Szydło: Nic się nie dzieje

To, co się wcoraj stało jest normalną europejską procedurą - stwierdziła premier Beata Szydło, komentując decyzję KE o wszczęciu kontroli praworządności w Polsce. Podkreśliła, że sprawa Polski była zaledwie jedną z dwunastu na wczorajszym posiedzeniu Komisji Europejskiej.

Aktualizacja: 14.01.2016 11:29 Publikacja: 14.01.2016 06:30

Szydło: Nic się nie dzieje

Foto: AFP, Emmanuel Dunand

Premier stwierdziła w programie "Jeden na jeden" w TVN24, że poruszona na wczorajszym posiedzeniu sprawa uchodźców, którzy burzą spokój i bezpieczeństwo Europy była tą, która jest rzeczywistym problemem Unii Europejskiej, o którym trzeba rozmawiać.

- Poproszono nas o dostarczenie pewnych materiałów i doprecyzowanie informacji, które polski rząd już wcześniej przekazał KE. Myślę, że to dobry moment, aby dialog, którzy rząd chce prowadzić z Unią stał się dialogiem rzeczywistym i aby komisarze europejscy nie oceniali Polski czytając media, tylko rzeczywiście poznali fakty. A one pozwolą im dojść do wniosku, że w Polsce nic złego się nie dzieje - powiedziała Szydło.

Premier uznała, że Komisja, która po raz pierwszy w historii wdrożyła kontrolę praworządności wobec któregoś z państw członkowskich UE, wprowadziła tę procedurę po raz pierwszy tylko dlatego, że funkcjonuje ona dopiero od 2014 roku, a sama komisja działa zaledwie rok. Wcześniej oceny funkcjonowania poszczególnych państw europejskich również były dokonywane, tylko w żaden sposób nie było to sformalizowane - mówiła Szydło.

Premier polskiego rządu podkreśliła, że zgodnie z komunikatem KE, wydanym po wczorajszym posiedzeniu, "chodzi o ocenę i Komisja będzie się przyglądać".

Są protesty, jest demokracja

Szydło stwierdziła, że nie była zaskoczona decyzją Komisji, gdyż zapowiedział to już przewodniczący KE Jean-Claude Juncker, który rozmawiał z nią na ten temat wcześniej. Premier po raz kolejny podkreśliła, że nie ma mowy o zagrożeniu demokracji w Polsce, czego dowodem są antyrządowe demonstracje, uczestników których "nikt nie aresztuje i nikt do nich nie strzela".

- Mówię o tym po to, by pokazać, jaka jest sytuacja w Polsce teraz, a jaka była przez ostatnich 8 lat, gdy nie można było protestować przeciwko ówczesnej władzy  - mówiła Szydło.

Premier oceniła, że informacje udzielane przez Polskę Brukseli na temat zmian, które jej rząd przeprowadza w Polsce "były wystarczające". Uznała, że poszczególni komisarze mieli prawo uznać, że dla nich one wystarczające nie były, dlatego został wszczęty proces uzupełniania tych informacji.

Beata Szydło uznała, że tym samym nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że toczy się rozmowa, że Polska wypełnia wszystkie procedury, których Unia Europejska wymaga od swoich członków.

- Nie ukrywajmy, że poglądy większości komisarzy unijnych są odmienne od tego, co w tej chwili w Polsce jest realizowane - mówiła premier. - Ale nie ma żadnej wyjątkowej sytuacji, są procedury i rozmowy.

Sympatie i antypatie Timmermansa

Szydło uznała, że KE nie wzięła pod uwagę ostatnich zdarzeń, takich jak decyzja przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego o włączeniu do orzekania dwóch sędziów wybranych przez Sejm w grudniu lub decyzja TK o nieocenianiu sejmowych uchwał dotyczących Trybunału.

Premier stwierdziła, że Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE, który optował za wdrożeniem w Polsce kontroli, został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego wysokim odznaczeniem państwowym. Zasugerowała, że w związku z tym Timmermans "może się kierować sympatiami, które nie są do końca związane z nami" - powiedziała Szydło.

- Myślę, że polityk takiego szczebla nie powinien się kierować jakimiś własnymi urazami, ale powinien obiektywnie oceniać sytuację. Jeśli tak się dzieje, to jest źle - stwierdziła premier.

Beata Szydło, pytana o wymianę korespondencji między Zbigniewem Ziobro a Fransem Timmermansem uznała, że być może ona sama napisałaby list inaczej, niż zrobił to minister sprawiedliwości, ale istotne są w tym momencie nie emocje ministra, a odpowiedzi, których udzielił na skierowane do niego pytania.

Z inspiracji PO

Szydło uznała, że nie ma ryzyka, by KE zastosowała wobec Polski sankcje. Komisja Europejska, jak stwierdziła, nie może nikogo karać, a jedynie wskazuje, jakie środki trzeba zastosować, jeśli uzna, że pewne działania nie są wystarczające.

- Wydaje się,  że oto w Polsce dzieje się coś, co jest kompletnie oderwane od standardów UE. Tymczasem komisarz Timmermans pochodzi z Holandii, gdzie nie istnieje możliwość orzekania, czy uchwalane ustawy są zgodne z konstytucją. Komisarz Juncker -  z Luksemburga, który w tej chwili pracuje nad tym, by Trybunał Konstytucyjny zlikwidować. Jeśli chodzi o media: takich przypadków jak obecnie w Polsce, że minister skarbu wydaje decyzje dotyczące funkcjonowania mediów publicznych, jest bardzo dużo. Tak było we Francji, tak jest w Austrii czy we Włoszech. Nie dzieje się więc w Polsce nic nadzwyczajnego - mówiła premier. - Problem polega na tym, że komisarze europejscy chcą wiedzieć więcej o zmianach zachodzących w Polsce. Ale cała rzecz, o czym  mówię z przykrością, została zainspirowana przez polityków PO.

Bogdan Rymanowski zasugerował, że być może reakcja KE spowodowana była przez decyzje, które podjął rząd i przypomniał  list wicepremiera Jarosława Gowina do studentów, który przyznał w nim, że rząd popełnia błędy i "nie jest wirtuozem politycznej elegancji".

- Nie twierdzę, że nie popełniamy błędów czy że czegoś nie można było zrobić lepiej - stwierdziła Beata Szydło. - Natomiast usiłuje się nas oskarżyć o to, że wdrażamy to, co obiecaliśmy w kampanii wyborczej i co wybrali wyborcy, powierzając rządy w Polsce Prawu i Sprawiedliwości. Robimy to konsekwentnie. Tymczasem politycy PO pobiegli z tym do Brukseli.

- Jestem zdziwiona postawa polityków opozycji, którzy byli na spotkaniu w KPRM, a teraz mówią coś innego. Politycy PO zapewniali, że chcą, aby polskie sprawy były załatwiane w Polsce i uznali, ze w naszym kraju demokracja łamana nie jest. Potem stają przed kamerami i mówią coś zupełnie innego - żaliła się Szydło. - A my powinniśmy stać razem.

Zbędne emocje

Pytana, czy zgadza się ze zdaniem Beaty Kempy, że politycy opozycji są donosicielami, Szydło odparła, że wolałaby zostawić na boku kwestie emocji czy wstydu, bo jej obowiązkiem jest w tej chwili skoncentrowanie się na dostarczeniu KE informacji, o które ta poprosiła.

- Mam nadzieje i głębokie przekonanie, że szefowie klubów dotrzymają słowa danego na spotkaniu w KPRM i zrobimy to wspólnie, bo leży to w naszym wspólnym interesie - oświadczyła premier.

Beata Szydło, pytana o wypowiedzi Krystyny Pawłowicz wzywającej do bojkotu niemieckich produktów, powtórzyła, że nadmierne emocje w tej sytuacji są zupełnie niepotrzebne, a powinniśmy się skupić na faktach.

- A fakty są takie, że Polska potrzebuje, byśmy dziś wszyscy wspólnie dbali o jej dobre imię - stwierdziła premier.

Zobacz także:

Premier stwierdziła w programie "Jeden na jeden" w TVN24, że poruszona na wczorajszym posiedzeniu sprawa uchodźców, którzy burzą spokój i bezpieczeństwo Europy była tą, która jest rzeczywistym problemem Unii Europejskiej, o którym trzeba rozmawiać.

- Poproszono nas o dostarczenie pewnych materiałów i doprecyzowanie informacji, które polski rząd już wcześniej przekazał KE. Myślę, że to dobry moment, aby dialog, którzy rząd chce prowadzić z Unią stał się dialogiem rzeczywistym i aby komisarze europejscy nie oceniali Polski czytając media, tylko rzeczywiście poznali fakty. A one pozwolą im dojść do wniosku, że w Polsce nic złego się nie dzieje - powiedziała Szydło.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kamiński tłumaczy, dlaczego nazwał Jońskiego "świnią". "Forma protestu"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Horała o Kamińskim: To że się zdenerwował nie znaczy, że nadużył alkoholu
Polityka
Sondaż: "Mieszkanie na Start"? Polacy woleliby tanie mieszkania na wynajem
Polityka
Spór o pieniądze w Sejmie. Kancelaria domaga się podwyżek
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała