– W kopercie z logo programu jest list podpisany przez szefową rządu, a także plastikowa karta, która przypomina płatniczą. Do niczego ona jednak nie służy. Jest na niej tylko numer ministerialnej infolinii. Większość osób od razu wyrzuca cały pakiet do kosza – opowiada nam urzędnik obsługujący program 500+ w jednym z mazowieckich magistratów.
Jak się dowiedzieliśmy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, przygotowało ono 300 tys. listów podpisanych przez Beatę Szydło dla osób, które wnioski o pieniądze składają w urzędach. W liście pani premier pisze m.in., że rodzina to najlepsza inwestycja w przyszłość.
Jak podał nam resort, koszt druku listu wyniósł 14,1 tys. zł, a plastikowej karty – 66,4 tys. zł. W sumie na druk 300 tys. pakietów ministerstwo wydało 80,5 tys. zł. „Druk powyższych materiałów został wykonany przez jednostkę podległą ministerstwu, w związku z tym przeprowadzenie postępowania przetargowego nie było konieczne" – czytamy w e-mailu od biura prasowego resortu.
Jak twierdzą urzędnicy, akcja to „odpowiedź na ogromną liczbę zapytań obywateli w sprawie programu. Tylko w lutym i marcu, czyli bezpośrednio przed startem programu, było ich aż 2 tys.".
Dr Konrad Maj, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, nie ma wątpliwości, że wręczanie listu od Beaty Szydło i plastikowej karty ma wzmocnić przekaz skierowany do korzystających z programu, że to obecna władza jest darczyńcą. Świadczy też o rozrzutności urzędników, bo pieniądze na druk pochodzą z budżetu państwa.