Był to już trzeci z rzędu miesiąc szybszego wzrostu zatrudnienia, niż płac. Wcześniej w historii tych serii danych, publikowanych przez GUS od 2006 r., zdarzyło się to tylko w dwóch miesiącach.

W styczniu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym firmy zatrudniające co najmniej 10 osób, zwiększyło się o 4,5 proc., a przeciętna płaca wzrosła o 4,3 proc. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie spodziewali się odczytów na poziomie – odpowiednio – 4,5 i 4,1 proc.

W ub.r. roczna dynamika zatrudnienia wynosiła średnio 2,9 proc. Jej wyraźny wzrost na początku br. to częściowo efekt tego, że zwiększyła się liczba firm zaliczanych przez GUS do sektora przedsiębiorstw. Dlatego część ekonomistów przestrzega przed wyciąganiem z tych danych pochopnych wniosków. Tym bardziej, że szerokiej gospodarce – jak wynika z innych, cokwartalnych danych bazujących na Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) – w drugiej połowie ub.r. wzrost zatrudnienia zamarł.

Inni ekonomiści jednak przekonują, że tak szybki wzrost zatrudnienia zwiastuje przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń.

„W ujęciu miesiąc do miesiąca zatrudnienie przyrosło aż o 17 tys. etatów. Powiedzieć, że to rekord z ostatnich 10 lat to nic nie powiedzieć. Wzrost zatrudnienia w lutym o 22-23 tys. etatów odnotowano w 2008 i 2007 roku, ale przy zdecydowanie niższym skoku zatrudnienia w styczniu (około 100 tys. w porównaniu do 161 tys. w br.). Dla przypomnienia, były to punkty startowe do wystrzelenia dynamiki płac w okolice niemal dwucyfrowe i to przy znacznie wyższej stopie bezrobocia (szczególnie tej liczonej na podstawie BAEL" – zauważyli w komentarzu ekonomiści mBanku.