Sąd Najwyższy zajął się ostatnio sprawą rolniczki, która po 14 latach pobierania renty z KRUS została uznana przez lekarza rzeczoznawcę i komisję lekarską za zdolną do pracy w gospodarstwie rolnym.
Odwołała się do sądu, ale zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji, na podstawie opinii biegłych, sędziowie podtrzymali decyzję KRUS. Biegli uznali bowiem, że rozpoznanie u ubezpieczonej nawet kilku chorób samo w sobie nie uzasadnia orzeczenia o jej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym.
Rolniczka złożyła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Zarzuciła w niej pominięcie przez sądy oceny jej całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym z uwzględnieniem wielkości, rodzaju, charakteru i specyfiki gospodarstwa, którego jest właścicielką wraz z mężem. Gospodarstwo to ma bowiem 10 ha powierzchni gruntów niskiej klasy i jest praktycznie niezmechanizowane. Grunty te nadają się tylko na uprawę żyta i pastwiska z przeznaczeniem na hodowlę, co oznacza ciężką pracę fizyczną wiążącą się z dużym wysiłkiem i dyspozycyjnością.
Sąd Najwyższy przyznał jej rację. Stwierdził, że KRUS powinien brać pod uwagę takie okoliczności przy ocenie prawa rolnika do renty.
– Podmiotami rolniczego ubezpieczenia społecznego nie są osoby wykonujące zawód rolnika, lecz rolnicy określani jako pełnoletnie osoby fizyczne, zamieszkujące i prowadzące na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, osobiście i na własny rachunek działalność rolniczą w pozostających w ich posiadaniu gospodarstwach rolnych – stwierdziła Beata Gudowska, sędzia SN.