Fabrice Leggeri: Imigranci będą napierali na Unię przez pokolenia

Niekończące się wojny w Syrii, Iraku czy Libii, a także napór demograficzny Afryki powodują, że do Europy jeszcze długo będzie starała się przedostać duża liczba uciekinierów – ostrzega w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim dyrektor nowej Agencji Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej.

Aktualizacja: 06.10.2016 21:21 Publikacja: 05.10.2016 19:00

Fabrice Leggeri: Imigranci będą napierali na Unię przez pokolenia

Foto: AFP

Rz: Dzisiaj rozpoczyna działalność unijna Agencja Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej (ESGP). Wygląda na to, że zacznie pan w Europie wprowadzać program Donalda Trumpa, zanim ten będzie jeszcze mógł zostać wybrany na prezydenta USA: mur na zewnętrznych granicach Unii.

Fabrice Leggeri: Musimy poprawić funkcjonowanie strefy Schengen, to konieczne po ubiegłorocznym kryzysie migracyjnym, fali ataków terrorystycznych. Zewnętrzne granice strefy nie były wystarczająco chronione.

Ale skutek będzie ten sam, co odrzucenie nielegalnych imigrantów z Meksyku...

Nie musimy nikogo naśladować, bo od dawna mieliśmy własny system prawny, który jednak nie był odpowiednio wprowadzony w życie. A zasady są takie: do strefy Schengen powinno się wjeżdżać tylko przez legalne przejścia graniczne. 95–98 procent podróżnych dociera do nas w dobrej wierze. Ale są tacy, którzy mają złe zamiary i tym trzeba odmówić wjazdu. Dlatego musimy wprowadzić skuteczne kontrole wszystkich. Innym przypadkiem są potencjalni uchodźcy – wtedy strażnik na granicy powinien przekazać taką osobę kompetentnemu urzędowi, który rozstrzygnie, czy przyznać jej azyl. Jeśli decyzja będzie odmowna, petent także musi zostać odstawiony na granicę.

W ubiegłym roku Grecja nie była w stanie wdrożyć takich zasad. Nowa Agencja zmusiłaby do tego Ateny?

Komisja Europejska zaproponowała przyznanie Agencji bardzo szerokich kompetencji, które zostały w Radzie UE nieco złagodzone. Ale to i tak duża zmiana. Agencja będzie analizować szczelność granic zewnętrznych, a ja jako dyrektor będę wskazywał poszczególnym państwom, co należy poprawić. Przynajmniej raz do roku będziemy mieli w tej sprawie konsultacje. Wyznaczę nie tylko zadania, ale i kalendarz wprowadzenia ich w życie.

A jeśli kraj ich nie wypełni?

Wtedy mogę przekazać sprawę na wyższy szczebel polityczny, aż do poziomu przywódców Unii, Rady Europejskiej. Ta w ostateczności może podjąć decyzję o czasowym wykluczeniu danego kraju ze strefy Schengen. Mówimy o przełomie, bo w ubiegłym roku to ja musiałem czekać, aż Grecja wystąpi o pomoc. Nie tylko zresztą Grecja – także inne kraje Unii regionu powinny były to zrobić, a nie zrobiły.

Agencja może wbrew woli danego kraju wysłać posiłki na jego granice, czyli niemiecki Grenzschutz może się teoretycznie pojawić na Bugu bez zgody polskich władz?

Możemy prowadzić wspólne operacje straży granicznych kilku krajów, to nowość. Ale trzeba zachować realizm – nie możemy przeprowadzać operacji wbrew danemu państwu Unii, to nie może być postrzegane jako okupacja, lecz jako wsparcie. Czasem będzie chodziło o dodatkowych strażników, czasem o sprzęt – pojazdy, helikoptery, okręty. Może być także pomoc techniczna w zarządzaniu granicami czy też szkolenia.

Czy mając takie uprawnienia Agencja zapobiegłaby w ubiegłym roku wielkiej fali migracji?

Trudno precyzyjnie odpowiedzieć, ale rok temu czułem, że brakuje narzędzi i procedur, byłem sfrustrowany. W maju 2015 zauważaliśmy wyraźne przesunięcie strumieni migracji z Libii do Turcji, zastanawialiśmy się, co się dzieje. Te sygnały potwierdziły się w czerwcu. Wtedy nastąpił gwałtowny spadek przerzutów do Włoch, za to liczba osób, które lądowały na greckich wyspach, wzrosła 18 razy! A my nic nie mogliśmy zrobić. Mimo naszych apeli do państw członkowskich o wsparcie brakowało okrętów, samolotów, ludzi. We wrześniu pojechałem na Lesbos i Kios. Tam wskaźnik rejestracji imigrantów był bliski zera. Gdy spytałem, w jaki sposób ich rejestrują, pokazano mi papier i tusz.

Tak tworzono listy uchodźców?

Tak pobierano ich odciski palców! To nie miało wiele wspólnego z rejestracją w unijnej bazie danych Eurodac. Jak więc mamy odróżnić osoby, które są uprawnione do otrzymania azylu i te, których nie można traktować jako uchodźców? Jak wyłapać osoby potencjalnie niebezpieczne, terrorystów? Frontex zaczął pomagać Grecji w rejestracji, zaczynaliśmy właściwie od zera. Pamiętam obóz w Lesbos pomyślany dla 3 tysięcy osób, w którym ulokowano cztery razy więcej uchodźców – ten sam, który niedawno spłonął. Musieliśmy opracować procedurę ustalania tożsamości imigrantów, bo przy takiej fali przyjazdów ogromnie ważne jest, czy taka operacja trwa 5 czy 15 minut. Ale mamy sukces: w Grecji jest dziś rejestrowanych blisko 100 proc. przyjezdnych. Po zamachach terrorystycznych we Francji w listopadzie 2015 roku Rada UE przyznała nam także prawo do sprawdzania w Systemie Informacyjnym Schengen (SIS) autentyczności dokumentów imigrantów, którzy przybyli do Grecji i do Włoch. Teraz pracujemy nad urządzeniem, które w ramach SIS pozwoli na sprawdzanie linii papilarnych osób przekraczających granice. Stopniowo systemem kontroli imigrantów obejmiemy wszystkie granice zewnętrzne Schengen – zaczęliśmy od Włoch, następne są Grecja i Hiszpania. Jeśli ktoś jest podejrzany, sprawę przekazujemy Europolowi, który koordynuje śledztwo na poziomie wszystkich państw Schengen.

Dzięki umowie z Turcją w tym roku nastąpił gwałtowny spadek liczby imigrantów. Kryzys mamy za sobą?

Zależy, co nazywamy kryzysem. Unia przez lata będzie mierzyła się z wielką presją migracyjną. Jednym z powodów jest eksplozja demograficzna w Afryce. Są kraje z gospodarczymi sukcesami, ale ponieważ bardzo szybko rośnie liczba ludności, w przeliczeniu na mieszkańca – biednieją. A to pcha ludzi do migracji. To samo działo się w XIX wieku, gdy Europejczycy wyjeżdżali za chlebem do Ameryki. Nic nowego w historii ludzkości. Po wtóre, migracje do Unii są wynikiem konfliktów geopolitycznych: trwa wojna w Syrii, a sytuacja w Libii, Iraku pozostaje bardzo niestabilna.

Turcja może wycofać się z umowy z Unią, jeśli Bruksela szybko nie wprowadzi ruchu bezwizowego dla Turków?

To decyzja polityczna, która wykracza poza moje kompetencje. Z mojego punktu widzenia Turcja jest poważnym, profesjonalnym partnerem. Regularnie odsyłamy imigrantów z greckich wysp do Turcji i zawsze działa to bardzo dobrze.

Gdzie jest dziś słabe podbrzusze strefy Schengen, gdy idzie o ochronę granic zewnętrznych?

