Starcie dwóch światów, czyli wspólnotowcy kontra indywidualiści

Jakie nauki warto wyciągnąć z polskiej polityki A.D. 2015

Publikacja: 04.01.2016 19:50

Starcie dwóch światów, czyli wspólnotowcy kontra indywidualiści

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Czego nauczył nas rok 2015? O polskiej polityce, ale też o polityce w ogóle? Jakie nauki warto z niego wyciągnąć, by w przyszłości były one pomocne w analizowaniu społecznej rzeczywistości?

1.

Pierwszą nauką jest ta, że wybory się raczej przegrywa, niż wygrywa. Bo prawda jest taka, że to bardziej Bronisław Komorowski i Platforma Obywatelska przegrali walkę o władzę, niźli Andrzej Duda oraz Prawo i Sprawiedliwość ją wygrali. To fatalne błędy byłego prezydenta i PO (zarówno w czasie sprawowania władzy, jak i w czasie kampanii wyborczej) spowodowały polityczną rewolucję na polskiej scenie politycznej. Oczywiście kampania prezydencka i parlamentarna obecnie rządzącej ekipy były bardzo udane i poprawne, nie zawierały jednak nowatorskich rozwiązań. Były prowadzone sprawnie, z użyciem nowoczesnych narzędzi, ale gdyby strona przeciwna nie zawaliła swoich kampanii, wynik mógłby być nieco inny.

2.

Po drugie, sprawdza się powiedzenie, że w polityce wszystko jest możliwe. Na początku ubiegłego roku tylko szaleńcy i zagorzali kibice Dudy przewidywali jego zwycięstwo, natomiast zdecydowana większość komentatorów wieściła łatwą wiktorię Komorowskiego (niektórzy w pierwszej turze). Nawet Jarosław Kaczyński przyznał w jednym z wywiadów, że nie wierzył w wygraną swojego nominata, a został on wystawiony tylko po to, żeby lider PiS nie musiał znów przegrać z Komorowskim. Okazało się jednak, że – no właśnie – wszystko jest możliwe.

To przestroga przed łatwym formułowaniem politycznych prognoz. Na życie społeczne wpływa tak wiele czynników, że niezwykle trudno sformułować sprawdzające się przepowiednie. To zresztą także wskazówka dla samych polityków – że warto walczyć do końca, bo nowe okoliczności tuż przed rozstrzygnięciem mogą przeważyć szalę zwycięstwa na stronę tych, których skazywano na porażkę.

3.

Trzecia nauka, którą przyniósł ubiegły rok, to fakt głębokiego spersonalizowania polityki. Sukcesy odnosiły tylko te siły, które miały jasno określone przywództwo. PiS jest najlepszą egzemplifikacją powyższej tezy, ale warto zauważyć, że dobrze radziły sobie te formacje, które były łatwo identyfikowalne przez twarze liderów. Mam na myśli Nowoczesną i Kukiz'15. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, kto jest przywódcą w obu ugrupowaniach, co ułatwiało wyborcom identyfikację z nimi. Przy sporym eklektyzmie programowym lub niejasności (zwłaszcza dotyczy to ruchu Pawła Kukiza) fakt, że elektorat mógł po prostu obdarzyć sympatią lidera, przyczynił się do sukcesu obu formacji.

Jednocześnie zanotowaliśmy porażki partii i koalicji, które miały problem z wyłonieniem naturalnego przywódcy – dotyczy to przede wszystkim Zjednoczonej Lewicy, ale także, po części, PO. W tym pierwszym przypadku nastąpiło zupełne rozmycie odpowiedzialności – wiadomo było, że najsilniejszymi osobowościami są Leszek Miller i Janusz Palikot, ale cała koalicja zdecydowała się na namaszczenie Barbary Nowackiej. Przyniosło to fatalny efekt – elektorat tak naprawdę nie wiedział, na kogo głosuje.

W Platformie Obywatelskiej sytuacja była podobna – formalna szefowa była nominowana przez poprzedniego przewodniczącego i miała słaby mandat do kierowania partią. Dodatkowo dosyć powszechnie wiadomo było, że jej przywództwo jest kontestowane przez dużą część aparatu, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi Grzegorza Schetyny. Na pewno nie budowało to pozycji Ewy Kopacz jako oczywistego lidera swojej partii, co wyniki wyborów boleśnie dla byłej pani premier potwierdziły.

4.

Czwartym wnioskiem jest ten, iż połowa Polaków już na stałe wyrzuciła się poza nawias życia społecznego. W elekcjach prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych bierze udział około 50 proc. uprawnionych. I choć nie zawsze są to ci sami wyborcy, to można się pokusić o tezę, że tylko mniej więcej połowa naszych rodaków uznaje się za obywateli i chce współkształtować społeczną rzeczywistość. Ta druga połowa na trwałe wyalienowała się z procesów politycznych i pozostaje na marginesie życia publicznego. To zjawisko już ugruntowane, a 2015 rok jedynie je potwierdził.

