Szułdrzyński: Dlaczego PiS chce „naprawiać” fundacje

Partii rządzącej nie wystarczy skierowanie strumienia publicznych pieniędzy do „swoich". Czy chce zaprząc trzeci sektor do przeprowadzanej rewolucji społecznej?

Aktualizacja: 21.11.2016 19:41 Publikacja: 21.11.2016 18:49

Szułdrzyński: Dlaczego PiS chce „naprawiać” fundacje

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W myśl zasady głoszącej, że jeśli w pierwszym akcie dramatu na ścianie wisi strzelba, to najpóźniej w ostatnim powinna wystrzelić, należało spodziewać się ciągu dalszego ataków na organizacje pozarządowe (określane zwykle angielskim skrótem NGO). I tak najpierw telewizyjne „Wiadomości" wyemitowały serię materiałów mających udowodnić związki części organizacji pozarządowych z rodzinami polityków opozycji lub rodziną prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Teraz zaś premier Beata Szydło udzieliła „Tygodnikowi Solidarność" wywiadu, w którym zapowiada porządki w działalności NGO.

Na razie znamy tylko fragment wywiadu, ale przedstawiona w nim propozycja utworzenia Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego każe stawiać poważne pytania. Centrum ma „gromadzić wszystkie pieniądze, które są w tej chwili w różnych resortach i wydawane na różne cele". Premier zapewnia, że celem jest większa przejrzystość w przyznawaniu dotacji i ograniczenie wpływu polityków na stowarzyszenia i fundacje.

Doświadczenie uczy jednak, że jak PiS chce coś odpolitycznić, kończy się to skrajnym upartyjnieniem – dość przywołać przykłady służby cywilnej, telewizji publicznej czy Rady Mediów Narodowych. A przejrzystość? PiS na razie podąża w przeciwnym kierunku, np. wprowadzając kolejne utrudnienia w pracy dziennikarzy w parlamencie.

Utworzenie Centrum może być kolejnym etapem centralizacji przeprowadzanej przez PiS. Cóż bowiem łączy np. debaty o polskiej dyplomacji, festiwale artystyczne, krzewienie wiedzy o ochronie przyrody czy promowanie nowoczesnych rozwiązań w walce z bezrobociem? Tylko to, że z jednej strony mamy środki publiczne, rozdzielane przez różne resorty, a z drugiej organizacje tzw. trzeciego sektora. Narodowe Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, jeśli miałoby działać skutecznie, ogarniać tak odmienne dziedziny, musiałoby stać się potężną organizacją i dysponować gigantycznymi środkami publicznymi. A skoro tak, byłoby łakomym kąskiem dla polityków. Mogliby dotacjami spłacać swoje polityczne długi i budować dzięki nim zaplecze (dziś wykorzystują w ten sposób stanowiska w spółkach Skarbu Państwa).

Skoro sprawą zajmuje się sama szefowa rządu, można wnioskować, że problem jest poważny. Tyle tylko, że w rzeczywistym świecie nie wydarzyło się nic, co by uzasadniało tak radykalną zmianę w podejściu do trzeciego sektora. Żadnej znanej fundacji nie udowodniono defraudacji państwowych pieniędzy lub masowego wydawania otrzymanych funduszy niezgodnie z przeznaczeniem. No, chyba że PiS zbyt często oglądał programy informacyjne w mediach publicznych i uwierzył we własną propagandę, że NGO to jedna wielka patologia.

Każda nowa władza zmienia odbiorców dotacji dla organizacji pozarządowych – takie jest wilcze prawo zwycięzców. PiS nie wystarczy jednak przesterowanie strumienia publicznych pieniędzy do „swoich". Widać chęć przebudowania trzeciego sektora.

Być może PiS uważa, że duża część NGO patrzy na partię rządzącą krzywym okiem. Nie sposób ustrzec się porównań z Rosją czy Węgrami, które od lat utrudniają życie niezależnym od władzy organizacjom pozarządowym z obawy, by nie stały się one ośrodkami koncentracji działalności opozycyjnej.

Zastanawiająca jest sama też nazwa nowego centrum. Socjologowie starają się odróżnić dwie kategorie, jakimi są społeczeństwo i naród, bo opisują one różne rzeczywistości. Rodzi się więc pytanie, czy stworzenie Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego nie ma być elementem pewnej inżynierii społecznej mającej na celu nie tylko podporządkowanie trzeciego sektora obecnej władzy, ale włączenie go – obok edukacji, kultury czy mediów – w trwającą właśnie rewolucję społeczną. Rewolucję, która ma doprowadzić do przebudowania Polski, wymiany elit i stworzenia nowej klasy średniej.

W myśl zasady głoszącej, że jeśli w pierwszym akcie dramatu na ścianie wisi strzelba, to najpóźniej w ostatnim powinna wystrzelić, należało spodziewać się ciągu dalszego ataków na organizacje pozarządowe (określane zwykle angielskim skrótem NGO). I tak najpierw telewizyjne „Wiadomości" wyemitowały serię materiałów mających udowodnić związki części organizacji pozarządowych z rodzinami polityków opozycji lub rodziną prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Teraz zaś premier Beata Szydło udzieliła „Tygodnikowi Solidarność" wywiadu, w którym zapowiada porządki w działalności NGO.

Pozostało 84% artykułu
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?