W poniedziałek komisja weryfikacyjna zaczęła badać reprywatyzację Noakowskiego 16. Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, nie stawiła się jako świadek - oświadczyła, że odmawia zeznań, bo sprawa dotyczy jej męża - którego wezwano na świadka we wtorek.
- Ja nie życzę pani prezydent jak najdłuższej prezydentury, bo ja poważnie traktuję słowo "odpowiedzialność". Pani prezydent ponosi polityczną odpowiedzialność za to, co działo się pod jej rządami w Warszawie - i za to, co dobrego, i za to co złego, i bardzo złego - mówił w TOK FM Adrian Zandberg.
- To nie jest tak, że oczywiste, ordynarne złodziejstwo, które miało miejsce przy okazji warszawskiej reprywatyzacji, to była tajemnica dla ratusza. Organizacje lokatorskie, z którymi Razem współpracuje od swojego zarania (...), od lat alarmowały, że mamy do czynienia ze zjawiskiem, które nie tylko na dużą skalę krzywdziło lokatorki i lokatorów, ale które można było podejrzewać, że ma charakter przestępczy. Ratusz przez lata te sygnały ignorował. Symbolem było to, że pani prezydent była uprzejma nie przychodzić na rady miejskie, po to, żeby uniknąć konfrontacji ze skrzywdzonymi ludźmi - mówił polityk Razem.
Jego zdaniem Hanna Gronkiewicz-Waltz nie może mówić, że "nic nie wiedziała". - Nie może mówić, że nie była świadoma, nie tylko dlatego, że jako prezydent z wielkiej metropolii ponosi polityczną odpowiedzialność za to, co działo się w Ratuszu, ale także dlatego, że pokrzywdzeni przez lata alarmowali władze miejskie i starali się zwrócić ich uwagę na nieszczęście, które ich dotykało. A Ratusz to ignorował - podkreślił gość radia.
- Mówiłem już na początku tej "epopei", że Hanna Gronkiewicz-Waltz trwająca wbrew wszystkim zasadom przyzwoitości na swoim stanowisku, to jest wielki prezent dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u, i że jest to dawanie Prawu i Sprawiedliwości niczego innego, tylko pretekstu, żeby kłamliwie przedstawiać się jako partia, która od zawsze stała po stronie ofiar reprywatyzacji i od zawsze to zjawisko krytykowała. To nie jest prawda - mówił Zandberg.