Długo by mówić o przyczynach tego stanu rzeczy – dość, że jest to fenomen charakterystyczny dla naszego państwa i wyraźnie odróżniający nas nie tylko od krajów zachodnich, ale także od krajów naszego regionu.

5.

Piątym zjawiskiem była „bipolaryzacja" społeczeństwa. I nie mam tu na myśli dzielenia się wyborców na zwolenników dwóch największych partii (bo to akurat w zeszłym roku się załamało i nie ma już powrotu do sytuacji z 2007 roku, kiedy to na PO i PiS łącznie oddano prawie trzy czwarte głosów), ale raczej zamykanie się społeczeństwa w dwóch podstawowych toposach.

Pierwszy zasadza się na afirmacji wspólnoty, na podkreślaniu wagi rodziny w życiu człowieka oraz narodu, na wskazywaniu na rolę Kościoła i religii w formowaniu ludzi, a także na hołdowaniu takim wartościom, jak równość czy sprawiedliwość. Taki topos można określić mianem „wspólnotowego".

Drugi podkreśla wagę wolności w naszej egzystencji, kładzie nacisk na afirmację różnorodności i odmienności oraz eksponowanie ich znaczenia dla rozwoju człowieka. Mocno zwraca też uwagę na poszanowanie prawa każdego z nas do dokonywania wyborów moralnych i życiowych oraz samorealizację jednostki, nawet w opozycji do poglądów i opinii większości. Ten topos hołduje takim wartościom, jak wolność i niezależność. Moglibyśmy go określić jako „indywidualistyczny".

Żaden z tych toposów nie jest lepszy ani gorszy. One są po prostu odmienne, czasami całkowicie przeciwstawne, czasami współegzystujące, a czasami wobec siebie wręcz wrogie. Każdemu z nas jest bliżej do jednego lub drugiego, ale nie oznacza to, że ktoś znalazł niepodważalne przez innych narzędzie poznawcze, które pozwoliłoby mu ocenić wartość jednego lub drugiego toposu. Ich osąd zawsze będzie uzależniony od wcześniej przyjętych aksjomatów.

Z tego zaś wynika, że nie mamy obecnie w Polsce do czynienia z walką ludzi dobrych ze złymi. Mamy raczej okazję do śledzenia charakterystycznego dla całego świata starcia dwóch światopoglądów, ze zderzeniem dwóch moralnych i epistemologicznych „cywilizacji", z walką „wspólnotowego" z „indywidualistycznym". Do tego pierwszego bliżej wyborcom PiS, Kukiz'15 czy PSL; do tego drugiego bliżej elektoratowi PO, Nowoczesnej i lewicy.

Zeszły rok utrwalił te toposy, a obecny tylko pogłębi różnice między ich zwolennikami. Będą temu procesowi kibicować politycy, w których interesie jest to, by obywatele różnili się w ten sposób. W takiej sytuacji polemiki i starcia ludzie przywiązują się do swoich ulubionych partii, a one same nie muszą już nic więcej robić, tylko głosić swoje ideologie.

Należy szukać takich rozwiązań instytucjonalnych i ustrojowych, które pozwoliłyby odnaleźć się w jednym państwie wyznawcom obu toposów. Tak by wszyscy obywatele mieli poczucie, że realizowane są – przynajmniej na podstawowym poziomie – ich wartości i ideały. Dążenie do zwycięstwa jednej strony nad drugą jest najgorszym z rozwiązań, dla dużej części społeczeństwa musi bowiem oznaczać emigrację wewnętrzną i kontestowanie legalności działania wspólnoty.

Jak jednak pokazał rok 2015, politycy wszystkich opcji będą gwałtownie przeciwdziałać poszukiwaniu konsensusu. Bo o ile jest on w głębokim interesie państwa i obywateli, o tyle jest ogromnym utrudnieniem dla łatwego uprawiania populistyczno-toposowej polityki.

Autor jest politologiem. Był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Czego nauczył nas rok 2015? O polskiej polityce, ale też o polityce w ogóle? Jakie nauki warto z niego wyciągnąć, by w przyszłości były one pomocne w analizowaniu społecznej rzeczywistości?

Pierwszą nauką jest ta, że wybory się raczej przegrywa, niż wygrywa. Bo prawda jest taka, że to bardziej Bronisław Komorowski i Platforma Obywatelska przegrali walkę o władzę, niźli Andrzej Duda oraz Prawo i Sprawiedliwość ją wygrali. To fatalne błędy byłego prezydenta i PO (zarówno w czasie sprawowania władzy, jak i w czasie kampanii wyborczej) spowodowały polityczną rewolucję na polskiej scenie politycznej. Oczywiście kampania prezydencka i parlamentarna obecnie rządzącej ekipy były bardzo udane i poprawne, nie zawierały jednak nowatorskich rozwiązań. Były prowadzone sprawnie, z użyciem nowoczesnych narzędzi, ale gdyby strona przeciwna nie zawaliła swoich kampanii, wynik mógłby być nieco inny.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany