W wielu obszarach życia publicznego PiS przeprowadza zmiany rewolucyjne, tak jakby wygranymi wyborami obaliło wrogi system i za wszelką cenę chciało wymazać jego pozostałości. Dotyczy to szczególnie służb specjalnych i mundurówki, w których szef MSW Mariusz Błaszczak zapowiedział prawdziwą sanację – usunięcie tych wszystkich, którzy zaczynali pracę w PRL.
Zaczęła Platforma
Już pierwsze decyzje personalne Błaszczaka pokazały, że to pułapka. Bo to efektowne, antykomunistyczne kryterium nie gwarantuje wcale uczciwości. Choć nowy komendant główny policji z nadania PiS zaczynał służbę po 1990 r., to okazało się, że zajmuje się nim CBA. Trzeba się go było chyłkiem pozbyć.
Teraz Błaszczak prze do przodu z nowym projektem – cięcia bezpieczniackich emerytur. Kierunek to ze wszech miar słuszny. Jedną z przywar III RP była rażąca dysproporcja między uposażeniami dawnych esbeków, a biedą sporej części ich ofiar. – To jest naprawienie tego, co przez lata naprawione nie zostało – twierdzi minister.
Ale należy mu przypomnieć, że pierwszych cięć świadczeń ludzi bezpieki dokonali jego nielubiani poprzednicy z Platformy. Za rządów PO w 2009 r. Sejm uchwalił ustawę, która odebrała wysokie emerytury mundurowe byłym funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa państwa, czyli ponad 40 tys. osób. Ustawa ścięła też świadczenia dziewięciu architektom stanu wojennego z Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, w tym gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Przywileje stracili nawet ci funkcjonariusze SB, którzy w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony Państwa – dokładnie tak, jak to planuje w swym projekcie PiS.
Zgodnie z ustawą Platformy, dawni esbecy dostali świadczenia obliczane według wskaźnika w wysokości 0,7 proc. podstawy wymiaru za każdy rok służby za lata 1944–1990. Przed cięciem wskaźnik wynosił 2,6 proc., podczas gdy przelicznik zwykłej emerytury to 1,3. Teraz PiS owo 0,7 wprowadzone przez PO chce obniżyć do 0,5.