Czego nauczył nas rok 2015? O polskiej polityce, ale też o polityce w ogóle? Jakie nauki warto z niego wyciągnąć, by w przyszłości były one pomocne w analizowaniu społecznej rzeczywistości?
1.
Pierwszą nauką jest ta, że wybory się raczej przegrywa, niż wygrywa. Bo prawda jest taka, że to bardziej Bronisław Komorowski i Platforma Obywatelska przegrali walkę o władzę, niźli Andrzej Duda oraz Prawo i Sprawiedliwość ją wygrali. To fatalne błędy byłego prezydenta i PO (zarówno w czasie sprawowania władzy, jak i w czasie kampanii wyborczej) spowodowały polityczną rewolucję na polskiej scenie politycznej. Oczywiście kampania prezydencka i parlamentarna obecnie rządzącej ekipy były bardzo udane i poprawne, nie zawierały jednak nowatorskich rozwiązań. Były prowadzone sprawnie, z użyciem nowoczesnych narzędzi, ale gdyby strona przeciwna nie zawaliła swoich kampanii, wynik mógłby być nieco inny.
2.
Po drugie, sprawdza się powiedzenie, że w polityce wszystko jest możliwe. Na początku ubiegłego roku tylko szaleńcy i zagorzali kibice Dudy przewidywali jego zwycięstwo, natomiast zdecydowana większość komentatorów wieściła łatwą wiktorię Komorowskiego (niektórzy w pierwszej turze). Nawet Jarosław Kaczyński przyznał w jednym z wywiadów, że nie wierzył w wygraną swojego nominata, a został on wystawiony tylko po to, żeby lider PiS nie musiał znów przegrać z Komorowskim. Okazało się jednak, że – no właśnie – wszystko jest możliwe.
To przestroga przed łatwym formułowaniem politycznych prognoz. Na życie społeczne wpływa tak wiele czynników, że niezwykle trudno sformułować sprawdzające się przepowiednie. To zresztą także wskazówka dla samych polityków – że warto walczyć do końca, bo nowe okoliczności tuż przed rozstrzygnięciem mogą przeważyć szalę zwycięstwa na stronę tych, których skazywano na porażkę.
3.
Trzecia nauka, którą przyniósł ubiegły rok, to fakt głębokiego spersonalizowania polityki. Sukcesy odnosiły tylko te siły, które miały jasno określone przywództwo. PiS jest najlepszą egzemplifikacją powyższej tezy, ale warto zauważyć, że dobrze radziły sobie te formacje, które były łatwo identyfikowalne przez twarze liderów. Mam na myśli Nowoczesną i Kukiz'15. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, kto jest przywódcą w obu ugrupowaniach, co ułatwiało wyborcom identyfikację z nimi. Przy sporym eklektyzmie programowym lub niejasności (zwłaszcza dotyczy to ruchu Pawła Kukiza) fakt, że elektorat mógł po prostu obdarzyć sympatią lidera, przyczynił się do sukcesu obu formacji.