Skripal i jego córka zostali otruci przed dwoma tygodniami w Salisbury. Wielka Brytania oskarża o udział w ataku na Skripala Rosję, podkreśla też, że po raz pierwszy po II wojnie światowej na terenie Europy użyto broni chemicznej. Rosja nie odpowiedziała na żądania Londynu, który domagał się wyjaśnień w jaki sposób Nowiczok znalazł się na terytorium Wielkiej Brytanii. W odpowiedzi na to Theresa May oznajmiła, że z Wielkiej Brytanii wydalonych zostanie 23 rosyjskich dyplomatów, którzy zostali oskarżeni o to, że są niezadeklarowanymi pracownikami rosyjskiego wywiadu. Wielka Brytania zawiesiła też kontakty na wysokim szczeblu z Rosją.
- Brytyjczycy bardzo słusznie zakładają, że została przekroczona kolejna granica. Mamy do czynienia z bezprecedensowym wydarzeniem, kiedy gaz bojowy został użyty na terenie jednego z krajów NATO, i oni oczekują solidarności - mówił w Radiu Zet Dworczyk pytany o tę sprawę.
Dworczyk podkreślił też, że Londyn "nie ma wątpliwości" co do tego, że w ataku na Skripala brało udział rosyjskie państwo.
Mówiąc o brytyjskiej pewności w tej kwestii Dworczyk stwierdził, że "Polska podziela ten punkt widzenia, że powinniśmy teraz pokazać solidarność i w ramach UE, i w ramach NATO, i pokazać Rosji, że nie ma zgody na przekraczanie kolejnych granic".
Na pytanie czy Polska będzie - wzorem Wielkiej Brytanii - wydalać rosyjskich dyplomatów, Dworczyk nie odpowiedział (wcześniej wykluczył to wiceszef MSZ, Marek Magierowski). Szef KPRM mówił natomiast, że mówi się m.in. o sankcjach gospodarczych.