Czy po kilkunastu miesiącach rządów PiS ten zapis konstytucji znajduje potwierdzenie w rzeczywistości? Politycy rządzącego ugrupowania nie mają wątpliwości. Suweren dał władzę PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Co więcej, po raz pierwszy po 1989 roku nie zaistniała konieczność zawiązywania koalicji rządowej, gdyż PiS (wraz z sojusznikami) uzyskał w Sejmie bezwzględną większość. Czy można się dziwić, że PiS realizuje swój program? W dobrym samopoczuciu umacniają polityków PiS wyniki sondaży, wskazujące, że poparcie dla ich partii utrzymuje się na wysokim poziomie, zbliżonym do uzyskanego w ostatnich wyborach. Opozycja pozostaje wyraźnie w tyle, nawet gdyby podsumować słupki poparcia partii, które ją tworzą. Fala obywatelskiego sprzeciwu wobec poczynań PiS, bardzo widoczna w trakcie demonstracji ulicznych, odbywających się w pierwszej fazie rządów nowej władzy, wyraźnie opadła w ostatnich miesiącach.
Chaos i improwizacja
Z tymi ostatnimi faktami trudno dyskutować. Czy znaczy to jednak, że poczynaniom władzy mamy przyglądać się z większą pobłażliwością? Nie nazywać rzeczy po imieniu? Tak zdaje się rozumować między innymi Paweł Kowal.
W jednej z niedawnych dyskusji toczących się w stacji TVN 24 oponował przeciwko określaniu rządów w Polsce jako autorytarnych. Apelował, aby to określenie zarezerwować dla trudniejszych czy bardziej dramatycznych okoliczności. Według niego mamy na razie do czynienia jedynie z procesem koncentracji i centralizacji władzy. Kowal nie jest odosobniony. Wielu komentatorów politycznych unika stawiania wyrazistych ocen zmian w ustroju państwa, zachodzących pod rządami partii Jarosława Kaczyńskiego. Niektórzy w dalszym ciągu tworzą fałszywy obraz symetrii pomiędzy przewinami rządów PO i obecnymi poczynaniami PiS.
Zupełnie inaczej oceniam aktualną sytuację naszego kraju.
W działaniach obozu rządzącego wyróżniam trzy obszary.