Rzeczpospolita: Kierowana przez pana fundacja „inspiruje się myślą" Fethullaha Gülena. A to właśnie jego władze tureckie uznały za odpowiedzialnego za próbę puczu, do której doszło 15 lipca. Czy Gülen chciał pozbawić władzy prezydenta Recepa Erdogana?
Nie. Znamy Gülena, ma 75 lat. Znamy jego wartości i działania. Do tej pory zawsze mówił o dialogu, tolerancji, o prawach człowieka, demokracji. I praktykował to w swoim życiu. Opowiadał to swoim zwolennikom w kazaniach, w książkach. Napisał około 70 książek, na pewno nie znajdziemy w nich żadnego antydemokratycznego przekazu.
W jego tekstach nie ma nic przeciwko Erdoganowi?
Nie ma. Ale ostatnio Gülen został oskarżony o prawie wszystkie negatywne rzeczy, które się dzieją w Turcji. Został wybrany na kozła ofiarnego. To się zaczęło 17 grudnia 2013 roku, gdy wybuchła afera korupcyjna. Następnego dnia Erdogan zaczął mówić, że istnieje państwo równoległe [tworzone przez Gülena – przyp. red.]. Wcześniej o tym nie wspominał.
Afera była związana z partią Erdogana, a nawet z jego rodziną. To ludzie Gülena pokazali, że jest korupcja w otoczeniu Erdogana.