To Libia. Ala nadal musimy pilnować granic Grecji, bo w każdej chwili mogą uaktywnić się gangi przemytników. Nie można też zapomnieć, że w Turcji przebywają blisko trzy miliony uchodźców z Syrii. Im dłużej trwa wojna, tym więcej z nich uświadamia sobie, że może już nigdy nie wrócić do ojczyzny. I nie możemy wykluczyć, że wielu w końcu będzie chciało pojechać do Europy. Turcy mają problem, jakie obywatelstwo przyznać dzieciom urodzonym w obozach dla uchodźców. A także, czy mają się one uczyć języka tureckiego czy arabskiego. To rozstrzygnie przecież o ich przyszłości.

Na ile szczelna jest polska granica z Rosją, Białorusią i Ukrainą? Podobno coraz więcej Czeczenów chce się tędy dostać do strefy Schengen?

Na tle całej Unii polska granica nie jest dla nas przedmiotem troski: tędy przedostaje się 0,2 proc. nielegalnych imigrantów, którzy docierają do strefy Schengen. Wielkiego problemu nie stanowi też Hiszpania, choć jej granice forsuje dziesięć razy więcej nielegalnych imigrantów niż polskie.

Czy w takim razie to nie paradoks, że właśnie w Warszawie będzie siedziba nowej Agencji?

Jesteśmy następcą Frontexu, a decyzja o jego siedzibie została podjęta, gdy Polska była nowym krajem członkowskim Unii. Wtedy Niemcy i inne kraje zachodnie obawiały się, że nowa długa wschodnia granica lądowa będzie problemem. Dopiero później zrozumieliśmy, że granica morska jest o wiele trudniejsza do upilnowania. Ale decyzja została już wtedy podjęta, i nie jest to decyzja zła. Najpewniej tu zostaniemy, choć w decyzji Rady UE o umieszczeniu siedziby Agencji w Warszawie zawarto warunek, że w ciągu sześciu miesięcy musi zostać zawarta umowa z polskimi władzami o warunkach jej funkcjonowania.

Minister ds. europejskich Konrad Szymański powiedział „Rzeczpospolitej", że termin zostanie otrzymany.

Jesteśmy na dobrej drodze, prowadzimy w tej sprawie rozmowy z polskimi ministerstwami, których ta sprawa dotyczy. Minister Szymański zaproponował, aby podstawą dyskusji był opracowany przez nas projekt umowy.

W ciągu czterech lat Agencja ma się bardzo rozrosnąć, będzie zatrudniać tysiąc osób. Czy Polska musi pokryć wszystkie koszty nowej siedziby?

Pakiet negocjacyjny obejmuje nie tylko utrzymanie siedziby, ale także immunitet dla naszych pracowników, ulgi podatkowe, szkołę międzynarodową, ale także ochronę Agencji przed zagrożeniem terrorystycznym. Jeśli nie uda nam się dojść do porozumienia w niektórych sprawach, ostateczna decyzja zostanie podjęta na najwyższym szczeblu politycznym. To musi być porozumienie, które pozwoli na rozwój Agencji, a jednocześnie będzie korzystne dla Polski. Dzięki ESGP – która będzie największą z unijnych agencji – Warszawa staje się coraz bardziej rozpoznawalna. Już teraz wydajemy 20 mln euro rocznie na organizacje konferencji, to zyski dla hoteli, restauracji, LOT-u. Właśnie przyjmowaliśmy przedstawicieli wywiadu 26 krajów Afryki, którzy po raz pierwszy odkrywają Warszawę. Bardzo im się podoba, chcą tu wrócić. Choć akurat tego nie powinienem chyba mówić, to nie wszystkim się spodoba...

Rz: Dzisiaj rozpoczyna działalność unijna Agencja Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej (ESGP). Wygląda na to, że zacznie pan w Europie wprowadzać program Donalda Trumpa, zanim ten będzie jeszcze mógł zostać wybrany na prezydenta USA: mur na zewnętrznych granicach Unii.

Fabrice Leggeri: Musimy poprawić funkcjonowanie strefy Schengen, to konieczne po ubiegłorocznym kryzysie migracyjnym, fali ataków terrorystycznych. Zewnętrzne granice strefy nie były wystarczająco chronione.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami