Migalski: Tusk rusza z kampanią do europarlamentu

Opozycja ma ogromną szansę na pokonanie Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach.

Aktualizacja: 14.11.2018 09:12 Publikacja: 13.11.2018 17:07

Migalski: Tusk rusza z kampanią do europarlamentu

Foto: AFP/ Janek Skarżyński

Wielu komentatorów uznało łódzkie przemówienie Donalda Tuska na Igrzyskach Wolności zorganizowanych przez „Liberté" za początek kampanii prezydenckiej. Nie szedłbym jednak tak daleko, ale na pewno można przyjąć, że zainaugurowało ono początek kampanii do Parlamentu Europejskiego.

Wybory te są niezwykle ważne dla opozycji. Także dlatego, że może ona pokonać w nich Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? Bowiem akurat ta elekcja jest dla partii Jarosława Kaczyńskiego szczególnie trudna.

PiS wypada gorzej

Po pierwsze ze względu na to, kto weźmie w niej udział. Frekwencja w niej wynosiła odpowiednio: w 2004 roku 20,9 proc., w 2009 24,53 proc. oraz w 2014 23,83 proc. Widać zatem, że fatyguje się do lokali wyborczych mniej więcej połowa z tych, którzy biorą udział w elekcji parlamentarnej. Ale jeszcze ciekawszy jest skład tej „połowy", bowiem to nie jest dokładne odwzorowanie elektoratu z wyborów do Sejmu i Senatu. Akurat do eurowyborów chętniej idą Polacy z większych ośrodków miejskich, o nieco wyższym statusie materialnym i wykształceniowym. Mówiąc delikatnie – nie jest to tradycyjny elektorat PiS.

Potwierdzają to kolejne elekcje: w 2004 roku PiS zajęło dopiero trzecie miejsce, zdobywając jedynie 12,67 proc., by rok później wygrać wybory do Sejmu, otrzymując poparcie ponaddwukrotnie wyższe. Pięć lat później partia Kaczyńskiego została pokonana przez PO stosunkiem głosów 27,4 do 44,4, co przecież odbiegało od tego, co stało się w wyborach parlamentarnych w 2011 roku. I wreszcie w ostatniej elekcji z 2014 roku: PiS minimalnie przegrało z PO (31,8 proc. do 32,1 proc.), by rok później zdecydowanie pokonać Platformę w wyborach parlamentarnych.

Wniosek jest jeden: obecnie rządząca formacja wypada w eurowyborach gorzej, niż wskazywałoby na to rzeczywiste poparcie w społeczeństwie. Dlatego przed opozycją otwiera się szansa na pokonanie go po raz pierwszy od 2015 roku.

Wysoka stawka starcia

Drugim czynnikiem utrudniającym zwycięstwo PiS jest fakt, że jego elektorat w sprawach unijnych jest podzielony, co czyni prowadzenie kampanii wyborczej rzeczą nieco kłopotliwą. Część jest prounijna, ale też część eurosceptyczna. Utrudnia to działania sztabu i wyznaczenie jasnej i spójnej strategii. To zaś stanowi gratkę dla opozycji z obu stron – i tej spod znaku PO i Nowoczesnej, i tej spod znaku mieczyka Chrobrego. Różnorodność zapatrywań elektoratu partii uniemożliwia prowadzenie spójnej i koherentnej kampanii, co przekłada się na słabsze wyniki. To także daje szansę dla opozycji.

To dlatego właśnie Donald Tusk wyznaczył eurowybory jako dogodne dla siebie i opozycji pole starcia z PiS. Porażka tej partii w maju przyszłego roku gwałtownie zmieniłaby nastroje społeczne – dałaby wiatr w żagle przeciwnikom rządu oraz wprawiłaby w rozedrganie i nerwowość obóz władzy. Byłby to poważny sygnał, że może on być pokonany pół roku później, w elekcji do Sejmu i Senatu. Dlatego stawka majowego starcia jest tak wysoka.

Nie wiemy jeszcze, w jakim kształcie pójdzie do niego opozycja – czy będzie to zjednoczony front od Koalicji Obywatelskiej, przez SLD po PSL, pod patronatem przewodniczącego Rady Europejskiej, z byłymi premierami, a nawet prezydentami, na jedynkach list, czy też jednak każda z partii pójdzie osobno (nawiasem mówiąc – byłby to też dobry moment na przetestowanie sensowności bloku PRL 2.0, czyli koalicji PSL z SLD). Nie wiemy także tego, czy po prawej stronie PiS nie zostanie sformowany zjednoczony obóz eurosceptyków z udziałem Kukiz'15, partii Janusza Korwin-Mikkego i Ruchu Narodowego, z błogosławieństwem Radia Maryja. Jeśli uniosceptycy mają dużo oleju w głowie, powinni zdecydować się na taki ruch – sądzę, że taki nacjonalistyczny blok mógłby osiągnąć około 10 proc. Gdyby tak się stało, problemy PiS jeszcze bardziej by wzrosły.

Jak widać, opozycja ma ogromną szansę na pokonanie formacji rządzącej, co byłoby dla tej pierwszej doskonałym wyjściem do walki o Sejm i Senat. W tym właśnie kontekście należy traktować przemówienie Tuska na Igrzyskach Wolności. Nie, jako gwarancję jego startu w wyborach prezydenckich (moim zdaniem zdecyduje się na to tylko wówczas, jeśli opozycja przejmie władzę na jesieni 2019 roku i on będzie mógł, „cały na biało", domknąć system swoim zwycięstwem w wyborach prezydenckich pół roku później), ale jako powrót do polskiej polityki, by umożliwić opozycji pokonanie Kaczyńskiego najpierw w eurowyborach, a potem w elekcji parlamentarnej.

Autor jest doktorem politologii na Uniwersytecie Śląskim

Wielu komentatorów uznało łódzkie przemówienie Donalda Tuska na Igrzyskach Wolności zorganizowanych przez „Liberté" za początek kampanii prezydenckiej. Nie szedłbym jednak tak daleko, ale na pewno można przyjąć, że zainaugurowało ono początek kampanii do Parlamentu Europejskiego.

Wybory te są niezwykle ważne dla opozycji. Także dlatego, że może ona pokonać w nich Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? Bowiem akurat ta elekcja jest dla partii Jarosława Kaczyńskiego szczególnie trudna.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej