Tym bardziej że nie ma innej instytucji, która mogłaby wkroczyć i dokładniej wyjaśnić przedziwne wątki afery w warszawskim ratuszu. Komisji śledczej w radzie miasta nie ma. Na audyt firmy wynajętej przez władze stolicy możemy czekać długo. Wreszcie gdyby powołano sejmową komisję śledczą, mogłyby ją strawić polityczne awantury.

Tymczasem chodzi o ogromny majątek. I być może ogromne wyłudzenia z udziałem urzędników oraz prawników. Wątpliwości budzi też duża liczba spraw umorzonych, i to w okresie, gdy władzę zarówno w Warszawie, jak i w całym kraju sprawowała ta sama partia. Ów fakt oszuści mogli wykorzystywać.

Mamy więc do czynienia z problemem, który rozwiązać mogą tylko specjaliści umiejętnie poruszający się na styku prawa cywilnego i administracyjnego.

A perspektywy rysują się tutaj dwie. Jedna to taka, że zespół prokuratorów wykryje istotne nieprawidłowości w umorzonych niegdyś śledztwach, co może się przyczynić do odzyskania majątku i tym samym uczynić zadość sprawiedliwości. Inna perspektywa: może się okazać, że prokuratorzy nie wykryją niczego albo wykryją niewiele. I to też będzie oczywisty zysk, oczyszczenie pewnego pola podejrzeń, swego rodzaju audyt.

Będzie to też przestroga, że nawet władza, która nie ma z kim przegrać, kiedyś może być rozliczona.