- Chodzi o to, aby poprawić wizerunek ministerstwa – mówi nam jeden z polityków PiS.
Nie oznacza to jednak, że Bartłomiej Misiewicz przestanie być urzędnikiem MON, a także bliskim doradca ministra Antoniego Macierewicza – ustaliśmy.
Odchodzi czy nie odchodzi?
W poniedziałek rano RMF FM podało, że Misiewicz rozstaje się z MON, ale resort i sam Misiewicz zdementowali te pogłoski. W sobotę notka o Misiewiczu zniknęła ze strony MON. Z kolei tydzień temu premier Beata Szydło zapowiedziała, że szef MON Antoni Macierewicz "podjął już decyzję" ws. Bartłomieja Misiewicza. Informacje RMF FM zdementował jednak bardzo szybko resort obrony, który poinformował, że Misiewicz przebywa na urlopie.
O tym, że Misiewicz nie został zwolniony mówił też kilka godzin później szef MON Antoni Macierewicz, który jednocześnie poinformował prokuraturę i służby o "wyjaśnienie działań noszących znamiona przestępstwa" wobec szefa gabinetu politycznego i rzecznika prasowego MON Bartłomieja Misiewicza. Chodzi o rozpowszechnianie fałszywego wpisu rzekomo umieszczonego przez Misiewicza na Facebooku, a także rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na jego temat.
"Wizerunkowe problemy"
W poniedziałek głos w sprawie rzecznika MON zabrał też prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w rozmowie z "Do Rzeczy" mówił m.in.: - Misiewicz to skądinąd sympatyczny, uprzejmy młody człowiek, bardzo sprawny w tym, czym się zajmuje. I powiedzmy sobie szczerze - to, że poszedł do knajpy i wypił piwo, nie jest zbrodnią, media często robią z igły widły. Chociaż oczywiście wiem, że są też rzeczy poważniejsze i niedobre - na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody.