W lipcu Najwyższa Izba Kontroli skierowała zawiadomienie do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych. Z raportu NIK wynikało, że szef gabinetu politycznego MON w 2016 roku podpisał dwie umowy na łączną kwotę ponad 651 tysięcy złotych. Dotyczyły one spotów promujących polską armię przed szczytem NATO w Warszawie.

Przeznaczone fundusze nie były uwzględnione w planie wydatków MON. Znalazły się one tam później.

"Środki finansowe na zawarcie omawianych umów przez cały czas znajdowały się w budżecie resortu obrony, o czym świadczyło niezwłoczne dokonanie korekty planu finansowego i zaklasyfikowanie środków" - argumentował swoją decyzję Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych.

"Ponadto na ocenę stopnia szkodliwości czynu dla finansów publicznych wpływ ma także fakt, że wielkość środków o jaką zwiększony został, na wniosek Dyrektora Generalnego, plan finansowy. Była to kwota 3.000.000 zł z przeznaczeniem na działania komunikacyjne w związku z organizacją Szczytu NAT (m.in. informacyjne, medialne, edukacyjne,  promocyjne i wizerunkowe). Oznacza to, że wartość zawartych przez Pana Bartłomieja Misiewicza umów stanowiła jedynie ułamek kwoty jaka znajdowała się w budżecie na realizację omawianego celu" - zapisano w informacji o umorzeniu postępowania.

"Dziękuję wszystkim, którzy nie dali się nabrać na kolejnego fake newsa mającego mnie dyskredytować" - napisał dziś na Twitterze Bartłomiej Misiewicz.