polskiej polityki. To powrót „na swoje", który jednak w przypadku parlamentaryzmu może oznaczać poruszanie się w dobrze znanych koleinach tzw. warcholstwa. Dziś w imię odcinania się od standardów polityczno-prawnych Zachodu – czego sprawa Trybunału Konstytucyjnego jest dobrym przykładem – lądujemy w tradycji, na którą składają się obstrukcje sejmowe, bojkoty wyborów, kwestionowanie ich wyników itp. A PiS poruszał się na tym obszarze jeszcze przed zdobyciem władzy w 2015 r.

Nawet jeśli politycy czasem sądzą, że są w tym zakresie oryginalni – to się mylą, wyłącznie odtwarzając stare szablony postępowania. „Polityków wychowuje ustrój społeczny" – przypominał rodakom Juliusz Mieroszewski. I dodawał, że do dziś pokutuje to, iż od czasów I RP nie mieliśmy własnego ustroju społecznego i po 1918 r. skopiowaliśmy francuski system wielopartyjny. Gdy wówczas „poszliśmy na własne", skończyło się zamachem majowym, procesem brzeskim i Berezą Kartuską.

Docieramy do dobrze znanej pułapki. Zanim jeszcze PiS pojawił się na horyzoncie, pewne spory polityczno-prawne, jeśli można się tak wyrazić, już się odbyły. Przypomnijmy tytułem przykładu głos przedwojennego ludowca. „Ojczyznę swoją stawia się na tak wysokim piedestale, że stoi ona tam w zupełnej niemal próżni" – ostrzegał Stanisław Thugutt w 1929 r. „Norm prawnych, które by państwo z chęcią czy bez chęci musiało wykonać, są zaledwie szczątki. Moralność ogólnoludzka wielu ludziom wydaje się rzeczą dość mętną, jeśli nie śmieszną, zwłaszcza gdy samo słowo »ludzkość« w zestawieniu z ojczyzną, wydaje im się dość podejrzane".

Przekonania o wyższości moralnej nad przeciwnikiem politycznym niesłychanie antagonizują. Wspomniany Mieroszewski podkreślał, że kult antagonizmu wyklucza wszelką demokrację w Polsce. Słabość polskiego życia politycznego to uznawanie własnego programu politycznego za wyłączną i jedyną prawdę. W tym zakresie opozycja ostatnio niebezpiecznie upodobniła się do PiS.

Co gorsza, od 2015 r. pozostałe obszary życia społecznego bezmyślnie przejmują logikę walki między partiami. Podział „my – oni" rodzi postawy pryncypialne, bezkompromisowe, dialog zatem wydaje się skrajnie trudny, czasem niemożliwy. W polskiej polityce mamy coraz mniej demokratów, czyli osób gotowych bez naiwności, ale w dobrej wierze współpracować z każdym. W tych warunkach autentyczna pogarda dla przeciwnika stała się paliwem politycznym.

Jeśli nie przyjdzie opamiętanie, nie przyniesie to nic innego niż degrengolady parlamentaryzmu. A opamiętanie nie przyjdzie – bo i dlaczego? Ono przychodzi do Polaków wyłącznie w chwilach egzystencjalnego kryzysu. W tej chwili możemy dewastować nasz parlamentaryzm, bo... możemy, bo nic nam bezpośrednio nie zagraża, mimo znaków zapytania nad Zachodem po Brexicie, wobec serii kryzysów w UE i wyborze Trumpa. To są jednak bardzo odległe sprawy od życia przeciętnego Kowalskiego. Zainteresowanie nimi to niemal „dystynkcja", sposób odróżnienia się inteligencji od innych ludzi.

Radykalizm ze słabości

Na zakończenie można zauważyć, że istnieje kilka konsekwencji tych zjawisk. Po pierwsze, rugowanie umiarkowanego centrum. Po drugie, ograniczanie przez ten sposób myślenia kształtuje polityczne możliwości na przyszłość. Nie ma szans na politykę „wielkich koalicji", wzorowaną na państwach, którym tak zazdrościmy dobrobytu i kultury politycznej. A przecież przed nami jeszcze trzy lata rządów PiS, który lubi rządzić poprzez wywoływanie kryzysów i boi się utraty swoich owoców, jak w 2007 r.

To słabość partii politycznych i ich liderów, a nie siła, rodzi dziś radykalizm postaw. Niemal wszyscy wydają się grać z „infotainmentem", lekceważąc w istocie możliwe opłakane skutki obecnego kryzysu.

Autor jest redaktorem naczelnym „Kultury Liberalnej", wykładowcą Wydziału Prawa i Administracji UW, współkierownikiem projektu polskiego w oksfordzkim St. Antony's College

Co wydarzy się w środę w parlamencie? Uczestnicy spotkania zorganizowanego przez Stanisława Karczewskiego uzgodnili, że ich kluby nie będą blokować mównicy sejmowej. Niemniej kością niezgody nadal pozostaje kwestia poprawek do budżetu.

Platforma Obywatelska odmawia udziału w rozmowach. Marek Kuchciński zaś „ugodowo" stwierdza na antenie TVP Info, że sejmowy protest jest niezgodny z prawem. Eksperci, których marszałek Sejmu poprosił o opinie prawne, zaproponowali, by kryzys rozwiązać za pomocą rozmaitych środków. Samo cyrkulowanie takich pomysłów, jak wprowadzenie na salę funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, nie tylko nie sprzyja kompromisowi, ale może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej