Marek Migalski: W nowym układzie ideę Międzymorza trzeba odrzucić

Eksperymenty „dobrej zmiany" oddalają Polskę od centrów decyzyjnych UE.

Aktualizacja: 10.01.2017 19:54 Publikacja: 10.01.2017 18:38

Nowy lokator w Białym Domu będzie grał na zbliżenie z prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Pu

Nowy lokator w Białym Domu będzie grał na zbliżenie z prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem. Na zdjęciu Władimir Putin z ministrami: spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem (z lewej) i obrony Siergiejem Szojgu (z prawej).

Foto: AFP

Jeśli świat zmierza ku nowej Jałcie, polska dyplomacja winna zrobić wszystko, by tym razem nasz kraj znalazł się po „właściwej" stronie żelaznej kurtyny. Niestety, jej działania zmierzają w odwrotnym kierunku.

Każdego Polaka musi niepokoić to, co dzieje się za oceanem. Wszystko wskazuje na to, że zarówno nowy prezydent USA, jak i jego najbliższe otoczenie będą grać na zbliżenie z Rosją. Neoizolacjonistyczne nastawienie Donalda Trumpa będzie go skłaniać ku powolnemu wycofywaniu się z Europy i zamykaniu się w kokonie wewnątrzamerykańskich spraw. Jego wizja Rosji i samego prezydenta Putina pozwalają na ostrożną prognozę dotyczącą wzajemnych stosunków dawnych (i obecnych) rywali. A materializuje się ona w jakiś mniej czy bardziej oczywisty sojusz, a przynajmniej współpracę. Nowy lokator Białego Domu nie postrzega Kremla jako przeciwnika, ale raczej jako sojusznika w rozwiązywaniu palących dla Amerykanów zagadnień.

Są to przede wszystkim kwestie ekonomiczne oraz zagrożenie terroryzmem. W obu Trump dostrzega w Putinie raczej kooperanta, niźli konkurenta. W niewypowiedzianej, a już prawie zapoczątkowanej, wojnie handlowej i dyplomatycznej z Chinami (której podłożem są gospodarcze mniemania nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych) Rosja jawi się lokatorowi Białego Domu jako oczywisty sojusznik. Dokładnie tak samo ma się rzecz w drugiej kluczowej dla Amerykanów materii – w walce z terroryzmem. Z tego punktu widzenia rola Kremla jest nie do przecenienia – zwłaszcza w regionie Półwyspu Arabskiego i Azji Środkowej. Tu także Putin może wydawać się Trumpowi kimś, z kim warto zawierać porozumienia i układać się na przyszłość.

Po właściwej stronie

Tego typu rozumowanie nie jest pozbawione sensu – zwłaszcza jeśli uwzględni się neoizolacjonizm samego Trumpa oraz prorosyjskość części jego współpracowników. Jeśli dodać do tego zapatrywania Henry'ego Kissingera na tzw. realistyczną koncepcję stosunków międzynarodowych, to trudno oczekiwać od Białego Domu, by w najbliższych miesiącach i latach nie szukał jakiegoś zbliżenia z Kremlem.

Ale to, co jawi się jako w miarę sensowne i racjonalne z punktu widzenia Waszyngtonu, musi budzić zaniepokojenie w Warszawie. Bowiem „deal", który może zostać zawarty w najbliższym czasie między USA a Rosją, musi odbyć się kosztem interesów państw naszego regionu. Za pomoc w walce z Chinami oraz z międzynarodowym terroryzmem Putin na pewno wystawi Trumpowi wysoki rachunek.

Niestety, na owym rachunku zapłatą za kooperację ze strony Kremla może być status państw określanych jako „nowa Europa", czyli tych, które wstąpiły do UE po 2004 roku i których większość była kiedyś częścią radzieckiej strefy wpływów. Mówiąc wprost – czeka nas nowa Jałta.

Jeśli te przewidywania są prawdziwe, to zadaniem polskiej dyplomacji jest to, by w czasie jej obrad nasz kraj znalazł się po „właściwej" stronie nowej żelaznej kurtyny. By nie został zakwalifikowany jako teren, na którym władztwo polityczne sprawować będzie Rosja. By nie znalazł się wśród tych, których Zachód po raz kolejny zdradzi i poświęci na rzecz swojego świętego spokoju i dostatku.

Jest oczywiste, że jeśli dojdzie do nowej Jałty, to Trump nie będzie miał żadnych złudzeń, by oddać Putinowi kontrolę nie tylko nad Gruzją, Armenią czy Azerbejdżanem, ale także nad Mołdawią i Ukrainą. Zapewne dyskusyjny będzie status państw bałtyckich oraz Rumunii i Bułgarii. Dla nas jednak najistotniejsze jest to, by Polska była w oczywisty sposób zaliczana do krajów zachodnich i do tych, które na trwałe wyrwały się z rosyjskiej strefy wpływów.

W głównym nurcie

Co zatem należałoby w takiej sytuacji robić? Po pierwsze, raz na zawsze porzucić ideę Międzymorza i polskiej w nim roli. Koncepcja ta może i była niegłupia w innych warunkach geopolitycznych, ale obecnie – w obliczu nowej Jałty – wciąga nas w sprawy Wschodu i „zapisuje" nas niejako do niego. Zamiast się westernizować i okcydentalizować, Polska przez tego typu aktywność i ambicje orientalizuje się. O ile zysk ze współpracy z nami takich państw, jak Gruzja czy Ukraina, jest oczywisty, o tyle korzyści dla naszego kraju z bycia ich „ambasadorem" są bardzo wątpliwe. Operując w tamtych rejonach, Polska wpisuje się w paradygmat polityczny jakiegoś dziwnego obszaru pomiędzy Niemcami a Rosją.

Po drugie, należy w obliczu nowej Jałty... płynąć w europejskim głównym nurcie. Tak, tak – w tym krytykowanym i obśmiewanym mainstreamie. W innym wypadku będziemy postrzegani przez naszych zachodnich partnerów jako dziwny region z kuriozalnymi obyczajami.

Eksperymentowanie z autorytaryzmem, ograniczanie praw i wolności obywatelskich, przyduszanie wolnych mediów, programowa antyimigranckość, zaostrzanie prawa wobec wszelakich mniejszości, antyunijne filipiki liderów – wszystko to oddala nas od centrów decyzyjnych UE. Możliwe, że nie mają one racji we wszystkich sprawach; możliwe, że mylą się w nich, a rację mają panowie Kaczyński i Orban, którzy chcą dokonywać konserwatywnej kontrrewolucji; możliwe, że prawo boże mówi coś innego niż unijne dyrektywy, a człek poczciwy i prawy winien być powolny tym pierwszym, a nie tym drugim.

Ale dopóki o losach Europy decydują Juncker, Merkel, Tusk, Hollande, a nie Le Pen, Petry, Farage czy Grillo, to warto mieć sympatię tych pierwszych, bo to oni ostatecznie będą decydować o tym, czy Polska przynależy do Zachodu i dlatego warto o nią powalczyć w Jałcie z Putinem, czy też jednak jest Dzikim Wschodem i najlepiej by było, gdyby Rosjanie zrobili tutaj porządek.

Szukać dojścia

Po trzecie wreszcie, należy uznać nasze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi za priorytetowe i dokładać wszelkich starań, by na Kapitolu i w Białym Domu uważano nas za spolegliwego i rzetelnego sojusznika – wypełniającego swoje zobowiązania (także w materii zakupu amerykańskiego sprzętu wojskowego i nakładów na armię).

Trzeba znaleźć dojścia do najważniejszych ludzi w nowej administracji, łącznie z samym prezydentem. Warto także zainwestować w dobrze osadzonych w Waszyngtonie lobbystów, by obraz naszego kraju był tam jak najlepszy, a opinia o nas jako o wiernych sojusznikach Ameryki niekwestionowana.

Jak na tle tych rekomendacji prezentują się działania polskiej dyplomacji? W dwóch pierwszych są dokładnie odwrotne od postulowanych. Liderzy polityczni obecnego obozu władzy rozkochali się w wizji Rzeczpospolitej jako lidera Międzymorza. Sami siebie rozpoznają jako kontynuatorów działa Piłsudskiego, Giedroycia oraz – oczywiście – Lecha Kaczyńskiego. To im właściwie wystarcza. Realnych korzyści politycznych dla państwa już nie potrzebują.

Brak świadomości

Polska pod obecnymi rządami lekceważy także drugą rekomendację – właściwie działa całkowicie wbrew niej. Nasz kraj stał się w Europie chłopcem do bicia. Mniejsze znaczenie ma zresztą to, czy stało się to zasłużenie, czy też nie. Faktem jest bowiem, że o Polsce mówi się w Europie dużo i źle. Że łamane są u nas prawa obywatelskie i zasady demokracji (cztery debaty w Parlamencie Europejskim w ciągu roku to swoisty rekord); że panują u nas nastroje antyimigranckie; że podejmowane są próby zaostrzenia i tak przecież na tle unijnym restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej; że dochodzi do aktów przemocy wobec przedstawicieli innych nacji i innych wyznań.

Trzeba to sobie jasno powiedzieć – opinia o naszym kraju jest obecnie fatalna, a wśród elit opiniotwórczych i politycznych wręcz katastrofalna. Gdyby nastąpiła dziś nowa Jałta, zdecydowana ich większość nie tylko by o nas nie walczyła, ale z chęcią wepchnęła nas w łapy Putina.

Jedynie odnośnie do trzeciego zalecenia można powiedzieć, że po części jest ono realizowane przez polską dyplomację, choć i tutaj widać pewne braki, niedociągnięcia i wpadki. Brak kontaktów z ludźmi nowej administracji, mianowanie ambasadorem w Waszyngtonie... profesora literatury, dyfamacyjne w istocie wypowiedzi ministra obrony narodowej o demokratycznych tradycjach Amerykanów na pewno nie budowały ponadstandardowych relacji ze Stanami Zjednoczonymi.

Podsumowując – na to, czy nowa Jałta się odbędzie czy też nie, polska dyplomacja wpływu nie ma. Nie ma także możliwości sprawczych w materii kształtowania relacji pomiędzy wielkimi mocarstwami. Ale ma szansę, a nawet obowiązek, przygotować nasz kraj na ewentualność nowego podziału świata. Oraz na to, by gdy już będzie się go kroić na strefy wpływów, Polska znalazła się po właściwej, zachodniej stronie kontynentu europejskiego.

Na razie nie widać, by liderzy dobrej zmiany mieli tego świadomość. O konkretnych i zmierzających w dobrym kierunku działaniach nawet nie wspominając.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Jeśli świat zmierza ku nowej Jałcie, polska dyplomacja winna zrobić wszystko, by tym razem nasz kraj znalazł się po „właściwej" stronie żelaznej kurtyny. Niestety, jej działania zmierzają w odwrotnym kierunku.

Każdego Polaka musi niepokoić to, co dzieje się za oceanem. Wszystko wskazuje na to, że zarówno nowy prezydent USA, jak i jego najbliższe otoczenie będą grać na zbliżenie z Rosją. Neoizolacjonistyczne nastawienie Donalda Trumpa będzie go skłaniać ku powolnemu wycofywaniu się z Europy i zamykaniu się w kokonie wewnątrzamerykańskich spraw. Jego wizja Rosji i samego prezydenta Putina pozwalają na ostrożną prognozę dotyczącą wzajemnych stosunków dawnych (i obecnych) rywali. A materializuje się ona w jakiś mniej czy bardziej oczywisty sojusz, a przynajmniej współpracę. Nowy lokator Białego Domu nie postrzega Kremla jako przeciwnika, ale raczej jako sojusznika w rozwiązywaniu palących dla Amerykanów zagadnień.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej