Niemal każdy seryjny morderca w pewnym momencie pragnie zostać ujęty, choć zwykle nie przekłada się to na konkretne decyzje. Tylko jeden zdecydował się zakończyć swój los z własnej woli, a i to pod wpływem pewnych okoliczności. Psychopaci są całkowicie świadomi prawnych konsekwencji swoich czynów i tego, że są intensywnie poszukiwani przez policję. Życie w nieustannym zagrożeniu, konieczność dokładnego zacierania śladów, codzienna gra pozorów – po latach stają się nieznośnym ciężarem. Dlatego mordercy zaczynają popełniać drobne błędy, wydają się mniej uważni, co w końcu doprowadza do ich ujęcia. Uciekają przed wymiarem sprawiedliwość, pragnąc jednocześnie przestać być celem pościgu, nawet za cenę własnego życia. Instynkt przetrwania jest jednak silniejszy niż zmęczenie, dlatego zwykle mija wiele lat, zanim w głowie psychopaty coś zacznie się wreszcie poddawać.
Gdyby skatalogować najczęstsze cechy charakteru seryjnych morderców, rodzaj środowisk, z jakich pochodzili, i doświadczenia z dzieciństwa, gdyby ulepić z tej mieszanki typowego przedstawiciela i zwiększyć wszystkie parametry o 100 proc., wyszedłby Peter Kürten. Jego zbrodnie, jego życie i okoliczności, w jakich został ujęty, wszystko było „bardziej” niż u innych morderców. A może stał się wzorcem dla profilerów kryminalnych tylko dlatego, że był pierwszym seryjnym zabójcą, który został gruntownie przebadany?
Przemoc i głód
Peter Kürten urodził się 26 maja 1883 r. w Köln-Mülheim. Był trzecim dzieckiem ubogiego formierza (odlewnika). W ciągu kolejnych lat przybyło mu jeszcze dziesięcioro rodzeństwa. Wszyscy razem zajmowali jeden pokój. Jeśli każdy z nas rodzi się między piekłem a niebem, Peterowi zdecydowanie bliżej było do tego pierwszego. Matka wywodziła się z normalnej, przyzwoitej rodziny, natomiast u przodków ojca pojawiały się choroby psychiczne, szaleństwo i skłonność do przestępstw. Kürten senior był alkoholikiem. Gdy pił, wpadał w szał. Dzieci niejednokrotnie były świadkami przemocy i gwałtów. Dotyczyło to nie tylko rodziców. Często dochodziło do aktów kazirodztwa. Ojciec, zamroczony alkoholem, wykorzystywał seksualnie nie tylko córki, ale również synów, w tym Petera. „Cała rodzina cierpiała przez jego alkoholizm – opowiadał po latach swojemu psychiatrze. – Gdy był pijany, stawał się sadystą. Byłem najstarszym synem i cierpiałem najbardziej. Jak możesz sobie wyobrazić, żyliśmy w strasznym ubóstwie, ponieważ wszystkie zarobki szły na alkohol. Mieszkaliśmy w jednym pokoju, więc możesz sobie wyobrazić, jak to wpłynęło na moją seksualność”.
Trudno nie przyznać mu racji. W tym patologicznym środowisku inicjację seksualną przeżył z siostrą. Ojciec w końcu został zatrzymany za gwałt na swojej 13-letniej córce i osadzony w więzieniu. Rodzice Petera rozwiedli się, ale wiele lat koszmaru zdążyło zdeformować jego psychikę. Matka zmarła w 1927 r. Nigdy nie się dowiedziała, kim stał się jej syn.
Powszechnie panuje opinia, że seryjnego mordercę tworzy środowisko. Jest to tylko po części prawda. To ludzie o skłonnościach psychopatycznych w zdegradowanym moralnie otoczeniu i doświadczający przemocy mogą rozwijać swoje skłonności w znacznie większym stopniu niż inni, obdarzeni normalnymi cechami charakteru. Tak też było w przypadku Petera. Od początku poszukiwał specyficznych doznań. Jako dziewięciolatek zaprzyjaźnił się z mieszkającym obok hyclem. Sąsiad pokazał mu, jak maltretować i zabijać zwierzęta. Peter odkrył, że ich uśmiercanie przynosi mu wielką przyjemność. W tamtych czasach najbardziej fascynowała go krew, odrąbywanie głowy gęsi i picie tryskającej juchy. Po latach twierdził, że to upodobanie wzięło się z czasów głodu, gdy sąsiadka częstowała go krwią zabijanych zwierząt domowych. Prawdopodobnie w ten sposób uratowała go od śmierci z niedożywienia. Tak Kürten tłumaczył swoją obsesyjną fascynację.