Według Ministerstwa Pracy bezrobocie w Polsce wynosi tylko 8,5 proc. To oraz utrzymujący się wzrost gospodarczy, emigracja zarobkowa i starzejące się społeczeństwo oznacza dla pracowników świetny czas na znalezienie lepszego zatrudnienia. A dla firm – brak rąk do pracy.
– Obserwujemy pogłębianie się deficytów pracowniczych i zwiększające się trudności w uzupełnianiu zasobów kadrowych. Efektem jest umacnianie się rynku pracownika. Rywalizacja o pracowników, zwłaszcza o specjalistów, zaostrza się – mówi Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu Work Service.
41 proc. polskich pracodawców deklaruje problemy z obsadzaniem stanowisk. Najsilniejsze niedobory można zaobserwować na rynku pracowników nowych technologii. Według „Raportu płacowego" firmy Hays w branży IT już teraz brakuje ok. 50 tys. informatyków, a deficyt zwiększa się z roku na rok. Rekruterzy z trudem znajdują też wykwalifikowanych pracowników fizycznych, inżynierów i techników. Wielkie „ssanie" na pracowników jest też w centrach usług wspólnych (branży BPO), które już dziś zatrudniają 200 tys. Polaków, a do 2020 r. mają zatrudniać 300 tys.
Podpisanie umowy to nie koniec kłopotów
Co gorsze nawet kiedy już uda się zrekrutować pracowników, oni są i tak gotowi do częstych zmian miejsca pracy – dotyczy to szczególnie młodszego pokolenia.
– Millenialsi, którzy w 2020 r. mają stanowić połowę siły roboczej, mają wysokie poczucie własnej wartości, przez co w stosunku do pracodawców są bardziej krytyczni i roszczeniowi. Internet nauczył ich bardziej otwartego i bezpośredniego wygłaszania poglądów. Stopniowo zanika dotychczasowe „starsi wiedzą więcej, a młodsi powinni pokornie słuchać i uczyć się". Pokolenie Y od początku chce być pełnoprawnym uczestnikiem dyskusji, mieć prawo głosu i realny wpływ na to, co się dzieje w firmie. Firma, która na to pozwoli, ma większe szanse na uzyskanie ich lojalności – uważa Bartosz Struzik, dyrektor zarządzający serwisu MonsterPolska.