Patryk Jaki w TVN24 powiedział, że list prezydenta nie jest oznaką wojny, ale trwającej debaty. - Często zarzuca się nam, że jesteśmy środowiskiem bardzo jednolitym, natomiast okazuje się, że u nas tez potrafi toczyć się taka ciekawa dyskusja o sprawach państwowych - powiedział wiceminister sprawiedliwości.
- Mam nadzieję, że ten problem zostanie rozwiązany w gabinetach. Nie ma też żadnej wątpliwości, że Polska będzie silniejsza, jeśli żywa debata na temat polskiej armii w wielu wymiarach będzie się toczyła również we własnym środowisku - dodał.
Prezydent napisał, że jego wątpliwości "budzi utrzymujący się od dłuższego czasu brak obsady stanowisk attaché obrony w kluczowych państwach Sojuszu (Północnoatlantyckiego - red.)" bezpośrednio zaangażowanych w proces implementacji decyzji szczytu NATO w Warszawie w lipcu 2016 r., które - napisał prezydent - miały bezpośredni wpływ na podniesienie stanu bezpieczeństwa narodowego RP.
"Dotyczy to przede wszystkich ataszatów w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Ponadto z podobną sytuacją mamy do czynienia m.in. w Szwecji, Bułgarii, a nawet na Ukrainie, której wspieranie w przeciwstawieniu się rosyjskiej agresji leży w polskim interesie narodowym - napisał prezydent. "W związku z powyższym, oczekuję od Pana Ministra niezwłocznego podjęcia stosownych działań w celu rozwiązania tej sytuacji" - podkreślił Duda.
Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało wczoraj wieczorem, że odpowiedziało na pismo prezydenta. "Uprzejmie informujemy, że odpowiedzi na przywołane przez część mediów pytania Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy skierowane do Ministra Obrony Narodowej Pana Antoniego Macierewicza zostały wysłane 20 marca br." - podało MON.