- Nam się udało, Polakom (...) dokonać rzeczy zupełnie fantastycznej. Zmieniliśmy – to się naukowo mówi – paradygmat polskiej polityki. Zamiast karmić się legendami, mitami, widzieć wszędzie wrogów naokoło siebie, którzy nam przeszkadzają, zaczęliśmy myśleć. Sens zwyciężył mit. I dzięki temu Polska w trakcie życia jednego pokolenia otworzyła sobie nieprawdopodobną szansę swojej wielkiej tysiącletniej historii. Nigdy takiej szansy nie mieliśmy. I właśnie obserwujemy koniec tej szansy – ocenił obecną sytuację w Polsce gość programu.
- Ten kraj ginie. Wszystko to, co uzyskaliśmy w ciągu kilkudziesięciu lat (...) ci ludzie rozmontowują – dodał.
Celiński dobrze ocenia jednak obecną sytuację gospodarczą, ale uważa, że to nie wystarczy. - Polska się w miarę stabilnie rozwija i że Kaczyński, który nie ma zielonego pojęcia o gospodarce – przecież on nigdzie normalnie nie pracował – nie ma wiedzy w tej sprawie itd., goni czas, wydając wszystkie pieniądze, które może wydać. I zmieniając ustrój kraju – że wtedy, kiedy pieniędzy zabraknie, to będzie on przygotowany do tego, żeby wziąć nas za pysk – powiedział.
Czy istotnie „weźmie za pysk"? - Nie, nie weźmie dlatego, że to się zawali. On się bardzo myli. Dlatego że on nie rozumie tego, że Polacy to jest bardzo zabawny naród. Bardzo wiele znoszą. Ale w pewnym momencie przychodzi taka chwila, że nie wiadomo kiedy, skąd, rośnie takie tsunami, wielka fala, która zmiata wszystko po drodze. Niestety jest to niezwykle kosztowne – podsumował Andrzej Celiński.
Bardzo krytycznie odniósł się przy tym do comiesięcznych obchodów miesięcznic katastrofy w Smoleńsku na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. - A co to znaczy miesięcznica? Od miesiączki to jest? W języku polskim – jeżeli pan przeczyta Tuwima, Prusa, Słonimskiego, kogokolwiek z „wielkich" polskiej literatury , gdzieś pan tam słowo „miesięcznica" znalazł? – pytał.
Dlaczego zatem pojawił się na ostatniej kontrmanifestacji podczas obchodów miesięcznicy katastrofy w Smoleńsku? - Dlatego, że tak trzeba było zrobić. Ja nienawidzę demonstracji ulicznych. Nigdy czułem się dobrze, ja powiem szczerze – ja nie lubię tłumów – zaznaczył Andrzej Celiński.