Bartłomiej Misiewicz, zawieszony szef gabinetu politycznego i zarazem rzecznik prasowy ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, stał się symbolem obsadzania przez PiS stanowisk w spółkach Skarbu Państwa ludźmi lojalnymi wobec środowiska partii rządzącej, ale bez wymaganych kompetencji.
Według niedawnych doniesień „Newsweeka" Misiewicz miał proponować radnym PO z Bełchatowa przystąpienie do koalicji z PiS, a w zamian miał oferować zatrudnienie w państwowej spółce. To po tej publikacji Misiewicz poprosił o zawieszenie. Zapowiedział też, że podejmie kroki prawne przeciwko redakcji. Ale na razie tego nie zrobił.
Zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przez Misiewicza przestępstwa złożyli za to posłowie PO: Cezary Tomczyk i Jan Grabiec. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim wszczęła w tej sprawie śledztwo 28 października. O rozpoczęciu postępowania informował 3 listopada rzecznik piotrkowskiej prokuratury Sławomir Mamrot, który powiedział, że prowadzone są czynności procesowe i przesłuchania świadków. Dodał, że na tym etapie pracy biegłych trudno odpowiedzieć, czy zostanie przesłuchany szef gabinetu szefa MON.
Głos zabrał też przełożony Misiewicza, który twierdzi, że cała sprawa została rozdmuchana przez media, ale wyraził zadowolenie, że prokuratura się nią zajęła. – Jestem przekonany, że śledztwo prokuratury wykaże nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na PiS i Bartłomieja Misiewicza – oświadczył szef MON Antoni Macierewicz.
Wątpliwości budzi jednak fakt, że działania piotrkowskiej prokuratury nadzoruje prok. Magdalena Witko, prywatnie żona posła PiS poprzedniej kadencji Sejmu Marcina Witki, który od 2014 r. jest prezydentem Tomaszowa Mazowieckiego. Jest on również członkiem Narodowej Rady Rozwoju, do której powołał go prezydent Andrzej Duda.