Nocny wpis na Twitterze premier Beaty Szydło raczej nie pozostawia wątpliwości. Choć nie ma w nim kapitulanctwa, brzmi jak pożegnanie. Mimo że informacje przychodzące z Nowogrodzkiej są skąpe i niejednoznaczne, można mieć poczucie, że decyzja zapadła. Misja Szydło się kończy, nadchodzi nowe rozdanie.
To dobra informacja, bo niekończąca się telenowela ze zmianami w rządzie jest zarówno dla rządzących, jak i dla Polski szkodliwa. Pojawiające się co chwila nowe pomysły na zmiany w kierownictwie resortów, zapowiedzi reorganizacji powodowały chaos i potęgowały tak krytykowany jeszcze niedawno przez PiS imposybilizm. Na dodatek osłabiały osobiste możliwości ministrów, także w ich relacjach z zagranicą. Na kilkanaście tygodni państwo stanęło w miejscu, bo partia rządząca nie mogła się zdecydować, czy i jak przeprowadzić rekonstrukcję rządu.
Ta telenowela nie była reżyserowana. Co więcej, ujawniła, jak głębokie są podziały w obozie „dobrej zmiany", jak silne i skonfliktowane grupy interesów. To więc ostatnia chwila dla władz PiS, by zapanować nad partią. Każdy serial musi się skończyć, zwłaszcza tak niebezpieczny zarówno dla aktorów, jak i widzów – mieszkańców niemal 40-milionowego państwa w środku zjednoczonej Europy, którego sytuacja wcale nie jest łatwa.
Beata Szydło ma oczywiście swoje zasługi. Poprowadziła dwie udane kampanie wyborcze, zdobyła popularność, stała się twarzą reform socjalnych PiS. Jednak trudno dyskutować z tezą, że nie poradziła sobie z rządzeniem. Zabrakło jej osobistej siły i partyjnego zaplecza. Krytykowana przez idącą do władzy partię Jarosława Kaczyńskiego „Polska resortowa" pod jej rządami tylko się wzmocniła. Zabrakło mocnego ośrodka koordynacyjnego, a premier była raczej obserwatorem niż arbitrem w starciach zwalczających się brutalnie koterii.
Jaki powinien być scenariusz zmiany? Pozornie idealnym premierem byłby Jarosław Kaczyński, lecz lider PiS jest świadom, że decyzja o przejęciu gabinetu wiązałaby się z dużym ryzykiem. Jako polityk nie jest liderem rankingów popularności ani zaufania, nie zna się na gospodarce, ma zły wizerunek za granicą. Wszystko to sprawiłoby, że rekonstrukcja zamiast wzmocnić, osłabiłaby obóz władzy.