Istnieniem miasta Köpenick (właściwie Cöpenick, aż do zmiany pisowni w 1930 r.) przez całe wieki nikt nie zaprzątał sobie głowy, a miejscowość bywała obiektem rozmów głównie wśród gospodyń chwalących sobie tamtejsze pralnie parowe, podobno najlepsze w okolicy Berlina.
Tak było aż do pamiętnej jesieni 1906 r., której wydarzenia w umysłach wielu mieszkańców miasta, a wkrótce Prus i całego cesarstwa, zasiały wątpliwość, czy aby w ich najdoskonalszym państwie wszystko jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. A stąd krok do wywrotowej tezy, czy najczcigodniejsze pruskie instytucje warte są owego bezkrytycznego zaufania, które wpajano Niemcom od maleńkości.
Jednak we wtorkowe popołudnie 16 października 1906 r. koła zębate maszynerii biurokratycznej kręciły się jeszcze bez zakłóceń, aż po trybiki zegarka u kamizelki burmistrza Köpenick. I choć wpół do czwartej po południu wciąż nic nie zakłócało procesu ścierania się biurowych zarękawków, przez skrzypienie piór, stukot liczydeł i szelest okólników już można było usłyszeć złowrogie dudnienie nadciągającego chaosu.
Pacyfikacja magistratu w Köpenick
Wtedy bowiem przez stalowy most na Sprewie wkroczył do miasta niewielki oddział wojska z siwym i lekko pochylonym oficerem na przedzie. Kapitan najpierw coś załatwiał w urzędzie pocztowym, po czym żołnierze pomaszerowali wprost do magistratu. Po dwóch grenadierów objęło wartę przy wejściach do ratusza, z surowym nakazem nieprzepuszczania kogokolwiek w obydwu kierunkach. Gdy wojsko wkroczyło do budynku, sierżant otrzymał rozkaz dopilnowania, by żaden z urzędników nie opuszczał swojego pokoju, a gdyby koniecznie musiał, to nawet za potrzebą musi mu towarzyszyć uzbrojony strażnik. Wkrótce ze zgrozy umilkły wszystkie maszyny do pisania, dziurkacze, a nawet łyżeczki w filiżankach.
Po zbrojnym spacyfikowaniu referentów przyszła kolej na grube ryby z pierwszego piętra, gdzie w bezpośrednim sąsiedztwie mieli osobiste gabinety sekretarz Rosenkrankranz i burmistrz Georg Langerhans. Kapitan oświadczył im, że są w imieniu Jego Mości króla Prus aresztowani w związku z malwersacjami funduszy publicznych przeznaczonych na rozbudowę miejskiej kanalizacji. Jakąż bolesną ranę musiało zadać to ambicjom burmistrza, który objąwszy urząd przed dwoma laty, całą energię i siły włożył w unowocześnienie miejskiej infrastruktury.